No i wzięłam się za przedostatni fragment obrazu - włosy.
Nie obyło się bez przygody w zlewie - widzicie, że fragment włoów po prawej stronie przetarłam. To dodało niejednoznaczności i dramatyzmu. Choć zmywakiem dotykałam Justyny z bijącym sercem, z niepewnością. Ale opłaciło się - zawsze się opłaca. Nawet, jeśli coś się zniszczy, powstaje NOWE.
Tymczasem po malowaniu - w te pędy do lasu.
Liści, po wczorajszej wietrznej nocy, coraz mniej...
Ale nie jest mi smutno - cieszę się, że mogę tu być, obserwując prawdziwe zakończenie sezonu.
Spokój, co za spokój!
Pachnę sobie Cedrem Lutensa - aksamitnym, miękkim i głębokim, nie narzucającym się.
Gucio, idąc przez Promenadę, nagle stwierdził : "Wiesz, mamusiu, nie czuję się jak siedmiolatek, tylko jakbym miał 50 lat. I był na zwolnieniu. Inni pracują, a ja mogę sobie chodzić, oglądać piękne widoki "
Wieczorem napaliliśmy. Drewno - z zapałem - przynosi mój mały pomocnik. "To robota w sam raz dla mnie"
Wyjeżdżamy nie jutro (jakie szczęście!), tylko pojutrze.
Wszystko mi się tu podoba - począwzy od kawy i bułek "z pupą", jak je nazywa synek
Co tu dużo mówić - dobrze jest.
WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ
czwartek, 29 października 2015
wtorek, 27 października 2015
Justyna na Mazurach
Dziś spotkało mnie wielkie szczęście - okazało się, że okoliczności są po mojej stronie i mogłam przedłużyć pobyt na Mazurach. A więc - wracam, zamiast jutro, w sobotę.
Gustaw dostał dodatkową pracę domową - ucieszył się tak, że uznał ten dzień za święto, które należy specjalnie uczcić. Pulpeciki w sosie pomidorowym, tego sobie zażyczył.
Ja zmieniłam sposób funkcjonowania - maluję rano, potem wyprawiam / y się do lasu. Być może tak mi już zostanie. Tylko las czymś zastąpię...
Wprowadziłam nowy kolor do obrazu - i ku mojemu zadowoleniu, znów mam parę obrazów w jednym
(tu w jaskrawym dziennym świetle)
Poniżej - sztuczne, umiarkowane
I wreszcie - w przygaszonym
O lesie i swoich zachwytach już pisałam, więc proszę - oto zdjęcia z wyprawy
Oczywiście Moja Promenada
I droga z niej i na nią
Przy "naszym" słupku gramy z Gustawem w kości - dziś miał zamiar mnie pokonać. Nie udało się.
O zmierzchu docieramy do domku - Gucio wypakowuje plecak, ja pędzę nad jezioro
Jutro chcę być w lesie wcześniej - dla widoków, oczywiście
Kończę - muszę skoczyć na pomost i zobaczyć, co tam pełnia księżyca dla mnie dziś przygotowała.
Gustaw dostał dodatkową pracę domową - ucieszył się tak, że uznał ten dzień za święto, które należy specjalnie uczcić. Pulpeciki w sosie pomidorowym, tego sobie zażyczył.
Ja zmieniłam sposób funkcjonowania - maluję rano, potem wyprawiam / y się do lasu. Być może tak mi już zostanie. Tylko las czymś zastąpię...
Wprowadziłam nowy kolor do obrazu - i ku mojemu zadowoleniu, znów mam parę obrazów w jednym
(tu w jaskrawym dziennym świetle)
Poniżej - sztuczne, umiarkowane
I wreszcie - w przygaszonym
O lesie i swoich zachwytach już pisałam, więc proszę - oto zdjęcia z wyprawy
Oczywiście Moja Promenada
I droga z niej i na nią
Przy "naszym" słupku gramy z Gustawem w kości - dziś miał zamiar mnie pokonać. Nie udało się.
O zmierzchu docieramy do domku - Gucio wypakowuje plecak, ja pędzę nad jezioro
Jutro chcę być w lesie wcześniej - dla widoków, oczywiście
Kończę - muszę skoczyć na pomost i zobaczyć, co tam pełnia księżyca dla mnie dziś przygotowała.
poniedziałek, 26 października 2015
Mgła
Przed chwilą - a jest za kwadrans druga, wróciłam z podwórka, które, jak już wspominałam, ma dwa zejścia do jeziora, z pomostami.
Kiedy wracaliśmy z wyprawy do lasu, przywitał nad księżyc - wielki, jasny. Zrobiło się bardzo zimno, wilgoć w powietrzu - i zaczęła nas spowijać mgła.
Nie spodziewałam się jednak (już ostrząc sobie zęby na nocną sesję nad jeziorem), że czeka mnie taka uczta!
Schodząc w dół, w stronę lustra wody, wydałam taki okrzyk zachwytu i zdumienia, jakbym zobaczyła na wyciągnięcie ręki powiedzmy Sharon Stone.
Spośród kilkudziesięciu zdjęć wybrałam dziesięć - czy podzielicie ze mną owo oszołomienie?
Zapraszam do obejrzenia - to bodaj moja najlepsza w życiu seria fotografii.
Tu udało mi się uchwycić i pomost
Ostatnie dwa zrobiłam przed pół godziną - kiedy jeziora już wcale nie było widać...
I już.
(nawiasem mówiąc, wczoraj telewizja uraczyła mnie horrorem Mgła)
Kiedy wracaliśmy z wyprawy do lasu, przywitał nad księżyc - wielki, jasny. Zrobiło się bardzo zimno, wilgoć w powietrzu - i zaczęła nas spowijać mgła.
Nie spodziewałam się jednak (już ostrząc sobie zęby na nocną sesję nad jeziorem), że czeka mnie taka uczta!
Schodząc w dół, w stronę lustra wody, wydałam taki okrzyk zachwytu i zdumienia, jakbym zobaczyła na wyciągnięcie ręki powiedzmy Sharon Stone.
Spośród kilkudziesięciu zdjęć wybrałam dziesięć - czy podzielicie ze mną owo oszołomienie?
Zapraszam do obejrzenia - to bodaj moja najlepsza w życiu seria fotografii.
Tu udało mi się uchwycić i pomost
Ostatnie dwa zrobiłam przed pół godziną - kiedy jeziora już wcale nie było widać...
I już.
(nawiasem mówiąc, wczoraj telewizja uraczyła mnie horrorem Mgła)
niedziela, 25 października 2015
Panienka - Justyna i las
Całe szczęście nie zapomniałam okularów - bo inaczej byłoby krucho.
Justyna będzie mieć wkomponowany pejzaż.
Zaczęłam... i nie wiem... musi dojść więcej koloru, to się dowiem. Na razie - we fragmentach :
(wiecie, jakie te drzeweczka są maleńkie??? powyżej w dużym powiększeniu)
Niestety, sztuczne światło tutaj nie ułatwia sprawy, tak więc czekam na dzień.
Tylko kiedy mam wstać, żeby na WSZYSTKO wystarczyło czasu?
Poranne pejzaże są takie niezwykłe
A kiedy dzień się rozświetla - żółć niemal razi w oczy
Gustaw zadowolony
Powyżej - zdjęcie z wyprawy. Przeszliśmy siedem kilometrów, żeby synek mógł się spotkać ze swoją "koleżanką z zagranicy" - jak nazywa Zuzię. Bez żadnego gderania i jęku!
Wieczór - to nocna sesja fotograficzna nad jeziorem
I mój maleńki domek (chyba powierzchniowo większy od mieszkania) - foto na życzenie Rejcz
Tak czy inaczej jutro muszę - i chcę - pogodzić jakoś wakacyjny czas z pracą.
Być może będę bez kompa - ale na pewno z pędzlem i aparatem fotograficznym w rękach.
PS. Drzewko na obrazie już zmieniłam, teraz jest mniam mniam (powiedziała, wykańczając słoik marynowanych szarych gąsek)
PS. PS. Drzewka (brokułki) zlikwidowałam (słoik pusty)
Justyna będzie mieć wkomponowany pejzaż.
Zaczęłam... i nie wiem... musi dojść więcej koloru, to się dowiem. Na razie - we fragmentach :
(wiecie, jakie te drzeweczka są maleńkie??? powyżej w dużym powiększeniu)
Niestety, sztuczne światło tutaj nie ułatwia sprawy, tak więc czekam na dzień.
Tylko kiedy mam wstać, żeby na WSZYSTKO wystarczyło czasu?
Poranne pejzaże są takie niezwykłe
A kiedy dzień się rozświetla - żółć niemal razi w oczy
Gustaw zadowolony
Powyżej - zdjęcie z wyprawy. Przeszliśmy siedem kilometrów, żeby synek mógł się spotkać ze swoją "koleżanką z zagranicy" - jak nazywa Zuzię. Bez żadnego gderania i jęku!
Wieczór - to nocna sesja fotograficzna nad jeziorem
I mój maleńki domek (chyba powierzchniowo większy od mieszkania) - foto na życzenie Rejcz
Tak czy inaczej jutro muszę - i chcę - pogodzić jakoś wakacyjny czas z pracą.
Być może będę bez kompa - ale na pewno z pędzlem i aparatem fotograficznym w rękach.
PS. Drzewko na obrazie już zmieniłam, teraz jest mniam mniam (powiedziała, wykańczając słoik marynowanych szarych gąsek)
PS. PS. Drzewka (brokułki) zlikwidowałam (słoik pusty)
Subskrybuj:
Posty (Atom)