WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

środa, 17 sierpnia 2016

Krytyczny Czwartek - wspomnienie II

Zapraszam serdecznie na drugie Wspomnienie z cyklu Krytyczny Czwartek.

"Nie będę już pisać wstępów - zainteresowanych odsyłam do poprzedniego Krytycznego Czwartku.
Tak więc doszłam do wniosku, że "sztukę" (trzeba znaleźć na to zjawisko jakąś inną, adekwatną nazwę) bieżącą w CSW (lub z Zuju - od Zamek Ujazdowski) można podzielić na 3 kategorie :
- przepływowo - refleksyjna
- dowcipna
- zaangażowana

Jeśli założyć, zgodnie z prawdą, że jestem odbiorcą wnikliwym i starającym się, to z mojego punktu widzenia kat. 1 jest najmniej wkurzająca.
Co nie znaczy, że wartościowa. Po prostu dwie pozostałe są dużo gorsze. I przykre.

A więc - znowu na pierwszym piętrze przywitał mnie szum (morza) i stukanie (skorupki) - czyli Kobieta Zbierająca Małże (swoją drogą, ciekawe, czy autorka słyszała o sztuce Stara Kobieta Wysiaduje?).
W salce filmikowej naprawiono, niestety, projektor i zamiast wytchnienia w wielkim błękicie, oznaczającym awarię, starsza pani ze śladami dawno zgasłej urody ćwiczyła ni to tai chi ni to coś.


Drugi odłam na drugim piętrze to sztuka dowcipna.
Niejaki C (litera wybrana losowo) prezentuje nam kilkanaście "projektów", które są kompletnie niezrozumiałe bez kogoś, kto o nich opowie. Czasem jednak po wyjaśnieniach wie się jeszcze mniej.
 
 
 
 Zdjęcie na górze to części męskiej garderoby w gablotkach.
Czy budzą jakieś uczucia, jeśli się nie jest molem?
ALE po objaśnieniu specjalnie przeszkolonej pani przewodniczki dowiadujemy się, że mamy do czynienia z dowcipem, i to gorzkim - obnażającym mechanizmy rządzące rynkiem sztuki - ciuchy należą do licytatora, który sprzedawał je zdejmując z siebie - i podobno niesamowita jest możliwość obserwacji momentu, kiedy rzecz "nasza" taką być przestaje i byle przedmiot staje się dziełem sztuki. Bla bla bla.
Krytyk (zapewne pani kurator Ewa Gorządek) objaśnia :
"Poprzez zakwestionowanie mechanizmów funkcjonowania świata sztuki (Ce) zwraca uwagę na kwestię kreowania symbolicznej wartości oraz zależności między sztuką a ekonomią".

Czyli Ce mówi :
"Patrzcie, głąby, w te gablotki, bo nawet, jak wam wytłumaczę, czemu tu są skarpety, to i tak zapłacicie, żeby je oglądać, bo mi dali na to dwie sale" - to moja subiektywna interpretacja.

Wszak około stu lat temu taki sam chwyt zastosował Duchamp, pokazując w galerii muszlę klozetową.
Ani to śmieszne, ani odkrywcze. Rozbierany poker jest 1000 razy fajniejszy, niż licytator, którego bielizna nie podlega licytacji - czyli rozbiorowi.
Do działań Ce jak ulał pasuje pytanie : "To żart czy wysiłek?"

Ce ma jednak dużo więcej do zaproponowania - oto w wielkiej sali wiszą kolosalne obrazy.




Ale nie on je namalował, tylko chińscy kopiści, którym dał zdjęcia gołych ścian w rusztowaniach z budowy nowego muzeum i kazał dodać to, co by chcieli w tym muzeum zobaczyć.
Oczywiście i tu spotykamy się ze szczegółowym wytłumaczeniem owych pseudointelektualnych wygibasów, ale już ich nie zapamiętałam.

Co on tam jeszcze wymyślił :
w proporcjach 1:1 wyrzeźbił ludzi udających nieruchome posągi ("zmieszał fikcję z rzeczywistością" - jak pisze krytyk, ale po co już nie pisze).
Wynajął ciężarowców, żeby podnosili pomniki, kreci z tego film opatrzony relacją przypominającą słowotok dziennikarzy sportowych (zdjęcia - cała ściana w wielkiej sali, projektor i siedziska - połowa pomieszczenia, druga połowa - sztangi leżące na ziemi). Krytyk : "Premierowa praca, łącząca w oryginalny sposób sport, sztukę i historię. Podjęcie kwestii funkcjonowania naznaczonej historią przestrzenie publicznej". PO CO?

