WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Aneks do Krytycznego Czwartku - Zwiedzanie MSN z Dyrektorem - Kuratorem

Słowo się rzekło, internet się pojawił, a więc przystępuję do relacji.
Nie, to nie jest dla mnie przyjemne i, powiem szczerze, zwlekałam, ile się dało - wynalazłam wymarzony zegarek na Allegro, umyłam spontanicznie lodówkę z zewnątrz, naszkicowałam dodatkową "panienkę"...
No dobra.
Zaczynam.

Zwiedzanie z przewodnikiem w MSN odbywa się w każdą niedzielę o 14stej, co tydzień jest ktoś inny.
Akurat trafiliśmy na Dyrektora Cichońskiego (na stronie figuruje jako zastępca ds. programowych - nam przedstawił się jednak jako dyr., może to jest przyjęte).

Od razu zapowiedział, że nie będzie się posługiwał hermetycznym językiem i wygłosił krótki wstęp.


Muszę napisać, że gościu na pierwszy rzut oka robił bardzo dobre wrażenie tzw. faceta z sąsiedztwa..

Oczywiście muszę pisać skrótowo, cały czas robiłam notatki i nawet, jeśli zdarzyłoby mi się coś pominąć, sensu nie zmieniłam. Tym bardziej, że o powodach, dla których eksponaty w MSN są takie, jakie są, Dyr. wspomniał od razu.

Uprzedził najczęściej zadawane pytanie publiczności - CO decyduje, że coś jest, bądź nie, dziełem sztuki.
Otóż - dla publiczności owszem, jest to być może kwestia pierwszorzędna, ale dla niego nie.
Dla niego znacznie ważniejsze jest co innego - DLACZEGO dany obiekt się w MSN znalazł i CO MÓWI - o świecie, człowieku, polityce, aktualnych kwestiach.

Można więc użyć wyrażenia "przedmioty aktywne" - tylko wówczas (oczywiście wg Dyra, nie mnie) z muzeum NIE robi się mauzoleum. Powołując się na Roberta Smithsona, przedstawił ideę, w imię której muzea powinno się "wypatroszyć" - jakby zabijając ślimaka, mieszkającego w pięknej muszli.
Oraz - nadejdzie czas, kiedy zatrą się granice i cały świat stanie się muzeum.
Przy tym Dyr zajął raczej stanowisko obserwatora, a nie zwolennika. Ani przeciwnika.
Jedyne, za czym się opowiadał, to za rozmaitością (której wg mnie boleśnie w MSN brakuje).

Czynniki widoczne w MSN sprzyjają takiemu procesowi (muzeum a nie mauzoleum) :
- rozmycie autorstwa
- zerwanie z tradycyjną estetyką

Oczywiście mnogość "aktywnych przedmiotów" w MSN wykluczała zajęcie się wszystkimi, dlatego Dyr wybrał ok. 10ciu obiektów, których status dzieła sztuki byłby najbardziej wątpliwy.

Najpierw - Miastobagno - artystka "od palmy" w Wwie wykonała fotomontaż - zdjęciu Berlina widzianego przez krzaczory zanurzone w bagnie. Miałaby być to jej propozycja, aby nie rekonstruować w mieście pałacu z XVIIIgo wieku, który został zburzony przez aliantów (na jego miejscu powstał naładowany azbestem "nowy pałac"), ale możnaby się cofnąć do czasów, kiedy Berlin był tylko trzęsawiskiem.

Następny obiekt - "lampa" nad koszem do śmieci i tekturami.
Dyr z pewnym zadowoleniem przyznał, że ta praca, zrobiona z rzeczy znalezionych na śmietniku, nie przypomina tradycyjnego obiektu muzealnego.
Wspomniał o akumulacji śmieci - jakby "akumulaturze" i o zajmowaniu się przez panią artystkę "wydalinami" miasta, które fascynuje ją jako niemal żywy organizm.


Twórczyni, którą Dyr określił (nie bez wahania) jako przedstawicielkę artystów wieku średniego (rocznik jej 1977) np. przekształciła bunkier nad Szprewą (rzeka) w hotel z wyposażeniem śmietnikowym, z siostrą nagrała film, na którym rzucały w siebie puszkami. Interesowało ją, jak w inny sposób można użytkować śmiecie.
Oczywiście najprościej zawlec je do Muzeum Nowoczesnego.
Np zgromadziła w galerii wyrzucone poświąteczne choinki, tak, że tylko ścieżka prowadziła do fotela, którego zajęcie zwiększało ryzyko obesrania przez dzikie gołębie, które, okazało się, zajęły zużyte drzewka.

Przy okazji Dyr wspomniał (niejeden zresztą raz), że właśnie 100 lat temu pojawił się - Pierwszy Ready Made - suszarka do butelek Duchampa. 1913. Jaka smutna data.
Czyli słusznie, że co chwila przy okazji Krytycznych Czw. właśnie Duchamp przychodził mi do głowy

Pamiętacie Państwo stojący na ziemi rzutnik, gdzie automatycznie zmieniały się przeźrocza? Nie tylko z psami - ale i z lumpami. Dyr opowiadał pomysłach "twórcy" - np skonstruowaniu pieska na kołeczkach, zrobionego z magnesu, ciągniętego za artystą po przedmieściach bodaj Mexico City, bowiem "spacer może być sztuką". Albo o przesunięciu wydmy wspólnie z mieszkańcami osady, żeby stworzyć im "mit", o którym mogliby opowiadać (wcześniej zauważył, że nie mają tego rodzaju historii) to również było tworzenie "niematerialnego dzieła sztuki".

Potem poszliśmy do kuli z asfaltu - okazuje się, zrobionej z warstw zdjętych z drogi podczas zmiany nawierzchni (bodaj na Ukrainie, przy okazji przygotowań do Euro).

Nad kupką dolarów z Zimbabwe Dyr. również mówił o innych pomysłach najsłynniejszego tajskiego artysty - np zeszlifowanie meteorytów i nadanie tej powierzchni lustrzanej gładkości, żeby mogło się w niej przeglądać niebo. I taki pomysł uważam za piękny, poetycki, wspaniały.


Powyższy jakby mniej.

Na pięterku już stanęliśmy przy "rzeźbie" z pcv czy klisz.


Okazuje się, że "artystka" wczesniej zajmowała się historią sztuki, żeby potem zacząć badać granice - co jest, a co nie, dziełem sztuki. Powyższy obiekt powstał w ciągu 5ciu godzin, na miejscu, można go zdekonstruować i postawić gdzie indziej, ale należy posiadać od twórczyni certyfikat.
Dyr. uważa, że to coś kojarzy się z psychodelią, eksperymentami z LSD oraz latami 80tymi, ale chyba sam popłynął.

O ile dobrze zrozumiałam, pani artystka miała pomysł na akcję "dzieł sztuki" tworzonych w ciągu 5ciu minut - nie ma co się oburzać - i tu Dyr przytoczył anegdotę (chyba starą chińską) o tym, jak bogacz - zleceniodawca zamówił u rysownika wizerunek koguta.
Czas mijał, bodaj lata nawet, a rysunku nie było. Poszedł więc bogacz do domostwa artysty, a ten powiedział : proszę bardzo - i w parę sekund wykonał rysunek.
Zleceniodawca się wściekł. Wówczas artysta zaprowadził go do pokoju obok - a tam wypchane koguty, ryciny z nimi, tysiące rysunków - wszystko to było potrzebne, żeby potem w ciągu chwili narysować ptaka.

Tyle tylko, że nie widzę analogii pomiędzy tą anegdotą a obiektami w MSN. Wprost przeciwnie, kiedy "artysta" ma okazję się wykazać czy to znajomością anatomii, czy rysunku, czy liternictwa, następuje, jak mówi Wojtek, kompromis - czyli nędza (są wyjątki).

W międzyczasie przechodziliśmy z Dyrem obok pokoiku z filmem, gdzie występowały koszmarne kukiełki - i wspomniał on, że jest to jeden z jego ulubionych obiektów. Film opowiada m in. o wojnach krzyżowych, a kukiełki wykonano wg technik z dawnych wieków. Co prawda estetyka odpowiada tradycyjnej, ale (dodał jakby dla usprawiedliwienia) autorstwo jest rozmyte (wielokrotnie używane wyrażenie) - bo należy do kolektywu Slavs and Tatars, czyli grupy twórców (niekoniecznie artystów) irańskich, chyba tureckich i polskich, którzy często poslugują się analogią obalenia szacha i komunizmu w Polsce.

Wreszcie stanęliśmy przed Magazynem (pamiętacie, zbiorowisko rur, starych części samochodów, pobitych talerzyków, wypchanych zwierząt itd.). Otóż i ten zbiór, nazwany pokojem bez ścian, jest grupą przedmiotów, które mówią - opowiadają o człowieczeństwie, a twórca, z pochodzenia Indianin (a u nich każda rzecz mówi) i poeta w jednym, gromadził je i pisał.
Nie jestem zainteresowana, co miał do powiedzenia, gdyż brak selekcji upewnia mnie co do jego nudziarstwa.

Zatrzymaliśmy się przy Regale. Tym razem podobno autor (Stańczak) nie chciałby, by jego dzieło kontemplować - zamierzał w ciągu chwili wywołać wrażenie. Zajmował się "przenicowywaniem" przedmiotów - np. tak długo przekuwał czajnik, aż wywrócił go na "lewą" stronę. Zakładał na siebie kilkaset par rajstop (też ze śmietnika, nierzadko noszących ślady użytkowania), aż krew niemal przestawała mu krążyć, a z tekstyliów tworzyła się skorupa. W 1996 roku wycofał się zupełnie, ze wszystkiego, jakby przepadł i samego siebie przenicował (słowa Dyra). Teraz powoli wraca do aktywności.

Co do 10ciogodzinnego zegara - nie jest pracą artysty, lecz rzemieślnika (czyżby komisja tak zdecydowała?). Zegar mierzy czas wg ustaleń po rewolucji francuskiej - kiedy się skończyła, ustalono rok zerowy, miesięcy miało być 10, a pozostałe dni uznano za wolne.
Czy nie szkoda, że nigdzie nie został umieszczony stosowny opis? Jakże on zmienia rozumienie zegara!
Bo musicie Państwo wiedzieć, że jest Komisja, która selekcjonuje i decyduje. Czy dana rzecz zasługuje, by się znaleźć w MSN.

W końcu znaleźliśmy się przy sznurkach - czyli przy pracy 127 Ofiar.
Zadałam pytanie sugerowane przez Parabelkę - skoro szwy służyły temu, by ciała po sekcji zwłok nie rozlatywały się (i żeby nie wypadały wnętrzności), wyciągnięcie szwów przez "artystkę" spowodowałoby destrukcję ciał. I tak się stało, twórczyni skorzystała z tego, że ofiary (zamieszek wojen narkotykowych w Mexico City) były anonimowe i zostały pochowane w zbiorowej mogile (na zdjęciu za Dyrem praca 127 Ofiar a przed nim wiadomo, co - fragment kobiecej postaci).


Przedtem owa pani miała pomysły, możnaby rzec, szyte grubszymi nićmi. Np. jako dzieło sztuki (to dopiero przedmiot, który mówi!) pokazała...język, odcięty po śmierci młodego dilera narkotykowego i przesłany jego matce (podobno konsultowała się z nią i tamta orzekła, że "artystka" może go użyć).
Twórczyni przez jakiś czas pracowała przy sekcjach zwłok i postanowiła wykorzystać wodę, którą obmywa się trupy, do...nawilżania powietrza na swojej wystawie.
Inny pomysł - ustawiła urządzenie do robienia baniek mydlanych, też wlewając weń wodę po myciu zwłok.

Wreszcie nadszedł czas na pytania publiczności. Głos zabrał Wojtek.
Zwrócił uwagę na to, że Dyr. przez większość czasu opowiadał o pracach, a jeszcze więcej o ich twórcach, czy wobec tego widz, pozbawiony obecności Dyra i jego istotnych anegdot, cokolwiek zyskuje w takim ubogim kontakcie z "dziełami"?
Dyr powiedział, że po pierwsze, można niedrogo kupić przewodnik, po drugie jest przeszkolona obsługa, którą o wszystko można zapytać, po trzecie dobre pytanie - czy dzieło bez kontekstu jest gorsze? Jego zdaniem nie, jest inne, wymaga przygotowania i tyle.
Jak z muzyką współczesną - też trzeba się do niej przygotować.

Poza tym Dyr. cały czas się uśmiechał miło i sympatycznie i przede wszystkim on miał mikrofon, w odróżnieniu od pytającego. Zapytany konkretnie o Zegar (o ileż uboższy bez opisu) zbył tę kwestię znowu powtarzając  "przy odrobinie dobrej woli można kupić przewodnik za 5 zł, pisany bez żargonu i artystycznej gwary".

I ja się odezwałam - czemu nie ma ostrzeżenia przy telewizorze, w którym pojawia się odcięta głowa. Przecież mogłabym tam przyjść z dzieckiem, które od razu podbiegłoby do wydającego osobliwe dźwięki monitora.
A więc (odpowiedź) - na dole znajduje się obsługa ( rozumiem, że - w domyśle - by nas uprzedzili) a w ogóle te zdjęcia są wyrwane z kontekstu i abstrakcyjne (!). A że ja po nich spać nie mogłam - no cóż, do tego Dyr się nie odniósł.

Już na dole, przed wyjściem, przedstawiłam Dyrowi mój pomysł.
Przypomnę.
Mianowicie MSN wynajmowałoby wybraną przestrzeń na godziny. Każdy mógłby przyjść i postawić swój przedmiot, który przez wynajęty czas miałby status dzieła sztuki, a za dodatkową opłatą Krytyk mógłby wyprodukować opis.
Dyr spojrzał na mnie z pewnym roztargnieniem "Tak, tak, to już było, wystawy tworzone przez amatorów, np. ludzi chorych psychicznie, to było."
Nie zrozumiał.
Nic a nic.

Na koniec - bomba. Zapytałam, dlaczego przy obiekcie z jajcami w pończochach widnieje napis "Praca w procesie sprzedaży". Czyżby była taka kosztowna?" - niemal śmiałam się w duchu z własnej ironii.
Ku mojemu zdumieniu Dyr z powagą pokiwał głową.
"Tak. Na razie jest ona cenowo poza naszym zasięgiem."
W. zapytał więc, ile kosztuje?
Dyr wił się jak piskorz - "Nie powiem państwu, ale ponieważ Muzeum jest instytucją państwową, ma obowiązek ujawniać takie informacje. Proszę zadać pytanie drogą mailową, bo teraz po prostu nie wiem."
W. nie ustępował "To może powie pan, ile kosztuje jakakolwiek praca?"
Dyr uśmiechnął się "Jak powiedziałem, proszę zadać pytanie mailowo."

Na koniec powiem Wam, że o ile jestem w stanie (przy odrobinie dobrej woli) zrozumieć "przesłanie" każdego z obiektów, zresztą na przeszkodzie mogłoby stanąć jedynie niedowierzanie ("Jak to? Tylko tyle?") o tyle nie pojmuję, czemu tak intensywnie lansuje się "twórców" podejmujących działania na jedno kopyto?
Niby w duchu humanizmu, a w gruncie rzeczy coraz bardziej odhumanizowane, rozmyte autorsko (celowo), nieestetyczne?
W jawny sposób odpadki intelektualne i artystyczne?

Czy gdyby nie Duchamp, historia sztuki potoczyłaby się inaczej?
Uczcijmy setną rocznicę chwilą ciszy.


47 komentarzy:

  1. Czyli, na dobrą sprawę, znowu pojawia się znane nam dobrze "wiem, że nic nie wiem". Dyrektor starał się, jak mógł, ale ja do końca przekonany i tak nie jestem. A już "zabawy" z wodą z prosektorium budzą we mnie najszczersze obrzydzenie. To dozwolone jest w cywilizowanych krajach? Mam nadzieję, że nie u nas :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba u nas też. Niestety.
      Tanie efekty.

      Usuń
    2. A ja mam wrażenie , że dyr doskonale wie , że wciska ściemy , inaczej by nie odsyłał w kółko do niedrogiego przewodnika i odpoiwadałby na pytania albo by uczciwie powiedział "nie wiem , nie rozumiem , jest tak a tak" a nie wykręcał się komunałami i powtarzaniem tego samego w kółko .

      Pani artystka od trupów jest wg mnie ciut psychicznie niezdrowa - zalatuje mi to nekrofilią szeroko rozumianą . No i przepraszam , ale wypruwanie szwów ze zwłok pomijając , że jest obrzydliwe , jest zbezczeszczeniem zwłok .

      A co do wody z prosektorium - przecież zwłoki sa myte w bieżącej wodzie , odpływającej do kanalizacji , Pod rury się podłączyła czy co ?

      Usuń
    3. Dyr wg mnie szczerze powiedział, że wartość artystyczna jest kwestią drugorzędną, a ważniejsze, by "przedmiot był aktywny", mówił itd.
      Inna rzecz, że bez kontekstu często pozostaje "martwy". Jak się komuś nie chce przygotować, to jego problem, a do przygotowania wystarczy 5 zł.
      Za ludzi bez odrobiny dobrej woli MSN nie odpowiada najwyraźniej.
      A mnie i tak szkoda, że taki Zegar pozostaje bez opisu.

      Działania pani z prosektorium mnie brzydzą, poza tym śmierdzą działaniem pod publiczkę (szokowanie), a nie humanitarnym przesłaniem.

      Usuń
  2. Scjo me nihil scire jest istotą własnej mądrości.
    Jednak ludzie rozumiejący i akceptujący "tę" sztukę są i będą. Dyskusja między zwolennikami i przeciwnikami chyba nie ma sensu. To jak dwie rzeki płynące równolegle, ale każda w innym dorzeczu i każda wpadająca do innego zbiornika, nie mają szansy na wspólny nurt.
    Oczywiście krytykować każdy ma prawo. Byle ze zrozumieniem. Każdy powinien wybierać to, co mu odpowiada.
    Natomiast kwestia zdobywania środków na zakup dzieł do Muzeum to rzecz inna. Towarzystwo Przyjaciół Muzeum w sobie wiadomy sposób pozyskuje jakieś środki. Podejrzewam jednak, że pewne pieniądze wędrują z budżetu, chociażby na utrzymanie tej instytucji. I tu zaczyna się obszar, który mi się nie podoba. Kolejny przykład wydawania pieniędzy podatników, którzy świadomie na ten wydatek by się nie zgodzili.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pokora wiedzy i własnego osądu nie wyklucza.
      Nie nazwę rzeką rynsztoku. Aczkolwiek można i z niego powybierać coś, co nie śmierdzi.
      Ad wydatków - może faktycznie mailowo można uzyskać konkretne informacje? Wydaje mi się, że ceny przy obiektach byłyby jak najbardziej aktywną ich częścią.

      Usuń
    2. Ale pytanie zasadnicze - czy śmieci czyli odpady są sztuką ? pewnie jestem konserwatywna , ale dla mnie tworzenie sztuki wymaga najpierw opanowania rzemiosła , a potem wzbogacenia go własnym talentem i osobowością . W kazdym razie wymaga posiadania jakiejś określonej umiejetności , rozwiniętej w stopniu ponad przeciętnym .A jaka to umiejetność grzebanie w śmieciach i układanie ich w kompozycje ? To samo robią nurki śmietnikowe . Upodobanie do grzebania się w brudach i odpadach jest rodzajem zaburzenia psychicznego , a nie sztuką . KOnstrukcja z klisz , którą się robi w 5 minut ? To samo się dzieje z rozmaitymi materiałami budowlanymi na placach budów , no litości .
      Mnie to wszystko nie przekonuje , i to co pan dyr mówił jest dla mnie kolejnym bełkotem , względnie językiem tak hermetycznym , że nie jestem wstanie zrozumiec , jaką wartość artystyczna przedstawia np. rozmyte autorstwo czy noszenie 20 par starych rajstop na raz . Trudno , jestem durny ciemny ludek , który woli popatrzeć na obrazy Ruszczyca niz gipsowe buty w wannie .

      Usuń
    3. Wg mnie śmieci czy odpady mogą być sztuką. Np. ja początkowo malowałam na dyktach zdjętych z ulicy (wiem, nie o to pytasz).
      W większości wypadków ostentacyjne podkreślanie "śmietnikowości" eksponatów jest sposobem, który uważam za tani. Podobnie, jak epatowanie drastycznymi scenami - krótko mówiąc, nie lubię publicystyki w sztuce, i jak Malewicz rozliczył się z realizmem, przydałby się ktoś, kto - jak część Artystów w socrealiźmie - odetnie od sztuki warstwę "dziennikarską" czy może nawet propagandową i zobaczymy, co zostanie. W Muzeach nowoczesnych zapewne nic, chociaż wciąż podkreśla się, jak ważna jest rozmaitość (w samej nowoczesności).
      Bo w MSN artystą być nie trzeba (a nawet lepiej, jak się nie jest), ale dziennikarzem - owszem. Wartość artystyczna też wypierana jest przez publicystyczną.
      Konstrukcja z klisz była robiona 5 godzin, dodam dla porządku.
      Na ASP się mówiło, że aby rzucać tubkami w obraz trzeba wcześniej lata ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć - rzemiosło typu rysunek itd. Po to, żeby tubki były wyborem, a nie jedynym znanym sposobem ekspresji. Bo to potem widać.
      Tu mam wrażenie, że umiejętności są uważane za coś nienowoczesnego, a może nawet dyskwalifikującego.

      Usuń
    4. Widzę, że Parabelka jest także ekspertem w zakresie nauk medycznych, ze szczególnym uwzględnieniem psychiatrii.

      Usuń
    5. Chyba umknęła mi wiadomość przekazana przez Dyrektora-Kuratora, jakoby autorka kompozycji kliszowej nie doskonaliła się wcześniej w rzemiośle.
      Sam byłem onegdaj świadkiem, gdy pewna malarka w ciągu 45 minut przemalowała obraz przedstawiający głowę konia, na uroczą gałązkę wiśni, która według właścicieli obrazu, bardziej pasowała do wnętrza. Była to malarka malująca bardzo tradycyjnie.

      Usuń
    6. A i owszem, Parabelka może być ekspertem w tej dziedzinie - mam nadzieję, że nie będzie mi mieć za złe, jeśli zdradzę ten szczegół.
      Pani od kliszy nie kształciła się w rzemiośle, tylko w teorii.
      Oczywiście, sama przemalowałam kota na dzbanek np
      Okno z pejzażem na głowę kobiety itd.

      Usuń
    7. Absolutnie nie mam Ci za złe ;)
      5 godzin - ok , rozumiem , skala obiektu zbyt duża , żeby w pięć minut się uwinąć , w pięć minut można by zrobić konstrukcję ze zwykłej kliszy fotograficznej ;) .
      Przemalowanie obrazu na inny dla artysty biegłego w rzemiośle nie stanowi technicznego problemu , podkreślam - dla biegłego w rzemiośle . Musi umieć , żeby wyszło .
      Chociaż sądzę , że przerobienie kupy śmieci na inną kupę śmieci jest znacznie łatwiejsze :P

      Usuń
    8. Ju - wiem , że malowałaś na dyktach , ale one były tylko podłożem do czegoś zupełnie innego . Nie dykty były dziełem sztuki tylko to , co na nich stworzyłaś ,więc śmieć jako dzieło sztuki upada ;)

      Usuń
    9. Nieee, przemalowanie głowy konia w gałązkę to łatwizna. Odwrotnie - byłoby trudniej.

      Usuń
  3. Dla mnie wywód dyrektora jest niewystarczający. Może to tylko moje wrażenie, ale jakby traktował odbiorców z pobłażaniem, "i tak tego nie zrozumiecie, stoicie za nisko", bo i tak wasz odbiór nie jest profesjonalny.
    Nie wiem dlaczego rozmycie autorstwa ma być ważne (to jak rozmycie odpowiedzialności, taki unik).
    Nie podoba mi się utopia cały świat jako muzeum. Coś tu brzydko pachnie.
    Śmieci jako surowiec artystyczny - nie mam nic przeciwko. Na marginesie dodam, że sporo bluz polarowych jest zrobiona ze śmieci - włókno jest robione z nakrętek i butelek typu pet. Ludzie przerabiają śmietnikowe meble, robią fajne rzeczy, jest handel wyrzuconymi ozdobami domowymi, porcelaną itp, dużo ciekawego dzieje się we wzornictwie przemysłowym, ale ja nie o tym.

    Nie widzę wartości, że moje dzieło jest ważne, bo ze śmieci, no i co. Ja to odebrałam, że to o bezdomnych.
    Mam sprzeciw do nekrofilii. Nie wiem czemu ma służyć. Tak samo fota uciętej głowy. Czy dyrektor Cichoński objaśnił co artysta chciał przekazać, czy mam to sama i to będzie aktywne dzieło sztuki, co usprawiedliwia?
    Mam odnieść sobie do Judyty i Holofernesa czy,że wiele niegodziwości jest na tym świecie, czy do zabitych w Palestynie?
    Ja to jestem gorszym odbiorcą sztuki, bo moje przeżycie nie jest estetycznie rozumiejące, (kiedyś czytałam o podziale odbioru dzieła sztuki i zapadło w pamięć).
    Niektórych dzieł nie czuję wcale. Nie przeszkadza mi, że zrobione w parę godzin, powstanie nie musi trwać latami w pocie i znoju. Takie folie są dla mnie martwe. Moze ktoś inny tam coś znajdzie.
    To co widziałam we wcześniejszych postach - za częścią jestem za , niektóre mnie wcale nie ruszają, a niektóre są beznadziejne.
    Sama jestem ciekawa zakulisowych rozgrywek. Dlaczego wybrano tych artystów, jakie były powiązania z kuratorem. Jak wyglądała gra o tron (o stanowisko, o zatrudnienie), czy są duże różnice w walce o awans w korporacji? Czy wtrąciła się polityka, pochodzenie?
    Nie obwiniam Duchampa, to raczej kpiarz. Ale łatwo się na niego powoływać taka "Fontanna" z pisuaru jest "widowiskowa".
    Może się na mnie obrazisz Justyno, ale złączka, flakon i kable są w duchu Duchampa. Gdybyś zrobiła to w większym formacie, byłabyś lesbijką z Izraela żyjącą z gejem, nikt by Ci nie odmówił miejsca w Zachęcie. Pewnie za ostanie zostanę nietolerancyjną hommofobem i antysemitką, ale co tam.
    Karola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ się nie obrażam nic a nic - moje prace, jako nowoczesne (i kpiarskie), miały nawiązywać do D. (w końcu prawie ready made).
      A wiesz, przyszło mi do głowy, że gdybym faktycznie...zaraz...była lesbijką, Żydówką, żyjącą z gejem to na nic nie miałabym czasu - zupełnie irracjonalna myśl, ale się pojawiła.
      Ad uciętej głowy, podobno jest wcale niestraszna, co było do udowodnienia (bo - wyrwana z kontekstu i abstrakcyjna przez kropki).
      Ad nekrofilii - praca opowiada o potwornościach i ma na nie uwrażliwiać, oczywiście jako nie - nekrofilska

      Usuń
    2. Śmieci jako surowiec wtórny - ależ tak , jak najbardziej , popieram przerób i ponowne wykorzystanie , popieram wtórny obieg przedmiotów , ale co innego przerobić butelki i korki na polar czy wymienić się z sąsiadem nieużywanymi rzeczami , a co innego zrobić przegląd osiedlowego śmietnika i zwalić to na kupę w poważnej instytucji finansowanej m.in. z budżetu państwa i nazwać to sztuką .

      Karola - masz rację , Ju miałaby szanse zostać Uznaną Artystką Hołubioną przez Kuratorów w opisanej przez Ciebie sytuacji , jako normalny malarz nie ma na razie szans ;)

      A w ogóle to nie rozumiem pojęcia "przedmiot aktywny" - czy eksponat ma mnie walić młotkiem po głowie czy jak ? Wobec tego jak będzie wyglądać przedmiot bierny , względnie - mądrzej - pasywny i gdzie jego miejsce ? Ze eksponat ma robić wrażenie ? Przecież to oczywista oczywistość i cel całej instytucji i wystawiania . Za głupia najwyraźniej jestem do właściwego odbioru sztuki nowoczesnej .

      Usuń
    3. Napisz do muzeum, albo bezpośrednio do dyrektora i wklej nam odpowiedź
      Karola

      Usuń
    4. Przedmiot aktywny to taki, co wstrząsa albo ew. daje do myślenia, a bierny - no jakiś taki obrazek piękny czy rzeźba. Ich miejsce - w mauzoleum.
      Oczywiście - ja się nie zgadzam, żeby było jasne.

      Usuń
    5. No tak podejrzewałam , że aktywny ma aktywnie wstrząsnąć , aczkolwiek brzmi to idiotycznie - przedmiot - rzecz z natury nieruchoma i statyczna - aktywny . Ale niech będzie . Gorzej z tym wstrząsaniem - po wizycie w takim rozmytym muzeum pełnym aktywnych przedmiotów człowiek będzie roztrzęsiony i rozdygotany jakby z wirówki wyszedł . Kiepska perspektywa . Wyobrażam sobie te tłumy zwiedzających ciskane w różne strony wrażeniem aktywnych przedmiotów i zderzające się ze sobą . Takie muzeum będzie musiało być obligatoryjnie wyposażone w ambulatorium urazowe , jak nic :P Za to będzie wtedy można z czystym sumieniem mówić o sztuce dosłownie powalającej i wstrząsającej :D

      Usuń
    6. Ale roztrzęsiony i rozdygotany będzie tylko człowiek po wydaniu 5 zł na przewodnik oraz zapoznaniu się z opisami.
      Mnie rozdygotało zwiedzanie z Dyrem.
      Mam więc zamiar udostępniać zdjęcia i filmy z kat. Sztuki Współczesnej, które cenię, zadając kłam temu, że preferuję klasyczną estetykę i mauzolea.

      Usuń
  4. yeeeeaaaa wysłałam maila do MSN z zapytaniem o koszt jajec w pończochch...kto obstawia , że odpowiedzą?;)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wg mnie akurat na Jajca mają podkładkę - bo nie należą do Muzeum.
      To o co pytamy?

      Usuń
    2. To napisz o które się spytać, będzie łatwiej.
      Karola

      Usuń
    3. Ale to naprawdę ciekawe ile te Jajca warte . Powiedzmy tak : para pantofli - liczmy dwie stówy , chyba że z dziadeksu to może 50 zł .Para rajstop - muszą być dobre , skoro jeszcze nie pękły , liczmy ze 30 zł ( nie naszam cienkich rajstop więc nie wiem) , wieszak do spodni - kilka złotych , para pończoch - też weźmy ze 20 , cztery woreczki gipsu nie mam pojęcia , ale chyba drogi nie jest . Plus klej czy gwoździe do umocowania na podłodze i coś do zawieszenia wieszaka z jajcami - powiedzmy dwa metry łańcucha . Wychodzi mi , że więcej niż 400 zł to nie może być warte , oczywiście nie licząc absolutnie bezcennego i wyrafinowanego poczucia humoru artysty . Pewnie przez to ostatnie MSN na Jajca nie stać :P

      Usuń
    4. A dwie żeliwne wanny z nóżkamy?
      Artystkę przywieźć, żeby zainstalowała.
      I to nie buty, tylko odlewy - też ktoś je musiał zrobić (zdaje się, że nie ona sama, dzięki czemu autorstwo jest rozmyte).

      Usuń
    5. Ajajaj , to tych wanien było dwie ??? No to autorstwo rozmyte jak akwarela utopiona w oceanie :D kto albowiem autorem wanien jest ? I to nie jednym , bo najpierw projekt wanny , potem rysunek techniczny , potem wykonanie korpusu kto inny a nóżek pewnie kto inny , potem emaliernia... A jeszcze kto wytopił surowiec na wannę a kto go wydobył...
      Pamiętam , że to gipsowe odlewy a nie buty , ale już nie mam siły za każdym razem tych cuduf sztóki wyliczać ;)

      Usuń
    6. Ajajaj, jakie okropne pytania!
      Wszak to ready madesy, jeszcze jarzeniówka była.
      Co do kabla i przedłużacza, który leżał obok jajec (do jarzeniówki), to ktoś z publiczności prześmiewczo spytał Dyra, czy przewód z wtyczkami też jest dziełem sztuki? (przewód należący do MSN). Dyr uśmiechnął się "W każdym razie nie ukrywamy tego kabla".

      Usuń
    7. Jakaż otwartość ze strony dyrekcji , chyba się popłaczę ze wzruszenia :D

      Usuń
  5. Niech powysyła więcej osób, w końcu komuś odpowiedzą
    Karola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę , że udzielą odpowiedzi wymijającej typu cena w trakcie negocjacji albo objęta tajemnica handlową , albo odeślą do działu księgowości :P

      Usuń
  6. Myślę, że obrazy Sasnala są już na stanie muzeum. Jutro zapytam MSN o nie, ze szczególnym uwzględnieniem "Anki", która nawiasem mówiąc podoba mi się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wolandzie, Dyr wspomniał o Sasnalu - jego obrazy (ale nie wiem, czy wszystkie) zostały podarowane przez sponsora, który je przedtem kupił.
      Anka jest ok, ten obrys mnie drażni, ale to szczegół.

      Usuń
    2. Mnie też Anka się podoba.
      A propos obrysu: Kiedyś, w zamierzchłych czasach, w szkole funkcjonowało tzw wychowanie plastyczne. Był to przedmiot, który spędzał mi sen z powiek. Nie z tytułu - nie lubiłam. Z tytułu - nie mogłam zadowolić Pani Od W P. O czwórce z plusem mogłam tylko marzyć. Była pewna praca domowa lub zaległa, nie pamiętam. Martwa natura. Wszyscy wiedzą, co to jest:) Namalowałam jak się patrzy (akwarele były wtedy w powszechnym użyciu), wszystko mi się rozmyło. Zdesperowana obrysowałam te wazony, jabłka na talerzu, jakiś czajnik gruba czarną kredką. I co? Pani na to: Proszę, jaka dekoracyjna praca. Jak chcesz, to potrafisz.
      Od tego czasu lubię obrysy. :D

      Usuń
    3. O , u mnie na wych-plast używało się wyłącznie plakatówek ew. w drodze wyjątku mogły być gwasze . Akwarele nie wchodziły w grę ;) Tak samo żadnych wyrafinowanych zadań jak martwa natura - szczytowym dokonaniem artystycznym była rzeźba z mydła do prania :D

      Usuń
    4. Parabelko!
      Znakiem tego jesteś ode mnie młodsza. :)
      Moja Pani pewnie wybiegała trendom naprzeciw, ponieważ rzeźby z szarego mydła też pamiętam. Nie wiedzieć czemu rzeźbiłam popiersie Kopernika. Chociaż.... mogło być gorzej, w kwestii tematu rzecz jasna.:)

      Usuń
    5. Aniu , ja to prawie piramidy pamiętam ;) mnie z mydła wyszedł bardzo koślawy człowieczek siedzący na jakiejś skrzyni , bo niestety wyobraźnia przestrzenna nie jest moją mocną stroną :P

      Usuń
    6. U mnie pani od wych. plast. sama wszystko obrysowywała, jeśli ktoś się nie wykazał. to było obowiązkowe.
      Z mydła wyrzeźbiłam mordę a la posąg z Wyspy Wielkanocnej.

      Usuń
    7. Ale tu się sentymentalnie zrobiło... ja swoją Panią "od plastyki" wspominam bardzo miło, kobieta miała nie tylko dar do opowiadania o szeroko pojętej sztuce (cyt. "Sztuka jest jak gówno, należy ją czuć, a nie rozumieć"), co była też całkiem zdolną "pejzażystką" (jej martwa natura wisi do teraz u znajomej moich rodziców, piękny obraz, choć całkowity brak w nim informeli) ;) Ja do sztuk plastycznych zawsze "dwie lewe" miałem, choć starałem się, ile sił w rękach. Zawsze wisiała nade mną "klątwa" starszej siostry, która potrafiła człowieka przedstawić tak, że przypominał człowieka, a nie (jak w moim przypadku) malowidła z jaskini Lascaux ;) Pamiętam też, że Pani M. nie znosiła "cieniowania bokiem ołówka", jeśli wiecie, co mam na myśli. Na lekcjach ze "sztuki nowoczesnej" (przepraszam za brzydkie słowa) stworzyłem dzieło pt. "Żarówkom śmierć", litrowy słoik po kompocie okleiłem od dołu i od góry folią aluminiową (tak, że wnętrze było doskonale widoczne), a od spodu dekielka, wewnątrz, przytwierdziłem żarówkę pomalowaną czarną farbą. Chyba wyprzedziłem swoje pokolenie, wyrazy uznania mile widziane ;)

      Usuń
    8. Zaskoczyłeś mnie - składam wyrazy uznania.
      Jeśli jest to "przedmiot, który mówi" - jak możnaby go rozumieć? Czyżby światło to zagłada? W każdym razie nie mam wątpliwości, że wyraziłeś swój protest. A może i dwie lewe ręce pomogły? Poszukałeś wyrażenia siebie w takim obszarze, któremu dałbyś radę.

      Usuń
    9. Ja bym powiedziała że wyjaśnienie jest dość proste - jak się żarówkę zapaćka , nie będzie widać że świeci , a jeszcze do tego zamknięcie w słoiku , z natury swej przeznaczonym do przechowywania rzeczy w stanie płynno-półpłynnym czyli zabójczych dla żarówek , to już zgon na miejscu ;)
      Jestem pewna Gryxiu , że taki ZUJ , Zachęta czy MSN z ochotą przygarnęłyby więcej Twoich dzieł ;)

      Myśmy na wychplaście musieli kiedyś stworzyć konstrukcję z pudełek od zapałek i zrobiłam coś , co określiłam jako , o zgrozo , Centrum Sztuki Współczesnej :DDD Były to dwa równoległe do siebie acz powyginane skrzydła budynku a między nimi łącznik na wysokości ostatniej kondygnacji . Dostałam piątkę :DDD

      Usuń
    10. Nie może być! Że też taki temat wybrałaś!
      Do do pracy Gryxia, no tak, wiadomo, że "Żarówkom Śmierć" - ale dlaczego?
      Z pobudek ekologicznych?
      Jako pochwała ciemności? Albo jej pragnienie?

      Usuń
    11. Żeby było ciekawie ;) na lekcjach wychplastu raczej się nie myślało o uzasadnieniu ;)przynajmniej u mnie :P trzeba było tylko spłodzić coś , co mogło zostać zaakceptowane .

      Usuń
    12. Muszę Was niestety rozczarować... moja "instalacja" nie miała żadnego przesłania, a przynajmniej ja jej żadnego nie nadałem. Powstała jedynie z chęci wyróżnienie się na tle klasy (a czy mi się udało, tego już dzisiaj nie pamiętam) ;)

      Usuń
    13. Tak sądziłam - szło mi tylko o nazwę ;)w szkole motywacja jest czysto pragmatyczna - zaliczyć ;)

      Usuń