Znowu.
Wpadłam na parę dni, licząc na to, że złapię trochę jesiennych kolorów, natchnienia, oddechu.
Licząc na cud pogodowy - bo, jak wiadomo, mamy porę deszczową.
Zobaczymy - ale dziś nie pada, a nad jeziorem, przed chwilą, na niebie zabłysło parę gwiazd w chmurowych dziurach.
Jest nadzieja.
Na brzozy się spóźniłam, ale kolory jeszcze gdzieniegdzie widać.
Moja Promenada.
Tylko poeci, i to dobrzy, mogliby wyrazić, co czuję.
Tym razem, pierwszy raz w życiu, towarzyszyło mi poczucie spełnienia i jakiejś szczególnej mojej obecności tutaj. Nie tylko dlatego, że paraduję w brokatowych kaloszach
To jednocześnie dziwne i wspaniałe, że będą tutaj jakby wchodzę w swój obraz. Pejzaże stały się teraz moją nową namiętnością. Spokojem, że będąc gdziekolwiek, mogę stworzyć Moją Promenadę - farbami.
Moje drzewo - duftart do perfum Scent Costume National, Drzewo było ze mną w Barcelonie
Albo Sosny - jeszcze niedokończone
Po prostu myślę, że jeśli coś tak silnie działa na mnie - to nie TYLKO na mnie.
Rozumiecie...?
A tymczasem w najbliższym wpisie Mucha.
Fragment na zachętę
(dodam na koniec)
Przekazujesz - w każdym razie ja to czuję bardzo silnie i wiem, co tam jest i co chcesz pokazać .
OdpowiedzUsuńMucha już mi się podoba :D
Właśnie, co tam jest... tajemnica i odpowiedzi na wszystkie pytania :)
UsuńPoza - czasowość.
U nas brzozy ciągle jeszcze w pełnej krasie żółci i pomarańczów (pomarańczy?), jednak im dalej na wschód, tym sezon wegetacyjny krótszy ;)
OdpowiedzUsuńO, to zazdroszczę! Rok temu, dokładnie rok, brzozy całe były ulistnione. Ale gdybym przyjechała wcześniej, skazana byłabym na deszcz - a teraz niebo dosłownie wybite gwiazadami
UsuńGryxiu - pomarańczy
Usuń