Szanowni Państwo, dziś prezentuję drugą i ostatnią część obrazów ze zwierzętami. I jeden dodatkowy.
Już bez wstępów - 1. Żuraw (2005, rozmiar 50 na 70cm)
2. Lew (35 na 60cm, 2006) - choć niektórzy mają wątpliwości. Obraz nieco surrealistyczny - palmy z tyłu kojarzyły się z marihuaną (na to bym nie wpadła), a niepokojącego nastroju dodają muchy tse tse, które niby wylęgły się z dziurek w podłożu.
3. i 4. Pejzaż z Ptaszkami - początkowo stanowił jeden obraz, ale kiedy chciałam go wyprostować, po amatorsku, nogą - pękł i po przycięciu zrobiły się dwa - postawione obok płynnie się kontynuują
5. Ofiara Prysznica czyli Pekińczyk (rozmiar 35 na 60, 2005) - nad nim prawdziwie się znęcałam w kapieli wodnej i zużyłam pół pumeksu, odsłaniając spodnie warstwy
6. Pudel (35 na 60cm, 2006) - świeci w ultrafiolecie, efekt niesamowity
7. Karaluch (40 na 70cm, 2009) - pamiątka po nawale robactwa w naszej kamienicy. Nikt się nie przyznawał, że ma te stworzenia u siebie w domu, bo przecież wstyd. Aż raz, kiedy byłam w gościach u pedantycznej czyścioszki - sąsiadki z góry, nagle wypasiona samica prusaka przebiegła między talerzykami z deserem. Pani domu jakby się zawiesiła, ale kiedy usłyszała mój okrzyk "U pani też są?" - westchnęła z ulgą, ale i poczuciem klęski i pokiwała głową.
8. Lis (40 na 65cm, 2007) - jedyne zwierzę z oczami w stylu hinduskim
9. Pejzaż z Krówką (40 na 60cm, 2007)
10. Oczy w Drzewach (30 na 50cm, 2009) - ulubiony obraz Wojtka, jedyny nie na sprzedaż
11. Ślimak w Nasturcjach (40 na 65cm, 2006) - naprawdę ślimaki są dwa, pierwszy po oprawie skrył się pod ramą, więc domalowałam następnego.
12. Mucha w Zupie Szczawiowej (40 na 65cm, 2009) - co tu pisać - stolik barowy, talerz barowy, chryzantema i skrzypce należące do konsumenta, którego buty widać
14. Nietoperz (40 na 65cm, 2007) - namalowany po awanturze z moim mężem
15. Figa (40 na 55cm, 2006) - suczka starowinka, którą pokochał mój Maksio, kiedy jeszcze był młodym psem
A na koniec - nie zwierzę, tylko mój autoportret, z którym jednak się nie utożsamiam teraz. powstały w tym roku, rozmiar 50 na 70cm.
I to już całość moich domowych zasobów.
Wiadomość z ostatniej chwili - sprzedałam Kameleona. Dziwię się, że dopiero teraz.
Przy okazji fotografowania prac, przypomniałam sobie dawne umeblowanie pracowni. Zapytałam Gustawa, czy pamięta, że łóżko stało kiedyś gdzie indziej.
Zmarszczył brwi :
"Dzieje, dawne dzieje... Kiedy to było? Chyba w latach pięćdziesiątych?" i westchnął ciężko.
Pani Justyno, jestem pod mocno pozytywnym wrażeniem. Przekazuję moje niekłamane uznanie dla Pani artystycznego tworzenia.
OdpowiedzUsuńCieszę się, dziękuję. Bardzo miło z rana przeczytać sympatyczny komentarz. W zupełnie innym nastroju można napić się kawy i w ogóle rozpocząć dzień.
UsuńGucio jak zwykle fantastyczny:)
OdpowiedzUsuńMucha w zupie rządzi :) !
OdpowiedzUsuńLubię to:)
UsuńGustaw jak zawsze "daje radę" :D Jest i "Lis" mój ukochany (oczywiście zaraz obok "Dzika" i "Żywopłotu"), tylko w oryginale nie było chyba linek do prania w prawym, górnym rogu? ;) "Mucha w zupie" jest z 2009?! Ależ ten czas pędzi...
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń