Z okazji kinowej środy postanowiłam wypróbować nowy tusz do rzęs - szafirowy.
W samochodzie Wojtek uważnie na mnie spojrzał ; oczekiwałam komplementu "Czuję się nieswojo, masz spojrzenie jak gąsienica".
Została jeszcze Mama, która na pytanie, jak wyglądam, na odczepnego rzuciła "Pięknie, jak róży pąk", na co Gucio wybuchł głośnym, niepohamowanym śmiechem i jak nakręcony powtarzał "róży bąk! Mama wygląda jak bąk!"
Nic się nie znają.
Nawet nie zauważyli, że jedną brew mam jaśniejszą (rozjaśniałam trochę i ktoś zadzwonił), ale nie zlikwidowałam nierówności, bo wg mnie tak jest interesująco. Zainspirował mnie David Bowie- ten ma jedynie bardzo rozszerzoną źrenicę w jednym oku, a przykuwa wzrok. Ja nie przykuwam, ale dobrze mi z tym.
Z pierwszego filmu wyszliśmy po kwadransie, nie bacząc na wydane 35 zł. Miało być śmiesznie- ale nie udało się. Ponieważ byliśmy sami na sali, krzyknęliśmy do pana na gorze, żeby wyłączył projektor.
Po drodze do kolejnego kina mijaliśmy Pogotowie Krawieckie- Wojtek powiedział, że nareszcie jest ratunek dla osób, którym w przysiadzie pękły spodnie w kroku. Teraz już nie muszą się podnosić, wiązać w pasie sweterka, tylko za telefon i już.
Co do wpadek, zdarzają się spodnie, które zdejmują majtki. Wojtek grał ostatnio w Klanie kucharza i akurat przy włączonej kamerze TO się stało. Majtki wisiały Mu na kroku w spodniach, które również zaczęły zjeżdżać- na szczęście filmowany był od pasa w dół. Tylko profesjonalizm pozwolił Mu nie wypaść z roli- ale ciekawa jestem, czy rzeczywiście nic nie będzie widać.
Drugi film bardzo się udał- "Hotel Marigold". Co za przyjemność! Doskonała obsada, wyczucie scenarzysty i reżysera, no i kolory- bo dzieje się w Indiach.
Przed nami (ale dwa rzędy poniżej) siedziała pani z kokiem, który wyglądał, jakby miał w sobie konstrukcję jakby z walca, wielkości kuchennego wałka, wygiętego w podkowę i postawionego na sztorc, przy tym przylizane włosy na nim dziwnie połyskiwały. Mnie przypominało to ptaka w szacie godowej, który nie tylko stawia ogon na sztorc, ale i sam przybiera dziwny, nie- ptasi kształt. Wojtek uważał z kolei, że ten kok robi mąż owej pani, który jest bardzo zazdrosny i po zwichrowaniu koka poznaje, czy żona była mu wierna.
A kiedy wychodziliśmy z centrum handlowego, przy wyjściu słuchać było monotonny kobiecy głos, powtarzający jakby coś w rodzaju mantry, ale nie mogłam rozpoznać, ani do czego zachęca, ani w jakim języku. Wojtek, zapytany, co słyszy, powiedział, że nic.
"Wiesz, Wojtek, ja chyba napiszę do Carrefoura, żeby mi wyjaśnili, co ona mówi"
"Tak, oczywiście, napisz, że nie życzysz sobie głosów w głowie".
Nic śmiesznego. Babcia naszego znajomego przez wiele dni nie wychodziła z domu, powiedziała, że nie może, bo jej gwiżdże w uchu i się wstydzi, że inni usłyszą.
Pachnę Ben Gay'em niestety. Krzyż mi wysiadł.
Z jakiego filmu wyszliście jeśli wolno spytać?
OdpowiedzUsuńMam pacjenta, który słyszy głosy własnych zębów. Mogę sobie wyobrazić jak dokuczliwe jest słuchanie własnego uzębienia, gadatliwego z resztą jak utrzymuje ów pan. A najgorsze w tym jest to, że zęby o człowieku w którego jamie ustnej tkwią są jak najgorszego zdania i nie wahają się głośno tego wyrażać.
Jeśli już własne zęby tobą gardzą to naprawdę nie jest dobrze.
Pan przyjmuje leki z dużym entuzjazmem.
O ja nie mogę! Co za przypadek- mam nadzieję, Rybko, że gdzieś gromadzisz tego rodzaju historie?
OdpowiedzUsuńWyszliśmy z filmu "Twoja stara. Baśń". Straszna amatorszczyzna i zerżnięte z Monty Pythona. Tylko w kinach studyjnych. JN
Ożesz. Piszę z drugiego komputera i znów muszę udowadniać, że nie jestem automatem
Sam tytuł nie brzmi zachęcająco, raczej sobie ten film daruję i to bez żalu (jak i wiele, wiele innych).
UsuńJa za każdym razem muszę udowadniać że nie jestem automatem pisząc u Ciebie. Podpowiem, że można tą (wkurzającą dość) opcję wyłączyć w ustawieniach bloga.
To ja dodam jeszcze, że automat pozwolił sobie nie zgodzić się z moim odczytem frazy do wpisania i zażądał ponownej próby. Kiedyś nawet dwukrotnie.Cha!!! W.
UsuńCoś podobnego!!! Nie musiałam udowadniać, że jestem człowiekiem!!!W.
UsuńRybko, bardzo dziękuję. Mam nadzieję, że nie za chwilę już niczego nie będę musiała udowadniać
OdpowiedzUsuńO, coś się zmieniło i nareszcie znowu mogę pisać komentarze, hurra!
OdpowiedzUsuńJu, popłakałam się ze śmiechu przy tym wpisie, szczególnie przy zazdrosnym mężu pani od koka.
A rzęsy wyglądają świetnie! I kolor naprawdę widać, mój fioletowy tusz nie ma niestety takiego efektu :(
kamena
Zmieniło się dzięki Rybce. Za rzęsy dziękuję- to kwestia jasności tuszu. Dziękuję, Kameno i zapraszam!
UsuńTak sobie myślę, że ta pusta sala powinna była dać Wam do myślenia, nawet jeśli to kino studyjne.
OdpowiedzUsuńA oko prześliczne, zarówno w kształcie, jak i w kolorze, niezależnie od oryginalnie fiołkowych rzęs. W.
No cóż, pustą salę zobaczyliśmy już po wejściu do niej z biletami w garści. A zresztą nawet wtedy nie można wykluczyć, że jest się AŻ TAK oryginalnym.
UsuńMam też zielony tusz- ten dopiero jest motyli!
Chciałam jeszcze dodać, że Ty to, Justysiu, nawet z majtek potrafisz zrobić temat.W.
OdpowiedzUsuńwiesz, przy małym dziecku wraca się do korzeni
Usuń