WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

środa, 16 grudnia 2015

Wywiad! Wiwat!

Jakiś czas temu dostałam sympatycznego maila z prośbą o wywiad.
Pani, śledzaca interesujące blogowo osoby, napisała o sobie tak :

"Romantyczka, bawiąca się słowem, początkująca poetka wydałam niedawno swój pierwszy tomik zatytułowany "Czerwone szpiki -marzenia impresjonistki". Marzenie to udało się spełnić dzięki temu, że zaczęłam prowadzić bloga z autorskimi tekstami https://zakryteslowami.blogspot.com Wiekiem nie będę się chwalić ale pare lat temu studiowałam prawo. Sama pasjonuję się malarstwem i próbuję malować olejami, zawsze jednak byłam ciekawa czym dla innych jest sztuka i dlaczego coś tworzą tak a nie inaczej.  Internet daje lepsze możliwości kontaktu z ludźmi sztuki różnych dziedzin stąd pomysł na cykl wywiadów "Ludzie sztuki w blogosferze""

Muszę powiedzieć, że sprawiło mi to wielką przyjemność - a prezentowany materiał tutaj jednocześnie ukazuje się własnie i TAM - na blogu .
No to dajemy!

O mnie


Co tu pisać.


159 cm wzrostu.
52 kilo
Wiek - powoli myślę nad ukryciem daty urodzenia, a nawet może i podaniem fałszywej.
Mąż, drugi, znacznie lepszy od pierwszego, dziecko - Gustaw, 7 lat, pies - Pepa, kundelek ze schroniska.
Miejsce zamieszkania - Warszawa
Jestem malarką i mam na to papiery (ASP Warszawa)



ad. 1) Jak rozpoczęła się twoja przygoda z malarstwem?
Nie pamiętam początku - malowałam i rysowałam, od kiedy pamiętam. Szczęśliwie znajdowałam silne wsparcie mojej Mamy. Ona sama, będąc po Wydziale Architektury, bardzo szybko dostrzegła mój talent (znam wiele osób, które nie miały takiego wsparcia i wylądowały np na/w ekonomii czy medycynie).
Właściwie chętniej rysowałam - pamiętam, że na rodzinnych przyjęciach, które z zasady dla dzieci są nudne, dostawałam ołówek i kartkę i szłam do pokoju obok. W liceum już po pierwszej klasie byłam zdecydowana zdawać na Akademię Sztuk Pięknych i rozpoczęłam zajęcia w Pracowni Rysunku i Malarstwa w Młodzieżowym Domu Kultury - codziennie. Na wakacjach malowałam i rysowałam w plenerze, co jednak trochę kłóciło się z moją drugą pasją - łowieniem ryb (raz np. przy zacięciu okonia cały warsztat malarski spadł mi z pomostu do wody, a okoń i tak się urwał).
Widziałam siebie jako rysownika, dlatego też Grafika (dostałam się za drugim razem) wydawała mi się bliższa.
Prawdziwa i świadoma przygoda z malowaniem zaczęła się dopiero w 2003cim roku, kiedy to "postawiłam" na malarstwo. Wiadomo - co obraz, to nie rysunek. Chociażby w sensie sprzedażnym.
Na początku - cykl "Zwierzęta", potem "Panienki" i wreszcie w 2013stym roku - Duftart - czyli malarska wizualizacja zapachów. Wszystkie te cykle można zobaczyć na mojej stronie http://neyman.pl/.
A propos Duftartu - powstał w 2013 roku, przy okazji wystawy w Witkacu w Warszawie (13sta wystawa indywidualna) - sama wymyśliłam nazwę (niemiecki "duft" - zapach, "art" - wiadomo). Inaczej - jestem ilustratorką zapachów (w Polsce jako jedyna, na świecie - parę osób). Wyróżniam dwa rodzaje duftartu - przedstawieniowy (skojarzenia, często poetyckie, z realnością) i abstrakcyjny (bez skojarzeń, same kształty, linie, kolory). To tak, jak ze smakiem - można go opisać "parametrami" - kwaśny, gorzki itd, ale smak budzi również skojarzenia - z dzieciństwem, latem itd. Na wystawie duftartu przy każdym obrazie można powąchać zapach, do którego powstał. A Ponieważ zapachy zmieniają widzenie - np kolorów, ponieważ kontaktują się bezpośrednio z podświadomością, przenosząc człowieka czasem o parędziesiąt lat wstecz.
Przez lata się zastanawiałam - do czego mi ta perfumowa wiedza? Poza względami towarzyskimi (my - perfumoholicy, mamy swoje zjazdy, nawet ogólnopolskie, wymiany, forum itd)
Teraz zapachy służą również malarstwu.




ad. 2) Jakie masz zwyczaje związane z malowaniem?
Mam, niestety, skłonność, do malowania w nocy, czasem późno w nocy, nie potrafię odpuścić i zostawić obrazu, kiedy nie wiem, co dalej. Taki stan mnie irytuje - nie muszę skończyć, ale zawsze mieć przynajmniej kierunek, w którym pójdę.
Zwyczaj chyba niezbyt zdrowy - ponieważ maluję akrylami (nie znoszę długotrwałych technik, jak malarstwo olejne), przy pracy nad precyzyjnymi detalami, drobnym pędzelkiem... oblizuję go. I najczęściej, kiedy w przerwie wychodzę z psem, nie patrzę w lustro i po powrocie orientuję się, że spacerowałam (na szczęście po ciemku), z pomarańczowymi ustami czy wąsami w fantazyjnym kolorze.
Nie wyobrażam sobie malowania bez perfum - nawet, jeśli nie pracuję na duftartem.
Zapachy to dla mnie nie tylko nastroje, lecz również linie, kolory etc.
Mam też zachowanie towarzyszące malowaniu - całkowita niemożność skoncentrowania się na czymkolwiek innym, niż obraz. Wówczas np. potrafię wrócić ze spaceru z psem z kupą w foliowej torebce, zapominając ją wyrzucić. Po tym można poznać, że myślę nad nowym obrazem.

 ad. 3) Czy opublikowanie w sieci twojej sztuki było dla ciebie trudne?
Absolutnie nie - publikowanie w sieci to jedna z najlepszych rzeczy, jakie mi się zdarzają! Kiedyś o malowaniu wiedział tylko mąż, Mama. Kiedy założyłam swój blog http://justynaneyman.blogspot.com/, poczułam - i czuję to zawsze, jakby mi skrzydła urosły u ramion. Uważam, że sieć dla mnie to dobrodziejstwo. Przepadam za pisaniem również. Brulion to nie tylko zamieszczanie kolejnych etapów powstawania obrazu, lecz również swoisty zbiór anegdotek, esejów i czasem recenzji. Bardzo mnie mobilizuje - zresztą dzięki internetowi mam większość zleceń. Do tego jestem raczej ekstrawertyczką - nawet, powiedzmy, pani w windzie mogę opowiedzieć swoje życie.

ad. 4) Jeśli pojawi się krytyka, jak sobie z nią radzisz?
Z krytyką spotykam się często w niewirtualnej rzeczywistości - moja Mama, o której już wspominałam, jest najsurowszym krytykiem, mąż również zwraca mi uwagę na... powiedzmy, niejasności w przekazie. Natomiast co do sieci - no cóż, publikowanie niesie za sobą ciągłe poddawanie ocenie rezultatów pracy. Zanim jeszcze obraz powstanie, spotykam się z uwagami Zleceniodawców, którzy widząc, na co się zanosi, wnoszą swoje nawet zastrzeżenia - zazwyczaj dotyczące kolorów czy ogólnego nastroju. Klient nasz pan - słucham więc z uwagą i zazwyczaj zmieniam to, co chcą - szczególnie, że pomysłów mam zawsze więcej, niż realizacji, więc dostosowanie swojej wizji obrazu do tego, co sugeruje Klient, przychodzi mi z łatwością.
Jest też i inny wymiar krytyki. Właściwie należałoby się zastanowić, czy można owo działanie określić jako "krytyka". Mam na myśli złośliwość, nawet drwinę, wydawanie ocen zanim jeszcze coś naprawdę się ukaże. Szczerze - tego nie znoszę, kiedy piszący "upaja" się swoimi słowami, protekcjonalnym tonem i koniec końców kończy się na tym, że albo wchodzę w dyskusję, starając się udowodnić, że "nie jestem wielbłądem" (ślepa uliczka i strata czasu) albo ucinam dyskurs, narażając się na uwagę, że "nie radzę sobie z krytyką, oczekuję lukrowania i słodzenia" oraz tym podobne bzdury. Recepty na to, szczerze powiem, nie mam - na szczęście nie jestem sama i jeśli JA zmilczę, wypowiadają się inne osoby, traktując to jako "ćwiczenie intelektualne".
Bywa i tak, że obraz pod jakimś względem dla mnie ważny, wartościowy, szczególny, w ogóle nie spotyka się z zainteresowaniem - tym się wcale nie przejmuję, bo wiem, że, szczególnie w kwestii nastroju, mam nietypowe skłonności - coś, co innym wydaje się smutne czy przygnębiające, na przykład, dla mnie bywa kojące. Już w podstawówce pani od plastycznego uważała, że moje prace są "za ciemne" i nie zbierałam najwyższych ocen.

