Dune... kiedy go zaczęłam...? Tuż przed wylotem do Barcelony, wiedząc, że nie będzie go na tamtejszej wystawie.
Potem wracałam, nakreśliłam profil (wcześniej jeszcze myślałam o postaci damskiej, wchodzącej do morza, ale nie, to nie to).
I tak stoi sobie ta dykta przy moim łóżku i czeka na swój czas. Czeka, czeka, ile można...
Dziś znowu wyciągnęłam ją na światło dzienne, usiadłam i myślałam.
Patrzyłam na jakże "mój" (znaczy w moim stylu) profil
...i doszłam do wniosku, że jeśli chcę zacząć nad tym obrazem pracować, MUSZĘ wziąć pod uwagę zniszczenie tego piękna. Tak, tu nie ma mowy o skromności, tę linię, jedyną w swoim rodzaju, tę kobietę uważam za piękną, wyczutą dokładnie tak, jak trzeba - niczego bym nie zmieniła w owej krzywiźnie.
A przecież, ponieważ tło pokryte jest cieniutką warstewką złota, do którego ołówek tylko dotyka i każda ingerencja, najmniejsza wilgoć wyciera kontur bezpowrotnie, więc skoro tak, wystarczy chwila - linia przestanie istnieć.
To właśnie mnie wstrzymuje.
Potrzeba radykalnego kroku, czerni, Dune to nie zapach, gdzie można stosować półśrodki.
I tak smętnie siedząc, pytałam siebie - czy STAĆ mnie, psychicznie, emocjonalnie, na ewentualne pożegnanie (oczywiście w najgorszym wypadku)? Bo bez tego wciąż będę się bać.
Zaczęło się ściemniać - wyjrzałam przez okno. Błyszczący od wilgoci asfalt ulicy, połyskujący daszek budyneczku kwiaciarni - i nagle - EUREKA!
Zachowam swoją linię!
Wyjdę jutro z domu, kupię arkusz celofanu, naniosę na niego profil - żeby mieć go NA ZAWSZE.
Pytanie : czy kwiaciarnię jutro otworzą?
A jak nie, zdołam poczekać do poniedziałku?
I znowu - rzucam okiem na Dune.
Poczekam.
to samo chcialem podpowiedziec, bys odkalkowala profil.
OdpowiedzUsuńOdebrałam sygnał chyba
UsuńBardzo podobał mi się ten wpis :) Lubię kształty, które się tworzą przypadkowo, i odczuwam niechęć do niszczenia ich, co czasem bywa dość kłopotliwe, np. kiedy wyschnie i spęka resztka kakao na dnie kubeczka, itp. - i dlatego jestem wdzięczna za to, że istnieje fotografia :)
OdpowiedzUsuń