Niestety.
Musiało dojść do tego odkładanego na nie wiadomo kiedy momentu - trzeba było zrobić porządek w pędzlach - pozbyć się tych najbardziej zużytych. Przywiązuję się do nich - więc nienawidzę selekcji.
Poznaję po trzonkach, wytartych literkach, zwichrzonym włosie...
Przypominają mi obrazy, nimi malowane, których już nie mam.
Ale - jednocześnie chcę poskramiać swoją sentymentalną naturę.
I tak wystarczy, że bardzo niechętnie czyszczę wykładzinę na stole i pod sztalugami - bo tam dopiero są ślady dobitnie świadczące o konkretnych pracach.
Nawiasem mówiąc, kiedy Wojtek postanowił pozbyć się ściachanych spodni i koszuli, która niemal rwała się na Nim, wycięłam po kawałku każdego z nich i schowałam. Dawno temu - w tym roku będzie 8 lat - w tych właśnie nowiutkich wówczas ubraniach, zobaczył mnie pierwszy raz - a ja Jego.
(mam taką szkatułkę z kawałkami różnych rzeczy, których nie chciałam/nie mogłam trzymać w całości).
Przechodząc do meritum - Panienki mają się dobrze.
Zaczęło się wyłaniać, o co chodzi.
Już raczej nie widzę ich razem - teraz praca nad każdą wygląda zupełnie inaczej (uspokajam Zleceniodawczynię - żółć to nieprawda wynikła ze sztucznego oświetlenia, a plecak z traperkiem ucięłam - ale jest).
Tymczasem nagrałam głos do prezentacji Duftartu.
Po raz kolejny niemile się zdziwiłam, jak infantylnie i dziwacznie brzmię.
Zawsze, kiedy dociera do mnie, że moje wyobrażenie na swój temat rozmija się - na niekorzyść rzeczywistości, z jednej strony nabieram dystansu, z drugiej - pozostaje jednak leciusieńki niepokój.
Studio nagraniowe wspaniałe, profesjonalne. Tu zdjęcia "lektorki".
Miałam szczęście usłyszeć lektora podczas pracy - cóż za wspaniały głos, kolana miękną po prostu.
Oczywiście wyobraziłam go sobie od razu. Pięknego, okazałego. Kiedy więc usłyszałam, że za chwilę ukaże się w drzwiach - poprawiłam fryzurę, odchrząknęłam i poprawiłam pozę na krzesełku.
A stanął przede mną nieduży facecik, nieproporcjonalnie zbudowany, ze świdrowatymi oczkami blisko nosa.
Jego "Dzień Dobry" zbiło mnie z pantałyku i kompletnie pozbawiło rozwagi i wykrzyknęłam:
"Ach, to pan! Spodziewałam się kogoś zupełnie innego"
Lektor zmierzył mnie wzrokiem
Zdesperowana próbowałam znaleźć cokolwiek, co mogłabym jeszcze powiedzieć bez zapadnięcia się pod ziemię.
Głos wciąż patrzył wyczekująco.
"A kogo się pani spodziewała?"
"Sama nie wiem..." - rozpacz ściskała mnie za gardło - "Kogoś w zbroi...? może...?"
"Czy mam to traktować jako komplement?"- spytał zimno.
"Oczywiście" - potwierdziłam nienaturalnie głośno i z fałszywą gorliwością.
No trudno. "Pafony" jak mówią na forum, to moja specjalność.
Dlatego muszę jutro/pojutrze bardzo uważać.
Wciąż wiele się dzieje.
Piękne! :D Podobno swój własny głos, odsłuchany na nagraniu, zawsze brzmi dla jego posiadacza dziwnie/śmiesznie/nieatrakcyjnie i to chyba jest prawdą, wnoszę ze swoich doświadczeń. A odzież... miałem kiedyś grubą bluzę w kratę, w typie koszuli, wyszukaną w pewnym "Tanim Armanim". Połowę liceum w niej przechodziłem, mój znak rozpoznawczy niemalże (malinowo-biała, więc rzucała się w oczy, nie przeczę). Później zaczęła się przecierać przy mankietach i kołnierzu, strój codzienny zmieniłem na nieco bardziej elegancki i bluza poszła w odstawkę. Wisiała całymi latami w szafie, następnie w piwnicy, a gdy w końcu mama postanowiła puścić ją w świat - nie zgodziłem się... że też można mieć taki sentyment do zwyczajnego kawałka odzieży ;) Wspomnienia, sentymenty, dobre czasy zaklęte w kawałku tkaniny... ja tak to rozumiem. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńPS. Kciuki oczywiście trzymam!
Ja mam u Mamy nawet ubranka z dzieciństwa, trzymane na wypadek wnuczki - a tu wnusio się urodził, ku lekkiemu rozczarowaniu babci (tylko na początku). Jest i dziurawa nocna koszulka, którą nosiłam jako nastolatka...
UsuńA co do głosu - pod koniec przesłuchań tego, co mówiłam, przyzwyczaiłam się.
I dziękuję, Gryxiu.