ad. 5) Jeśli nie masz weny - co robisz?
Nie zdarza mi się nie mieć weny. Naprawdę. Natomiast zdarza mi się zmęczenie, a nawet przemęczenie. Wówczas wychodzę z domu - najczęściej wyruszam na "objazd" perfumerii (w Warszawie mam ich bez liku) i testuję zapachy.
A na wyjeździe (bo zabieram ze sobą malowanie) - po prostu idę do lasu, mam swoją ukochaną okolicę na Mazurach. I fotografuję. To mnie nigdy nie męczy.




Całkowite oderwanie od malowania zapewnia mi natomiast kino. Akcja na ekranie najczęściej na tyle mnie pochłania, ze nie myślę o malowaniu.

ad. 6) Dobry obraz - czyli jaki?
Dobry obraz... co to znaczy... oto jest pytanie. Dobry obraz to taki, przed którym musi się przystanąć, który nie pozostawia w obojętności widza. Pomiędzy dobrym obrazem a oglądającym tworzy się przestrzeń, szczególna rzeczywistość. I nie chodzi mi o prostackie szokowanie, prowokowanie - nie, mówię o bardzo subtelnej grze, działaniu nie tylko na świadomość, lecz i podświadomość. Dobry obraz zostaje w pamięci, nawet, jeśli się go nie ogląda.

ad. 7) Masz jakąś radę dla amatorów?
Moja rada dla amatorów - pracować jak najwięcej, nie zrażać się, nie mieć kompleksów, za wiele nie myśleć i działać! Jeśli ma się talent, ilość przejdzie w jakość. A jeśli nie - to przynajmniej przyjemnie spędzi się czas.

ad. 8) Pamiętasz swój pierwszy obraz?
Nie, pierwszego obrazu nie pamiętam - pamiętam jeden z pierwszych, technika mieszana, płaskorzeźba i farba - był koń, czarny, ze spłaszczonej plasteliny, z płonącą grzywą, w dynamicznym, malarskim pejzażu z plam. Tym obrazem wygrałam warszawski plastyczny konkurs dla dzieci - nagrodą miał być przelot samolotem nad Warszawą, ale niestety, dostałam tylko pudełko z farbami. Tego nie da się zapomnieć.
Dobrze pamiętam za to pierwszy obraz po powrocie do twórczej pracy - w 2003cim roku. Niebieska świnka morska.


ad. 9) Jaką techniką malujesz?
Akryl na płycie - dykcie. To moja ulubiona technika. Dlaczego na dykcie? bo jest wytrzymała. Poddaję często obrazy torturom, malując wielowarstwowo, potem wycieram wierzchnie warstwy zmywakiem, pumeksem, pod prysznicem, w zlewie. Płótno by tego nie zniosło.
Dlaczego akryl? Bo lubię, kiedy od pomysłu do końcowego efektu nie musi minąć wiele czasu, np związanego z wyschnięciem.

ad. 10) Ulubiony obraz?
Mój? Chyba duftart do Poison Diora i do Habanity Molinarda.





ad. 11) Czym dla ciebie jest sztuka?
Sztuka to dla mnie rzeczywistość. Maluję praktycznie codziennie, jeśli nie, to myślę o malowaniu. Często te myśli są ważniejsze niż "tu i teraz", bardziej realne.

 ad. 12) Ważny artysta dla ciebie to...?
Ważny artysta... Rafał Malczewski (syn) i Jerzy Nowosielski. Renee Magritte, Giorgio Chirico.

ad. 13) Co cię inspiruje?
Nie potrafię powiedzieć, co mnie inspiruje. Światło, kolory, zapachy, muzyka. Nastrój. Linie. Uważam samą siebie za "odbiornik" (i potem rejestrator) - pamiętam, że tak zapatrzyłam się w zieleń spódnicy pewnej pani w autobusie, że pojechałam za nią, aż wysiadła, co oznaczało całkowite pokrzyżowanie moich akurat napiętych wówczas planów i pospóźnianie się we wszystkie możliwe miejsca. Ja "myślę" obrazami - składuję je w wyobraźni. To mnie inspiruje (kiedyś kształt psich sików tak mnie zafascynował, że po odtworzeniu go w domu - ołówkiem, dodam na wszelki wypadek - zobaczyłam, że tworzy kontur tygrysa).

ad. 14) Co lubisz malować?
Radość, wręcz fizyczne odczucie, sprawia mi nakreślanie linii - doskonale wiem, kiedy wydają mi się doskonale w swej krzywiźnie. To bardzo określony kształt. Lubię oddać nastrój w obrazie - dzięki światłu, kolorom. Czasem sen potrafi mnie zahipnotyzować - jeśli uda mi się namalować choć część tego, co mnie tak koiło - o, to bardzo lubię.
To ważniejsze od tego, CO znajduje się na obrazie. Dla mnie, oczywiście.




ad. 15) Inne hobby poza malowaniem?
Poza malowaniem - pisanie, zapachy, fotografowanie, lubię "chłonąć" pejzaż, same banały.
Muzyka. Tata był pianistą jazzowym, Mama - po Szkole Muzycznej, mąż - baryton. A ja - tylko słucham, chociaż w myślach zawsze obraca mi się jakaś melodia, czasem nieproszona - w domu jest nawet umowa, żeby "nie zarażać" muzycznie jakimś nachalnym np. piosenkowym tematem.

Z racji malowania Panienek, gdzie postać jest zawsze podobna, ale różniąca się otoczeniem, pozą, ubiorem, nastrojem - rozwinęłam w sobie zdolność tworzenia "wizji" danej osoby. Zanim przystąpię do pracy, przeprowadzam prawdziwy wywiad ze Zleceniodawczynią, starając się wychwycić wszelkie charakterystyczne, ciekawe, niezwykłe szczegóły osobowości. Często, wcale nie malując, mam taką malarską "wizję" osoby, zazwyczaj to mocno łączy się z lubieniem jej a przynajmniej z żywą sympatią. Chociaż, jeśli do kogoś czuję żywą niechęć, również zdarza mi się wizja. Ale nie podobałaby się tej osobie, o, nie.




Rozwijam w sobie "widzenie" zapachów - abstrakcyjne. Nie jestem synestetyczką, a jednak coraz częściej potrafię powiedzieć nie tylko o kolorze zapachu, lecz również kształcie, konsystencji...np. gęsty, ciemnofioletowy podłużny, w przekroju owal, skośnie ścięty, lekko spłaszczony.
Cecha, którą w sobie najbardziej cenię, tym bardziej jako "odbiornik", to wrażliwość. Można więc powiedzieć, że moje "hobby" to karmienie tej wrażliwości.

Kino - wspomniane. Wykorzystuję jako odpoczynek. Chadzam w tygodniu, w godzinach zazwyczaj przedpołudniowych, kiedy na sali jestem sama. Wówczas mocno się perfumuję jakimś kontrowersyjnym zapachem i zjadam torbę różowo - turkusowych żelków "Musujące Buteleczki".

A, bardzo, ale to bardzo, lubię... mówić. Do kogoś, kto słucha, nawet do siebie (ale nie na głos, co to, to nie, przynajmniej na razie).

4 komentarze:

  1. Lekko i zabawnie, bardzo przyjemnie się czytało :) PS. Czym się różni akryl od farby olejnej, poza czasem schnięcia oczywiście?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akryl to farba wodna - można go wodą rozrzedzić (ja używam takich, jakie są - z tubki, mieszając tylko kolory między sobą), schnie prawie natychmiast, farba olejna - rozrzedza się ją olejem / terpentyną - schnie nawet do dwóch tygodni.

      Usuń
  2. Bardzo fajny wywiad :)

    OdpowiedzUsuń