WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Wilk z Wall Street, Gucio i latająca bluza

Najpierw może wspomnę, że widziałam wreszcie wyczekiwanego Wilka z Wall Street. Z Leonardem w roli głównej. I ja zgadzam się z opinią znajomych kobiet, które chodzą na filmy z nim...pomimo "urody" L. - dla jego wybitnego talentu.

No cóż, nie podzielam zachwytów nad tym filmem.

Aktorstwo - świetne. I jeszcze do niedawna wydawało mi się, że daje ono gwarancję dobrego widowiska.
Tymczasem...powiem szczerze - było mi wszystko jedno, co się stanie z bohaterami "Wilka", bez wyjątku dla głównej postaci. A takie produkcje nie mają dla mnie wartości.

Film właściwie od początku do końca "krzyczy" - składa się tylko i wyłącznie z "mocnych" scen, przez co staje się dla mnie męcząco jazgotliwy. Jak reportaże z konferencji Amwaya, gdzie niemal każde zdanie lidera jest przyjmowane z nienaturalnym entuzjazmem.
Poza tym tacy ludzie, jak tytułowy Wilk i reszta "ferajny" (celowo nawiązuję do Chłopców z Ferajny Scorsese - Wilk to również jego dzieło) po prostu mnie nie interesują. Bardzo bogaci, bardzo cwani i bardzo prymitywni, bezrefleksyjni. Z mizernymi konsekwencjami swojego postępowania. Z najbanalniejszymi pomysłami na wydawanie pieniędzy.

Film powstał na podstawie książki napisanej przez samego Wilka - czyli Jordana Belforda.
Może to tłumaczy rozdęcie wątków "bohaterskich" i pominięcie skutków np przymusowego odstawienia narkotyków, alkoholu - przez co wydaje się, że "zabawa" może trwać wiecznie.Swoją drogą - ok. trzech  godzin wyjętych z życiorysu.
Film w typie przeboju - Scorsese, DiCaprio, a mnie szkoda, że ta energia i talenty nie posłużyły do stworzenia czegoś innego, bardziej poruszającego, niż Wilk.
Teraz już nie mogę w ogóle patrzeć na DiCaprio.

Oczywiście, każdy chyba byłby zły na zmarnowanie takiej ilości czasu, szczególnie, jeśli oczekiwania miałam spore. Na szczęście zdażyłam Gustawowi kupić przebranie na bal karnawałowy - kurtkę kierowcy wyścigowego.
Gucio znajduje się na etapie, by zostać "kierowcą wyścigowym lub normalnym".


A jeszcze do niedawna myślał o innym zajęciu.
Mijaliśmy panów robotników, dokopujących się do głęboko tkwiącej rury wodociągowej.
Synka niezwykle to zainteresowało. Stał na brzegu dziury i jak zahipnotyzowany patrzył na każdy ruch.
Jeden z umorusanych pracowników podniósł wzrok na Gucia.
"Ucz się, dzieciaku, ucz, bo skończysz ja my!"
"Naprawdę???" - i widać było, że Gustawa zachwyca perspektywa dłubania w ziemi z pominięciem wszystkich szczebli kariery.

Chciałam nawiązać do podminowania po seansie z Wilkiem, żeby niejako usprawiedliwić poniższe zdarzenie, ale prawda jest taka, że oboje - ja i mąż - jesteśmy w gorącej wodzie kąpani. I iskry często lecą.

Nie poszło o nic wielkiego - a ja już w pozycji wojowniczej, głosem, który mogłabym określić jako syczący kontralt oznajmiłam, że nie mam zamiaru powstrzymywać swoich emocji i NIKT (tu przeszywającym spojrzeniem przygwoździłam Wojtka do fotela) nie może tego ode mnie wymagać.
Kiedy usłyszałam coś o agresji, zerwałam z wieszaka mężowy polar (wiedząc, że jako ostatnio nie noszony ma puste kieszenie) i wykrzykując, że teraz dopiero zobaczy moją agresję - wywaliłam bluzę przez okno.
I poszłam do pokoju, jak gdyby nigdy nic, zabierając się za Panią Stettke.

Aż tu nagle (akurat chwilę wcześniej odłożyłam obrazek), jakiś potwór zarzucił mi na głowę mokrą szmatę - a to był mój mąż z polarem wydobytym z kałuży pod domem. Do sprawiedliwości po sporze nie doszło, bowiem wszystkiemu przeszkodził mój atak śmiechu.