Hehe jakby facecik czytał Twojego bloga...już widzę jego ego
OdpowiedzUsuńSaga
Wiesz, myślę, że po pierwsze - on to wyparł, a po drugie - podobno zawsze spotyka się z tego rodzaju reakcją, tylko mniej lub bardziej zręcznie zakamuflowaną.
Usuńapropos facecika to się chyba nazywa "radiowa uroda":)
OdpowiedzUsuńJu tak jak Gryx myślę że większość ludzi ma problemy z zaakceptowaniem swojego głosu jak go usłyszą na nagraniu - ja mam ten sam objaw. Pamiętam pierwszy moment kiedy usłyszałam Cię w słuchawce. Byłam nieco spięta widząc na wyświetlaczu, że dzwonisz, ale kiedy porozmawiamy chwilę cały stres mi minął. Masz młodzieńczy pełen uroku głos!!!
U mnie spięcie wynika zawsze z tego, czy dzwonię, czy odbieram. Jeśli ja - nigdy się nie denerwuję, może po części dlatego, że wiem, że to ta druga strona ew. jest zestresowana. Ale kiedy widzę spodziewany numer na ekraniku, osoby, z którą będę mieć pierwszy kontakt, robi mi się niewyraźnie.
UsuńI dziękuję za komplement!
Ech, ja jestem wzrokowcem, i wolę przystojniaka z kiepskim głosem (w granicach akceptowalności oczywiście) niż odwrotnie.
OdpowiedzUsuńNagarnia nie zdążyłam jeszcze przesłuchać, ale pamiętam wywiad z Tobą w jakiejś telewizji - brzmisz profesjonalnie, słychać, że jesteś pewna siebie (w pozytywnym sensie, nie zadufania) i wiesz, o czym mówisz.
U mnie klasycznie - jak słyszę siebie na jakimś nagraniu, to jestem w szoku - to niemożliwe, ten pretensjonalny głosik z dziwną intonacją, jakbym miała wieczni pretensję, nie może być mój!!!
Też pamiętam wywiad. Też pamiętam profesjonalny głos. :)
UsuńPiękny głos ma znaczenie - szczególnie dla osoby z wyobraźnią.
UsuńA na serio - chyba obstaję za wariantem przystojniaka z kiepskim głosem, z dwojga złego. Na szczęście nie muszę go dokonywać.
Za profesjonalny głos dziękuję - ale co innego, kiedy się odpowiada na pytania, a co innego, jeśli jest się w dziupli wyłożonej zębami z gąbki, z mikrofonem i mówi się z głowy...
Tak to z tymi głosami jest. :) Osobiście nie sądzę, że mam przyjemny głos. Siebie nagranej nie znoszę słuchać. Aczkolwiek zdarzało mi się usłyszeć od osób znanych "z pisma": Masz nawet miły głos!
OdpowiedzUsuńSytuacja podobna do twojej zdarzyła mi się podobna. Osobę znaną z głosu, tudzież z tego, co mówiła, w rzeczywistości odebrałam kiedyś podobnie. Miast uroczego, przystojnego, zadbanego, elokwentnego, otwartego na świat osobnika, jawił się przeciętnej postury, zwyczajny, niedbały, zarozumiały człek. Ale Głos - iście radiowy! :D
Panienki urocze. Czekam na continuation. :)
Ależ MASZ przyjemny głos - i to nawet powiedziałabym stylowy.
UsuńCo do głosu - kiedy telefon odbierał mój były mąż, albo go prosili, żeby dał rodzica, albo mężczyznę do telefonu - a był chłopem na schwał i nawet urodziwym.
Nie zliczę ile razy miałam Twoją minę, acz nie były to sytuacje profesjonalne. Tak działa nasz mózg, myślimy, że to nas kręci właśnie li i jedynie, głos, a są to wyłacznie jedyne dane jakie mamy zanim kogoś poznamy, a potem się okazuje, że jest inaczej. Ale bez szoku się nie odbywa nigdy. Szok być musi. Zderzenie wyobraźni z realiami. Bezcenne cuda naszej projekcji !! :)
OdpowiedzUsuńO, tak, dobrze powiedziane. Czasem jest też tak, ze ktoś jest naprawdę piękny/przystojny itd - dopóki się nie odezwie. Nawet nie tyle chodzi o to, co mówi, najpierw slychać (bądź nie) kulturę w głosie...albo prostactwo
UsuńI wtedy też czar pryska
Tak jeszcze na temat naszych wyobrażeń o kimś na podstawie jego głosu - słyszałem kiedyś historię o pewnej telemarketerce, która zafascynowana głosem mężczyzny, do którego zadzwoniła, po dłuższej z nim rozmowie postanowiła zaryzykować i umówić się na coś w rodzaju "randki w ciemno". Po dotarciu na cel i opuszczeniu autobusu na przystanku PKP zderzyła się jednak boleśnie z rzeczywistością, gdyż domniemany amant okazał się być co najmniej mało urodziwym, ryżym i podstarzałym konusem ;)
OdpowiedzUsuńO, jak mi go żal - myślał pewnie, że raz jeden chociaż chwycił Boga za nogi - a tu znowu to samo
Usuń"dotarciu do celu" oczywiście...
OdpowiedzUsuń