Ce to prawdziwy kpiarz, mądraliński, pozujący na stańczyka, "bawi się" naszym kosztem - tak! - organizując następujące performanse :
- przez tydzień strzela z łuku do produktów w supermarkecie, odżywiąjąc się tylko nimi (krytyk : "Ten niecodzienny obraz (!) porusza bardziej generalną kwestię naszych zachowań w społeczeństwie konsumenckim")
- na targach sztuki w Kolonii zatrudnia osoby pracujące w telezakupach, by sprzedawały w ten sposób dzieła sztuki
- zdobywa pieniądze od biznesmenów, aby zrobić okładkę nr 23 do magazynu o sztuce, w zamian za umieszczenie na owej okładce znaków firm. Idzie do kasyna, stawia wszystko na 23, pieniądze przegrywa i wobec tego nie zatrudnia grafika, ale pieczętuje pismo za pomocą stempla z kartofla. Ha ha ha. 
- nie mając pomysłu na wykonanie prac na Biennale w Wenecji (!), dzwoni do włoskich jasnowidzów, by mu powiedzieli, czy zaistnieje na biennale. Dostaje twierdzące odpowiedzi, które nagrywa i puszcza jako swój udział w Wenecji - i osiąga wielki sukces (niestety - nie  żartuję)
- prosi krytyków, by napisali recenzje jego nieistniejącej wystawy, umieszcza je w butelkach, a na ścianie wiesza zdjęcia flaszek z nazwiskami



Czy naprawdę NIKT się nie miał skojarzeń z nabijaniem w butelkę??? (krytyk - na poważnie : "Sztuka recenzencka została włączona do wystawy i unieśmiertelniona, ale też pozbawiona siły, która ujawnia się w otwartym dyskursie").

Wszystkie te działania może byłyby śmieszne (choć przydługie), ale jako anegdotki, a nie dzieła, pokazywane na całym świecie - i, co tu dużo mówić, zabierające miejsce prawdziwej sztuce.

Co jeszcze proponuje Ce? Zamieszcza fotografie dzieci z obrazami obok. Dzieci miały swoimi słowami opowiedzieć to, co przedtem wyłuszczał twórca dzieł na ich temat. Tylko, ja się pytam - czemu zdjęcia? Przecież to bzdura - najciekawsze byłoby usłyszeć, CO mówiły dzieciaki. Przecież to pomysł na przerywnik w Telewizji Śniadaniowej, a nie sztuka! Nawiasem mówiąc, działanie nazywa "Projektem Matrix".

Przecież Ce robi eksperyment - na ile można sobie pozwolić, drwiąc z krytyków i publiczności?
Otóż NIE MA takiej granicy.
W kolejnym "projekcie" Ce zostaje rzekomo zamieniony w gołębia ( przez tydzień nikt go nie widzi), dyrektora muzeum pyta, kim chciałby być i zamienia go "po magicznym zabiegu" w pudla, a widzów przedstawia jako Stado - tak, proszę Państwa - stado BARANÓW



Czy nadal uważacie, że na sztuce trzeba się znać? Chcecie być baranami?
Zastanówmy się, jakimi umiejętnościami musiał się wykazać taki Ce, żeby zaistnieć na międzynarodowym "rynku sztuki"?
Przecież, żeby zdobyć najgłupszą pracę, musimy dwoić się i troić i udowadniać, że się nadajemy.

Podoba Wam się, że CSW robi Was w ZUJA?
Bo mnie nie.

O sztuce zaangażowanej, czyli filmie (45 min), gdzie rżną się analnie czarni z białymi lub odwrotnie (mężczyźni - kobiety, mężczyźni - mężczyźni), co ma być protestem przeciwko rasizmowi oraz innych "pionierach analizy form partycypacji poprzez sztukę abstrakcyjną" opowiem kiedy indziej.
Teraz nie mam siły.

Ale gwarantuję, że za tydzień do Zachęty pójdę wypoczęta.

3 komentarze:

  1. Sztuka powinna wywoływać emocje. Pozytywne . Negatywne . Kiedyś łączono emocje z doznaniami estetycznymi. To moje prywatne zdanie Nie jestem ekspertem w sztuce przez wielkie S. Dziś emocje łączą z szokiem Do bezradności dołożyć legendę . Znam to z fotografii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też uważam, że sztuka powinna wywoływać emocje, jednakowoż emocje może wywoływać nie tylko sztuka (casus kwadratu i prostokąta - nie każdy prostokąt jest kwadratem, ale każdy kwadrat jest prostokątem).
      Kpiny z widza również wywołują emocje - nie u wszystkich, niestety, a szkoda.

      Usuń
  2. Jakim cudem przeoczyłam ten wpis ???
    Niemniej nadrobiłam i nadal jestem pełna podziwu , ile pracy wyobraźni i starań trzeba , żeby wyprodukować coś, co się nazywa sztuką współczesną . Mnie by się nie chciało ,wolałabym coś po prostu namalować albo wyrzeźbić, ale cóż, nie jestę artystą ;P

    OdpowiedzUsuń