Zanim jeszcze dodałam obiekt na moim przecieranym pejzażyku, dałam go do obejrzenia Guciowi.
"O, lampy! To bardzo stary obrazek. Ja chcę go."
"Nie jest stary- tylko tak wygląda."
"A dlaczego go namalowałaś na zużyto?"
"Bo tak chciałam. Podoba Ci się?"
"Podoba. Ja lubię go."
Czy to znaczy, że pejzaż jest czytelny?
Pokazałam Wojtkowi.
"Bez okularów, Justysiu, niewiele widzę... czy to są latarnie?"
"Owszem!" zawołałam ucieszona.
"A nie myślałaś, żeby je zrobić wyraźniej, innym kolorem? Wydaje mi się, że nie każdy się wpatrzy i zobaczy. Ja nie wiem, może tak ma być, że obrazek nie dla wszystkich...? W końcu to pejzaż marsjański, on nie rządzi się ziemskimi prawami"
Właściwie Marsem jest planeta widoczna nad horyzontem. Może ewentualnie dodam jeszcze ciut soczystej czerwieni do podłoża (w tym odcieniu, co "słońce").
Z drugiej strony- jakie ja mam obiekcje? Skoro produkuje się perfumy, które dla jednych pachną, inni nic nie czują (Molecules)
W każdym razie taki, jaki jest- czyli oszczędny, bardzo mi się podoba. Ewentualnie następny namaluję bardziej widoczny, a ten niech sobie taki zostanie. Przynajmniej do jutra.
A potem- może coś w niebieskim?
Tymczasem podsłuchałam rozmowę Wojtka ze znajomym, który kupił sobie nowy piec CO. Wierzyć mi się nie chciało, ale podobno - w razie nieobecności- można go uruchomić smsem.
"Wojtek, czy to prawda?"
"Oczywiście- jest wiele takich urządzeń. Bombę na przykład też możesz wybuchnąć smsem. Piszesz, rozumiesz do pieca, żeby się włączył, przy okazji prosząc, żeby zwrócił uwagę, czy się jacyś obcy przy domu nie kręcą"
I tak mam wciąż.
Dawno nie pisałam- pachnę Dark Aoud'em Montale - po raz trzeci, i sama nie wiem, czy mi w nim fajnie, czy nie. Aktualnie czuję się jak szczątek z krematorium - jakiś nie spopielony kawałek.
Nienajlepiej.
Wojtkowi się podoba. Czemu akurat TO, a nie inne moje piękne zapachy retro słodko- upojne?
Ale dziś nawet nic nie powiedział, kiedy w znanym zabójcy zapachowym prasowałam koszulę (Paris YSL).
Nienawidzę prasowania. Głównie dlatego, że nie sposób wykonać tę czynność jak trzeba. Nawet, jak kawałek już jest ok, żeby wyprasować następny, trzeba ten zmiąć i tak w kółko.
Koszula super trudna, bo lniana i wysuszona na wygniota. Ale to dla męża na casting, do którego szukali "pana z brzuszkiem ubranego na błękitno". Trzeba iść.
Iluż przekleństw nie powiedziałam na głos- ze względu na Gucia!
Na dodatek nie było internetu. Włączyli, kiedy skończyłam.
I wtedy okazało się, że pan z brzuszkiem był do innej reklamy, do której i tak się Wojtek nie nadawał. A dziś szukali gościa na luzie.
I koszula psu na budę.
"Dobrze, że nie poszedłem, bo bym tylko głupka z siebie robił i wypinał brzuch. A jakby mi kazali schować, to jeszcze bym się kłócił- że jak to, mam czarno na białym- brzuch ma być".
Aktorzy chyba mają jeszcze bardziej przepieprzone niż artyści... Ciekawe kim zostanie Gucio? Mój syn np miał z plastyki jedynkę, bo twierdził że ma awersję, bo dosyć ma tego w domu.. ;D
OdpowiedzUsuńOj, tak. Mają, mają. Potrzeba publiczności, to pogrążą.
OdpowiedzUsuńGustaw ma dobry słuch muzyczny- wybitnie dobry, ale najbardziej w studiu nagrań interesowało Go przepinanie kabelków, łączenie wg własnej koncepcji- pół biedy, bo można to (nie bez trudu) odkręcić, ale studio należało do niewidomego przyjaciela, który wszystko miał poukładane na pamięć, wg miejsca. A G. np. biały kabelek przeniósł do innego rogu pomieszczenia. Od tamtej pory Gucio miał wstęp tylko w towarzystwie rodziców.
Za to zajęcia plastyczne- leżą. Wcale Go to nie bierze. Chyba, że robi dziury pędzlem albo przekrawa gumkę.
Byle tej pasji z przekrawaniem gumek nie przeniósł na inne ;D
OdpowiedzUsuńNiestety, na razie zanosi się na to, że przenosi na wszystko. Z dziedzin artystycznych nadawałby się na performera.
OdpowiedzUsuńJu , uwielbiam komentarze Twojego męża - uruchamianie pieca mnie zabiło :)))))
OdpowiedzUsuń