Ponieważ na początku marca znikam na 10 dni (jeszcze napiszę oddzielnie), postanowiłam zakasać rękawy i pracować za dwóch.
Czy się da?
Teoretycznie tak. W praktyce - jeśli chodzi o malowanie - średnio.
Niektórych rzeczy po prostu się nie przyśpieszy, czasem najlepsze pomysły przychodzą na zawołanie, na inne trzeba łaskawie poczekać.
Jedno wiem na pewno - nie będę jednego dnia robić dwóch różnych obrazów. Maluję bowiem na zasadzie "ciągu" - zdrowiej może będzie powiedzieć "w szwungu" - czyli kiedy rozpocznę rano proces, nie chcę wypadać z torów.
O ile dobrze mi robi np wyjście krótkie, kawa czy posiady na forum perfumowym, o tyle obrazy (moje) są o siebie zazdrosne i wymagają koncentracji od początku do końca (w ramach doby).
Dlatego dziś mają Państwo okazję zobaczyć prawdopodobnie po raz ostatni dwie Panienki razem.
O każdej napiszę oczywiście osobno - pierwsza to Mary, druga - Edyta.
Zastrzegam sobie jeszcze prawo do drobnych zmian.
Mam wrażenie, że wiosenne samopoczucie ma ciągły wpływ na moją twórczość. Prawda, że jest w nich coś lekkiego? Poetyckiego?
Nawet Gustaw zrobił się jakby bardziej refleksyjny. Jechaliśmy sobie wczoraj samochodem - spojrzałam na synka i jego minę nie wyrażającą absolutnie niczego (z własnego doświadczenia wiem, że u mnie ten wyraz twarzy oznacza intensywny wysiłek intelektualny), więc zapytałam:
"O czym myślisz, Gutku?"
"O niczym. Nie myślę, tylko czuję"
No więc... ja też już się dziś namyślałam... a czuję Oriens Van Cleef & Arpels.
Bardzo przyjemny.
W następnym wpisie - dalszy ciąg Mary. (Panterę chciałabym też skończyć przed zniknięciem)
Słowa Gucia zabieram bez pytania, na własny użytek. :)
OdpowiedzUsuńMnie też się spodobały
UsuńPanienki bardzo wiosenne , nawet powiedziałabym podlotkowate :)
OdpowiedzUsuńTroszkę tak - jedna w zasadzie jest podlotkiem zresztą, druga - duchem, zdecydowanie, w najlepszym znaczeniu tego słowa.
UsuńPełne gracji :)
OdpowiedzUsuńAle i tak Gucio jak zwykle przebija wszystko :) Saga