A potem porozmawiałam z szanowną zleceniodawczynią i rzuciłam myśl, że zastanawiam się, czy na moście - kolejowym (choć wygląda jak akwedukt) nie namalować pociągu.
"O, tak, koniecznie! mój mąż też lubi pociągi- a szczególnie parowe".
No dobrze- a więc będzie lokomotywa.
Tylko...jaka?
Czy może taka?
Nie, tę wykorzystam do pejzażu nocnego.
A może taka? Mknąca przez bezludne tereny?
A może ta- polska piękność z 1936 roku, obsypana nagrodami - PM 36-1?
Problem w tym, że obrazek jest malutki, most tym bardziej, a parowozik musiałam malować w moich najmocniejszych okularach.
Dlatego wybrałam skromny, ale wyrazisty, archetypowy w sylwetce parowóz wąskotorowy Ty 7.
Czekam tylko na światło dzienne- wówczas dodam mu kolorystycznych niuansów (ewentualnie) o ile to się przyda. Na razie potraktujmy to jako pokaz przedpremierowy.
I wreszcie- obrazek w całości, czyli:
Pejzaż z Parowozem
Ciekawe, czy będzie wymagał poprawek ten nienowoczesny, niemodny obrazek, który tak lubię.
Marii powiedziałam, ze dziś wieczorem wklejam na blog... a tu się późno zrobiło, bo nie mogłam się zdecydować, ktory pociąg wybrać. Mam nadzieję, że nie czeka...
Przepadam za parowozami.
PS. Obrazek jest jak kameleon- zmienia kolory. Dlatego pierwsze zdjęcie robione jest w nocy- drugie zastąpiłam fotografią z dziś, w świetle dziennym.
Miałam kiedyś ślicznie wydaną "Lokomotywę" Tuwima, która ilustrowana była takim właśnie parowozem. Tylko dużym i czarnym. Ale kształt będzie mi się kojarzył zawsze chyba. :)
OdpowiedzUsuńChyba większość z nas miała tę książeczkę. Ach, te dawne ilustracje!
OdpowiedzUsuńWeszłaś tutaj zapewne zwabiona tytułem posta- Pejzaż z parowozem.
A tu- zamiast fest maszyny- malutki pociążek.
Ale przyjdzie czas na duży format, tylko niech się już skończą te nieustające wakacje.