WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

wtorek, 9 sierpnia 2016

Wpis żartobliwy wakacyjny

Mili Państwo...
znowu, niespodziewanie, kiedy byłam już spakowana, zaskoczyły mnie tzw. okoliczności przeszkadzające i wydawało się, że muszę wszystko powyjmować z torby - co zresztą w złości zrobiłam. I tak, jak mój Tato, rozbierający z upodobaniem różne mechanizmy na części, kiedy składał je z powrotem, był zaskoczony, bo zawsze zostawało Mu parę śrubek, tak i mnie w bagażu różnych rzeczy brakuje, o czym przekonuję się na bieżąco.
Drobiazgi - lakier do włosów, specjalistyczne odżywki mam, ale uczesać się nie uczeszę - żadnego zgrzebła nie wzięłam.Zamiast normalnych kapci zabrałam twór ze skóry a la kierpce. Wydają przedziwne dźwięki podczas nawet najmniejszego kroku - trzeszczą, zgrzytają - to mi przypomniało mój skórzany płaszcz z czasów studenckich. Nie tylko śmierdział jak stara koza, był również głośny - gestowi ręki, ba, nawet ruchowi głowy towarzyszył odgłos jakby zeschniętego drzewa zginanego wichurą.Oraz nieco silniejszy odór kozy.

Podróż w zasadzie minęła bez przeszkód.


Gustaw do czekania się przyzwyczaił. Wymarłe dworce mają swój klimat






Autobus wyznaczony na 16.45 przyjechał o 16.40 - Gucia usadowiłam w środku, kierowcę poprosiłam o pomoc w zapakowaniu walizy do luku bagażowego, a że człowiek z niego był żartobliwy, zagaiłam pogawędkę
"Niedługo wysiadamy, w Jabłonce"
"Kto jedzie do Jabłonki?"
"No ja i syn"
"Do jakiej Jabłonki?"
"Jedzie pan do Olsztyna, tak?"
"Tak"
"Przez Butryny?"
"Jakie Butryny? Ja wiem, co ja mijam...?"
"A w Jabłonce pan się nie zatrzymuje?"
"Jakiej Jabłonce?"
"A pan z Bartczaka jedzie?"
"Z Bartczaka? Z Mobilisa, spóźniony jestem"
"GUCIU!!!! wysiadamy!" - bo oto dwa kursy nałożyły się na siebie - ten nasz, Bartczak, podjechał chwilę później, a gdyby nie moja mini rozmówka, wylądowalibyśmy w Olsztynie bez możliwości powrotu.
Ale udało się - i zajęliśmy nasz barak dwa metry od jeziora


(to zdjęcie z werandy - jak będę mieć dom, to na pewno z werandą)
W baraku, po upalnym dniu, ku miłemu zaskoczeniu nie przywitał nas gorąc. Lubię tu być


Telewizor nie działa, ale na komputerze już znalazłam serię Opowieści Niesamowitych - jako pierwszy wybrałam odcinek pt. Kobieta Jeleń.
Gustawo przyssał się do telefonu


Z cyklu - wzięte w ostatniej chwili - mam tu zegarek, bardzo przyjemny, tylko ma jedną wadę. Nie widzę na nim cyferek, niestety, przy gorszym oświetleniu. Chciałam, siedząc nad jeziorem, włączyć światełko, ale poza pikaniem żaden z trzech przycisków nie reagował - do czasu! Nagle rozbrzmiał alarm, z wyjątkowo natarczywym dźwiękiem, niosąc się podwójnym echem po wodzie - w popłochu zaczęłam wciskać co popadnie - zrobił się jeszcze szybszy.
Teraz nie wiem, co będzie w nocy, bo co prawda umilkł, ale coś tam mryga na ekraniku, jakaś trąbka czy co - nie widzę. Gdyż silniejszych okularów zapomniałam.

Do snu ukołysze mnie pomruk stojącej na werandzie lodówki Mińsk, chyba starszej ode mnie.
I mam nadzieję na dobry sen, choć na kolację wzięłam kabanosy, których okres przydatności skończył się w marcu 2015 - kruchutkie, niszowy smak, specyficzny, dla znawców.
Ale czuje się bardzo dobrze i mam zamiar to kontynuować.

2 komentarze: