Tymczasem okazało się, że zachodzi syndrom przycinania brody- tylko w drugą stronę. Nie mogłabym mieć brody, bo kiedy wyrównywałabym ją z jednej strony, z drugiej byłaby za długa, a to w końcu spowodowałoby, że wreszcie skończyłoby się goleniem (może dobrze, biorąc pod uwagę moją płeć)
.
I tak w wypadku kota- jeden bok pogrubiłam, drugi mimo tego samego działania wydał mi się zapadnięty. Kiedy boki były ok, okazało się, że ogon jest zbyt mizerny... Zrobiłam ogon- to główka maleńka, powiększyłam głowę- to znów boki za wąskie.
Wreszcie pasuje.
Dobrze, że czarna farba nie jest niesmaczna (jak biała np), bo mam zwyczaj oblizywać pędzle. Po co latać do zlewu, skoro gęba pod nosem? Tylko trzeba uważać, bo parę razy mi się zdarzyło wyjść w przerwie malowania z psami, a usta całe w farbie (w czerwieni wyglądałam najbardziej podejrzanie).
A! Jeszcze zapowiadam nowość- przy każdym poście będę pisać, w jakim zapachu maluję.
Teraz- perfum z kiosku (prawie)- czyli English Rose Yardley'a. Niby nic takiego, a cieszy. I zlewać się można, bo taniocha.
Zainspirował mnie prezencik- koleżanka ze studiów, też maniaczka perfum, dala mi próbki ze słowami "Zamiast cukierków"
W woreczku są próbki perfum |
I to jest dla mnie prawdziwe dziełko sztuki.
Co do kota- jutro pewnie będę mieć zielony język.
PS. Oczywiście zapomniałam umyć twarz i po północy wyszłam z psami z czarnymi ustami.
Kot - boski! :D
OdpowiedzUsuńZnaczy się, że mogę uderzać już do Zachęty?? ;)
- Karkki
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKoty świetne!!!
OdpowiedzUsuńA to ich przytycie takie spektakularne.
Szkoda, że w rzeczywistości nie można odwrotnie.
Bierzesz pędzel i... ciach!...
pięć kilo mniej.
Jakie to by było proste i przyjemne.