No więc, jak zamierzałam, siedzę teraz nad kilkoma obrazkami.
Panienka M. będzie miała dwie wersje - jedną rzymskie wakacje, a drugą - wieczorny spacer w cyprysowym gaju.
Na razie pracuję nad tłem dla tej pierwszej - dopiero na nim, w kolorze ciepłego, niemal waniliowego beżu, będzie się rozgrywała cała reszta. Praca jest upierdliwa, bowiem uzyskanie nieprześwitującej powierzchni wymaga położenia przynajmniej kilkunastu warstw.
Tymczasem po długim namyśle i niezliczonych szkicach powstała sylwetka następnej Panienki. Osobę tę znam bezpośrednio - i o tym, o ile szanowna Zleceniodawczyni pozwoli, napiszę w następnym poście.
Na dodatek przygląda mi się alienowa Pantera (ma już oczy!) - i to lubię najbardziej. Praca wre.
A to znaczy, że mam kłopoty z zasypianiem - pomysł goni pomysł, a ja przekonuję się, że wcale nie potrzebuję aż takiej ilości snu, jak myślałam.
Dobrze jest!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz