Drodzy Państwo, niestety, rzeczywistość w bardzo przykry sposób mnie absorbuje. Przyznam się, że wytrzymałość nerwowa została wystawiona na próbę - i to nie wiadomo, na jak długo.
Trudno się czeka... to zdecydowanie nie moja specjalność.
Na szczęście największe "zagęszczenie" już, mam nadzieję, minęło, i nareszcie pomysły, które przychodzą mi do głowy, mogą dotyczyć malowania. TYLKO malowania, co mnie cieszy i uspokaja.
Tym razem - Justyna. Zdecydowałam się na ryzykowny krok - to, co widzicie, to nie złoto, lecz miedź.
Mam już w głowie cały obraz, co w praktyce oznacza, że ze spaceru z psem wracam z kupą w torebce w ręku, zapominając ją wyrzucić. Nieomylny znak, że pasja twórcza sięga zenitu.
Metaliczna powierzchnia ma to do siebie, że aby tło spod spodu pokryć całkowicie, należy nałożyć co najmniej kilka - a czasem ponad dziesięć warstw farby. Ale za to potem zmienność w połyskliwości, dzięki rożnym kątom ustawienia względem światła, zapewnia mój ulubiony efekt - obraz niby jeden, lecz różny z innych stron patrzącego.
To będzie Panienka skontrastowana - gładkie powierzchnie mają sąsiadować z "dłubaniną".
Pamiętam, jak hen, dawno temu, malowałam Misia (w okresie "zwierzęcym").
Całą powierzchnię zapełniłam przenikającymi się liniami, kolorami - i... nie mogłam patrzeć na efekt (końcowy, o nie - wiedziałam, że na tym się nie skończy).
Kiedy niezadowolenie stało się nieznośne, wzięłam szeroki pędzel, białą farbę - i zamalowałam wszystko, z wyjątkiem linii Misia - bohatera, i dwóch nieregularnych prostokątów.
To było to!
Nagle to, co gładkie, "zagrało" z wzorzystym - i praca zrobiła się koncepcyjna.
Tutaj, w Justynie, tak daleko nie pójdę, ale tym tropem. Jednak.
I poproszę Szanownych Czytelników, by życzyli mi minimum spokoju, potrzebnego do pracy.
Przestaję się dziwić artystom, którzy potrzebują samotni.
dużo spokoju! a imienniczka piękna!
OdpowiedzUsuńDziękuję, Ancyamonko!
UsuńJustynko, pięknie jest już, a co dopiero póżniej :)
OdpowiedzUsuńNo i bardzo, bardzo duuuuzo spokoju :-)
Już jest "później" - powolutku, bo szczegóły pracochłonne, ale toczy się do przodu. Nie mogę się doczekać, kiedy pokażę następną odsłonę!
Usuńdzień dobry :) witam się dziś dopiero, choć jestem Tu od dawna
OdpowiedzUsuńprzeżywam każdy post, czekam na Justynki, a ta - w zielonej sukni jest moją ulubioną.
Od początku :)
i będę nadal zaglądać przy pierwszej porannej kawie, bo to już rytuał, całym sercem kibicować Tworzeniu, ale pewnie nadal w ciszy...
milczenie to naturalny dla mnie stan w chwilach zachwytu i wielkich wzruszeń
pozdrawiam. I dziękuję :)
a spokoju życzę w ilości optymalnej
Violu, jak miło, że się odezwałaś!
UsuńCieszę się, że obraz Ci się podoba - a jeszcze mi przyjemniej, że czytanie moich wpisów stało się rytuałem - to mobilizuje do pracy, do pisania, bo czasem, o skandalicznie późnej porze, potrzebuję słów zachęty, by się zmobilizować - jeśli wiem, że będziesz czytać przy porannej kawie, będzie łatwiej.
Dziękuję - za życzenia i obecność.
Miedź przy Justynie - fenomenalna! Z tą zielenią! Bardzo pasują do niej te kolory!
OdpowiedzUsuńJustyno - malarko ;) - nieustannie rozbrajają mnie Twoje sformułowania, Twój styl mówienia/pisania - "okres zwierzęcy" oraz skutek zenitu pasji twórczej :) haha wywołują uśmiech na mojej twarzy. :)
Życzę upragnionego spokoju. Wiem jaką ma moc i siłę.
Rejcz - tak sądzę, że miedź i zieleń, a na tym się przecież nie skończy, będą pasować i pasują.
UsuńSformułowania rozbrajają - haha - kiedyś pomyślałam sobie, że może artysta (znaczy się ja np.) powinien się kreować - zgodnie ze stereotypami, z tym, czego się od niego oczekuje - ekscentryzmu, pewnej niedostępności, egzaltacji - ale nigdy się do tego nie posunęłam. Cóż zrobić - mam w sobie autoironię, daleko posuniętą, poczucie humoru, cenię, bardzo cenię naturalność, uważając te wszystkie cechy za moją siłę. Poza tym pisanie... ja wiem? Osobiste, zwyczajne, to mój żywioł i to właśnie daje mi inwencję, jest moim żywiołem.
Dziś znowu kupa wróciła, taaak
"Cóż zrobić" - dokładnie tak jest. :) Nie inaczej, wiem o tym. :) To jest absolutnie przyciągająca siła. Twoja naturalna cecha - dar. Atut. Niezmiennie rozbrajający czytelnika. :)
Usuń