Dziś rano spytałam Wojtka, czy bardzo się zezłościł WTEDY.
"A co tu się złościć? Chodziło mi tylko o to, żeby mi nikt polara nie zabrał"
"I co, i co?"
"Zszedłem, patrzę - nie ma go. A lampa przy drzwiach świeciła wyraźnie. Ale pech - raptem pierwszy raz polar leci i już od razu ginie, a tyle lat ze mną był. I widzę, że na murku dwóch sobie piwko pije. Pomyślałem, że oni zabrali i że normalnie nie odejdę, a im z gardła wyszarpię ten polar.
Podszedłem - "Dzień Dobry, nie widzieli panowie takiej bluzy czarnej? bo mi wyleciała przez okno" (zupełnie, jakby u nas w mieszkaniu lewitowanie ubrań było czymś naturalnym)
"A tak, tam leży, przy krawężniku"
I faktycznie, nie zobaczyłem, bo ledwo co wystawał z kałuży".

A potem to już ja i Państwo wiedzą.
Szczęście, że W. obrazka nie zachlapał, bo nie wiem, co by było.

Nawiasem mówiąc, u Pani Stettke zastój.
Cholera jasna.



9 komentarzy:

  1. Haha! Wy to naprawdę niemożliwi jesteście! PS. Chciałbym widzieć ten Twój atak złości i akcję z polarem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest szansa - Wojtek powiedział, że powinien mnie nagrać, bo nie zdaję sobie sprawy z tego, jak strasznie wyglądam (i jaki mam głos - podobno nie do zniesienia). Oczywiście ja w to nie wierzę :)

      Usuń
  2. Wczoraj i ja widziałam "Wilka". No i mam wrażenie identyczne do Twoich; znakomicie rozumiem, dlaczego filmy o podobnym trybie życia się sprzedają szkoda tylko, że oprócz "jak zarobić dużo i szybko nie oglądając się na nic i co potem można z kasą zrobić" zabrakło filmowi scenariusz, który zaangażowałby widza. Bo cały sens (za długi!) odebrałam bardziej jak próbę zamknięcia dziecka na noc w fabryce słodyczy: na początku ich podjadanie to podwójna frajda (raz że tyyyle słodkości, dwa bo zakazany owoc nagle stał się dostępny bez ograniczeń) ale im dalej w cukrowe obżarstwo, tym gorzej się z nim czujemy. A tu jeszcze dochodziła doskonała obojętność ekscesów głównych bohaterów: idioci niszczą sobie życie ale mnie nic do tego.
    Może Scorsese myślał, że kiedy dopracuje film w najmniejszym szczególe, tworząc wysmakowany obraz i precyzyjne dźwięki, nikt nie zauważy luk w tkance samej treści? No cóż, pomylił się.
    Za to zgadzam się z opinią na temat DiCaprio - facet jest brzydki, do tego brzydotą zupełnie banalną, nieinteresującą ale jego talent z nadwyżką rekompensuje facjatę! :) Mógłby też częściej ujawniać się z komediowym emploi. ;) Jednak w "wilku" cała pora poszła w gwizdek a my nie dostaliśmy nic interesującego. Co najwyżej żywego i ładnego.
    W ogóle.. mogłabym Cię zacytować w krótkiej Fejsowej opinii na temat filmu? Proszę! :D

    A Kierowca Rajdowy prawie-prawdziwy w zasadzie już wygląda na tak dumnego i szczęśliwego, że w zasadzie już można by mu sprezentować jakieś Grand Prix. :) Swoją droga bluza naprawdę świetna; i wygląda na całkiem praktyczną (znaczy, nadającą się do użytku także poza karnawałem). Chyba, że się mylę. :)

    Wasze kłótnie natomiast coś mi bardzo przypominają... ;) Jednak burza w szklance wody jest chyba o wiele lepsza, niż chowanie urazy i wyciąganie żali znienacka przy każdej nadarzającej się okazji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie czekałam i sama sobie pozwoliłam. ;)

      Usuń
    2. Niby bohaterowie Wilka niszczą sobie życie, ale spływa to po nich jak woda po kaczce.
      Co do cytowania - raz na zawsze udzielam Ci wiecznego pozwolenia.
      Gucio był tak zadowolony, że aż śniło Mu się, ze wygrał wyścig i dostał puchar we śnie.
      Co do awantur... teraz jednak bym się w ten sposób nie zachowała... w imię zasady "nie rób drugiemu, co tobie niemiłe"

      Usuń
  3. a ja wczoraj widziałam żeberka z ciekłym azotem :) ściskam dag.

    OdpowiedzUsuń
  4. Całę szczęście , że byli panowie na murku , inaczej byłoby po polarze :DDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może to być! Murek, z braku trzepaka, że o ławkach nie wspomnę, jest popularny. Szczególnie w kręgach piwnych

      Usuń