Kiedyś naprawdę pożegnam się z miastem. Będę tylko wpadać, a wracać tutaj.
A na razie - dziękuję losowi, że mogę sobie pozwolić na odwiedzenie moich Mazur parę razy w roku.
Należę do osób szczęśliwych, ta umiejętność nie była mi dana, nauczyłam się - to prawda, że po niełatwych trzydziestu paru latach życie bardzo mi w tym pomaga. ALE nigdzie szczęście nie obezwładnia mnie tak, jak w moim ukochanym lesie. Rozpiera, doprowadza do płaczu, do nieprzyzwoitego wzruszenia i rozczulenia.
Tak późno na wyjeździe jeszcze nie byłam - i nie spodziewałam się, że brzozy dostarczą mi takich widoków.
Czuję się tak, jakbym wchodziła do raju (za emfazę przepraszam)
Gustaw jest ze mną - zresztą cały wyjazd uzależniłam od zgody wychowawczyni.
Dostałam mailowo następującą wiadomość : "Jeżeli Gucio wróci z uzupełnionym i nauczonym materiałem, to ja nie widzę żadnych przeszkód. Przygotuję przed wyjazdem informacje". Tak więc wzięliśmy odpowiednie podręczniki i ćwiczenia - i hajda!
Powyżej po zwycięskiej walce z roboczą rękawicą znalezioną na drodze.
"Guciu, muszę jakoś nazwać folder z naszymi zdjęciami"
"Najlepiej - Nasz Ukochany Październikowy Las"
"To za długo, pomyśl o czymś krótszym"
(zmarszczył brwi) "O! Już mam - DARY JESIENI, tak je nazwijmy"
Wczorajszy wieczór sprawił nam niespodziankę - księżyc!
Czyż to nie wspaniałe jest?
Dzięki światłu księżyca mogłam zrobić sobie sesję nad jeziorem - bo nasz domek stoi na podwórku z dwoma zejściami do Omulewa.
Ale wcześniej - napaliliśmy w piecu.
A późno w nocy, kiedy wszyscy już spali, wyskoczyłam jeszcze na zdjęcie
A jutro... jutro pójdziemy sobie tędy :
Żeby dojść tu :
...i oczywiście przejść obok "mojej" sosny
Oraz na koniec dodam, że połowę bagażu ważyły farby i dykty - tym bardziej, że po haniebnym przestawianiu czasu czekają nas dłuuugie wieczory.
Ale teraz nie myślę o długości dnia, po prostu cieszę się wszystkim i jakoś nie znajduję żadnego powodu, żeby się to miało zmienić (tfu tfu, na psa urok).
Online będę jeszcze jutro - do popołudnia. Czy uda mi się coś zdziałać malarsko - aby to zamieścić, nie obiecuję. Za to po powrocie, we środę, mam nadzieję się twórczo pochwalić.
O rany, jesień to jednak jest kozacka i najlepsza (dla mnie) w lesie!!! Cudnie tam u Was!!!. I jak fajnie w domku. Możesz kiedyś pokazać coś więcej jak mieszkacie? Czy nie bardzo? Ja mam takie wspomnienia z kilku wakacji/weekendów w daczach jednak w okolicznych lasach, na Mazury nigdy nie dotarłam.
OdpowiedzUsuńTak sobie właśnie myślałam o Tobie, że w ten weekend musisz być przeszczęśliwa z Guciem w swoim ukochanym miejscu na ziemi. :)
Pokazać możemy - ale chyba już po powrocie.
OdpowiedzUsuńTak, jestem przeszczęśliwa - Guciowi wynajduję różne zajęcia, więc mam nadzieję, że się za bardzo nie nudzi. Palenie w piecu i doglądanie ognia to jego ulubiona funkcja.
Ale Wam dobrzeeee.....
OdpowiedzUsuńO tak! Najlepiej!
Usuń