Była na nim zakonnica, z której miałam zrobić św. Ritę, która charakteryzuje się tym, że ma cierń wbity w czoło.
"Myślę, Justynko, że to się tobie przyda - Rita jest od spraw beznadziejnych. Ale jest jeszcze jeden problem- ona ma gitarę" (oczywiście Wojtek natychmiast przezwał ja Rita Tita)
No tak. Wbić cierń w czoło, oświetlić boskim światłem i przerobić gitarę na nie wiadomo co. I dłonie pewnie też zmienić.
Dziś był dzień, kiedy miałam zrealizować zlecenie- wzięłam torbę z farbami, szydełko (do ich mieszania), Gucia odstawiłam do klubiku i poszłam.
No cóż, malarz nie miał szczególnego talentu- ale może to i dobrze (dla mnie), był to jeden z obrazów "malowanych sercem"- wiecie, co mam na myśli.
UWAGA!!! To nie jest mój obraz!!!! (muszę to napisać)
Rita PRZED |
Zrezygnowawszy z pączków przystąpiłam do roboty, zamykając się w pokoju. Wyszło mi, że najwygodniej mi będzie malować Ritę, kiedy położę ją na łóżku, a ja przyjmę komfortową pozycję półleżącą. Co prawda wymagałoby to malowania lewą ręką, ale jestem oburęczna...w zasadzie.
Ogarnęło mnie coś w rodzaju uniesienia (też jestem wierząca), i dopiero na końcu zorientowałam się, ze Rita, owszem, leży na łóżku, ale ja klęczę i w krzyżu mi skrzypi.
Właściwie wszystko poszło gładko i byłam zadowolona z rezultatu, udało mi się nawet utrzymać amatorski poziom (żeby nie było widać, gdzie były przeróbki).
Rita PO |
Mój mąż tymczasem, kiedy zobaczył zdjęcia, powiedział: "Justysiu, ale Bóg nie operuje pod takim kątem" a potem zaczął się strasznie śmiać. "Wygląda, jak postać ze Star Treka, zaatakowana laserem albo oświetlona latarką przez włamywaczy".
Oto prawdziwa sztuka- jeden widzi to, drugi co innego.
Jeszcze tylko muszę przypomnieć sobie, jakimi beznadziejnymi sprawami ma się zająć św. Rita, bo na szybko nic mi do głowy nie przychodzi. Chyba, że to obowiązuje w przyszłości- na pewno się coś pojawi i Rita będzie jak znalazł.
Po tym wszystkim poszłam z Gustawem odparować na plac zabaw, gdzie poznał chłopczyka na rowerze, który zwracał się do niego "kolego" i trochę się wściekał, bo przedstawił się jako Kuba, na co Gucio uparcie powtarzał "Nie jesteś żadna Kuba, jesteś Julek". W pewnym momencie Kuba powiedział na ucho Guciowi, że ma rower, który zmienia się w robota i jest tajnym agentem, na co Gucio powiedział "Ja też" i potem, kiedy wracaliśmy do domu, Gucio mi się pochwalił "Jestem fajnym agentem".
Pachnę Champs Elysees edt Guerlaina i coraz bardziej rozumiem, czemu niektórzy uważają, że to śmierdzi- ale wg mnie nie, jak mówią, zgnilizną tylko przepoconymi skarpetami, chociaż dyskretnie. A jeszcze niedawno czułam cudowną mimozę...
Komentarz Wojtka jak zwykle boski , ale pomylił się , wystarczy popatrzeć na okno i od razu widać , że pod innym kątem nie da rady - idealnie trafiłaś ;)
OdpowiedzUsuńWiesz, On zawsze ma swoje zdanie- tym bardziej, że grał w Jesus Christ Superstar (Heroda)
UsuńZaskarbiłaś sobie u Rity dozgonną wdzięczność, bo nie dość że dzięki Tobie dotknął jej Boski promień, to jeszcze wyjęłaś z jej rąk gitarę, a wiem przypadkiem, że słuchu muzycznego nie miała za grosz, i tylko czekać, jak te oswobodzone ręce złożą się do modlitwy. W.
OdpowiedzUsuńDoskonale! Nie wiedziałam, że masz takie wiadomości, mam nadzieję, że Rita pomoże w dostaniu się Gucia do przedszkola.
OdpowiedzUsuń