Pamiętam doskonale wyjazd do Krakowa, do Dzikiej Truskawy, i mozolne wybieranie perfum w Lului.
Ileż to było radości z testowania, jak mnie potem Harissa cieszyła (co prawda nie za długo, ale u mnie to norma).
Wtedy wszystko wyglądało inaczej.
Moje pieski żyły i miały się dobrze.
Kochany Maksio. Kochana Aza.
Dom już nie ten sam, bez nich.
Gustaw chodził do przedszkola i wydawało się, że we wrześniu trafi do przedostatniej grupy Biedronek ( a nie do Motyli - starszaków).
Sytuacja naszej rodziny też wyglądała zupełnie inaczej...TO przede wszystkim się zmieniło.
Wystawa w Mon Credo trwała i tyle miałam związanych z nią nadziei.
A teraz - za chwilę Wojtek wyjedzie do Niemiec, być może na parę miesięcy, śpiewać do kotleta, a ja wyprawię do przedszkola przyszłorocznego pierwszoklasistę.
Czasem boję się, że niepostrzeżenie dorosnę (czyt. zestarzeję się) i zniknie gdzieś moja pogoda ducha i czasem nieuzasadniona wesołość...
Na koniec - zdjęcie wspomnieniowe
Takie jest zycie' wszystko pedzi w szalonym tempie... Moze wlasnie wszystko zaczyna sie ukladac' a nastepna Twoja wystawa bedzie w Niemczech? Saga
OdpowiedzUsuńBardzo bym chciała.
UsuńW sumie mam to szczęście, że sama decyduję o tempie "dziania się" - a tzw. niezależne okoliczności zaskakują tym bardziej.
Nie bać się nie bać, wszystko będzie dobrze. Ściskam:)
OdpowiedzUsuńBędzie...inaczej.
UsuńTylko czasem znajduję włos któregoś z piesków (nigdy nie byłam fanką sprzątania) i wszystko wraca
moja rada może wydać Ci się trywialnym truizmem, ale czas najlepiej leczy rany a pustą przestrzeń po przyjacielu/członku rodziny który odszedł najlepiej wypełni nowy "mały" lokator... życie nie znosi zarówno sztampy jak i próżni... spraw sobie nowego psiaka, albo najlepiej psa i kota... będzie im raźniej a i Twoje serce szybciej zasklepi rany...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam pirath
Ja wiem i dziękuję za słuszną radę - my zamierzamy wziąć psa/y, ale dopiero, kiedy Wojtek wróci z wojaży.
UsuńPrzytulam . Niestety takie życie - wszystko się zmienia ,ale nigdy nie wiadomo - może akurat inaczej wcale nie będzie źle ;) Tylko ciężko się czasem przyzwyczaić...
OdpowiedzUsuńI jeżeli dotąd się nie zestarzałaś (dojrzałaś ;) ), to z całą pewnością nie grozi Ci to przez najbliższe 30 lat :*
UsuńDziękuję, Parabelko.
UsuńWszystko się ułoży, ściskam :)
OdpowiedzUsuńOdściskowywuję, Gryxiu.
UsuńZ przyszłością (rozumianą jako jakiś konkretny odcinek czasu) jest jak ze strachem: ma wielkie oczy. Kiedy mamy do niej daleko (okej, wiem, że to baardzo względne określenie), wtedy przeraża, tuż przed punktem 0 czasami nie potrafimy spać po nocach ale kiedy "to" już nastąpi, wtedy okazuje się, że jakoś dajemy sobie radę, ponieważ najzwyczajniej w świecie musimy, bo trudno inaczej. Nie mija dużo czasu, a przyzwyczajamy się do nowej sytuacji i żyjemy nowym rytmem dnia. Wiem, że to banał, jednak nie bardzo wiem, jak Cię pocieszyć.
OdpowiedzUsuńSzczególnie że, jak kiedyś wspominałam, i ja powoli zaczynam myśleć o ostatnim rozstaniu ze swoim sierściuchem. Mam nadzieję, jak już wcześniej ktoś wspomniał, że czas leczy rany. W każdym razie bardzo Ci tego życzę.
Wszystko będzie dobrze, Justyno! :) A na razie wykonuję w Twoją stronę wirtualnego niedźwiadka. ;)
I tego się będę trzymać...
Usuńoczywiście, wszystko to wiem i czasem nawet czuję, tylko kiedy następuje kumulacja, czasem ręce opadają. No i dochodzi jeszcze nowa sytuacja w naszej rodzinie, o której nie bardzo mogę i chcę mówić....najtrudniejsza próba, przed którą każdy prędzej czy poźniej staje.
Justyno kochana - jak to już ktoś kiedyś powiedział - panta rhei - tylko czasu do tego ciut dorzuć ... niby lepsze jest wrogiem dobrego ale tak mamy świat stworzony, że zmienia się jak w kalejdoskopie (tylko my wciąż te same) znam to z autopsji. Będzie dobrze - wiem to. Ściskam mocno, Gucia buziakuję w cudny nosek :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Kasiu...właśnie ja niekoniecznie ta sama...ale może i dobrze?
UsuńPrzejdziesz przez to.
OdpowiedzUsuńKarola
Nie mam wyjścia
UsuńMam nadzieję, że wkrótce znowu będziesz na górze sinusoidy, tego szczerze życzę
OdpowiedzUsuń