No, Szanowni Państwo, za mną pierwsza po przyjeździe z Barcelony (czyli od tygodnia) PRAWIE przespana noc. Co tu dużo mówić - jest ciężko.
Dziś na szczęście "się wzięłam" i rozpoczęłam Dune! Ale i tak czuję się wyczerpana, za zmiennością własnych nastrojów sama nie nadążam. Staram się, bardzo się staram...
Zasypianie przed szóstą, potem dzień do tyłu...
Przerabiałam to i w zeszłym roku, i dwa lata temu - nabrałam więc nieco dystansu. Przynajmniej znam konsekwencje.
Jakie to szczęście, że Wojtek jeszcze nie wyjechał i ekspediuje Gucia do szkoły.
Trudne to. Robię dobrą minę do złej gry, korzystam z chwil, kiedy miewam się lepiej. Ale ciężko jest.
Justynko trzymam kciuki za stabilizację :*
OdpowiedzUsuńDziękuję, Kasiu kochana!
UsuńPowrotu do trybu uregulowanego Justynko! Przepieknych kolorowo pachnacych snow bedacych inspiracją i wytchnieniem. Pozdrawiam z drogi do Wiednia. A do Twojej Barcelony udaje sie we wrześniu. Bardzo żałuję ze nie widzialam na żywo wystawy ale dzieki Twoim relacjom mogłam przynajmniej podglądać Twoje zagraniczne podboje i sukcesy :))
OdpowiedzUsuńDziękuję, Ancyamonko! Sądzę, że po prostu Barcelona i moje wystawowe wysiłki muszą odparować - bo stabilizacja już powolutku następuje. Piękne życzenia - a ja życzę udanego pobytu w Wiedniu! Całusy!
Usuń