WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

poniedziałek, 20 lipca 2015

Wpis leśno - żartobliwy


Z góry Państwa uprzedzam, że trzeba uważnie oglądać zdjęcia - te sytuacyjne. Jest wiele interesujących i zabawnych szczegółów.
Więc, Szanowni Czytelnicy, moje wakacje nie wyglądają do końca tak, jakbym chciała - nie ma z nami mojego męża, który tyra w stolicy. Dlatego musimy sobie radzić sami - ja i Gucio.
Ach, jaka szkoda, że Wojtek nie widział mnie nie widział na festynie (w Lipowie, 90ciu mieszkańców), kiedy brałam udział w konkursie rzutu gumiakiem (na odległość). 23 facetów i ja jedna kobieta.


Przyznam, że było mi trochę głupio, ale Pani Teresa (gospodyni), Zuzia (wnuczka) i Gustaw zagrzewali mnie do walki, więc nie zrezygnowałam. Pani Teresa udzieliła szczegółowych wskazówek, jak but chwycić.
Przy aplauzie widzów zajęłam trzecie miejsce... od końca.
Ku uciesze gawiedzi gumiak prawie zawsze lądował w stawie - kiedy go wyławiano, używano drugiego.


Gucio startował w biegu w workach



Biedak wywrócił się tuż przed metą, a miał szansę na wysokie miejsce. Co tu dużo pisać - zrozpaczył się, ale na szczęście wystartował nowy konkurs - na najlepsze ciasto.
Jak pieką gospodynie, przekonałam się dawno temu, kiedy z Mamą wyjechałam do... nazwy miejscowości nie pamiętam, ale nazwę rzeki, nad którą leżała - owszem. Rzeka nazywała się Kiełbaska. I tam, również na festynie, zostałyśmy poczęstowane najlepszymi wypiekami.

Tutaj ciast było takie zatrzęsienie, że nie do przejedzenia - wygrał śmietanowiec ze świeżymi jagodami.

Za chwilę - konkurencja - najszybsze ubicie piany z białek.



Atmosfera bardzo luźna - i zawsze w samym środku znajdował się piesek zwany Małym, niby stary, głuchy - lecz obdarzony fantastycznym instynktem do znajdowania smacznych kąsków.


Gustaw bawi się tutaj znakomicie - ma koleżankę Zuzię. Dogadują się lepiej, niż świetnie



Powyżej krótki kurs lepienia z gliny. Lód się roztapiał - tak synka zajęło robienie dzbanuszka.



Najbardziej widowiskowe okazało się przeciąganie liny - starsi i grubsi kontra umięśnieni młodzieńcy





Wygrali starsi!
Moją uwagę przykuła ręka moderatora zajęć z gliną


Synek bardzo szczęśliwy na wyjeździe




Ciągle razem - tysiąc pomysłów na zabawę



No powiedzcie, czy ta dziewczynka aby nie potrafi fruwać?


Zadziwia mnie zgodność tych dzieci - w szkole towarzystwo Gucio ma różne, wcale niewielu przyjaciół.
A tu - tak miło (na zdjęciu z biedronką na palcu)


Oboje są łagodni - choć niespokojni, po dziecięcemu.

Muzyka!


A ja również się cieszę - tak, rozumiecie, mam za domem



Dziś byliśmy na wycieczce rowerowej - 14 km (chyba najdłuższy rowerowo dystans Gustawa)



Oczywiście odwiedziliśmy Moją Promenadę


Na mostku zgromadzenie dzieci - bo tak się nagle niespodziewanie wypogodziło. A i widok ładny


Tak się gorąco zrobiło, że trzeba było przysłonić głowę


Cieszę się bardzo, że synek ma zajęcie, bo nie narzekam na brak czasu na malowanie


Do tego pachnę sobie czymś, czego Wojtek by nie zniósł - zapach duszny, tłusty, brudnawy i bardzo piękny


I na koniec chyba najspokojniejsze zdjęcie z tutejszych


Doszło do tego, że wczoraj napisałam rymowany (uwaga) wiersz - drugi w swoim życiu. Popatrzyłam sobie z niebo - i takie mi się ładne zdanie ułożyło, że zaczęłam szukać dalszego ciągu. Malowanie to pikuś przy tworzeniu poezji. Nic nie jest dość doskonale - w stosunku do pożądanego przekazu.
Tylko mężowi go wysłałam.
W obu moich utworach (pierwszy to obowiązkowa praca domowa z polskiego) występują nietoperze.
I wiem, że nie pójdę tą drogą.
W. przypomniał mi, że na pczątku naszej znajomości potwornie się bałam, że pisze bądź napisze jakiś wiersz. W przeszłości mialam do czynienia z pretensjonalnym twórcą traktatu i nie wspominam tego dobrze.
Aż musiałam się poradzić Taty, co robić - gdyż konkurent pochodził z gatunku "Ani odskrob, ani odmocz".
"Justysiu, kiedy zapyta cię o zdanie na temat swojego dzieła, powiedz tylko, że to jest złe i głupie"
Poskutkowało.

Poezja w takim miejscu sama się prosi - na szczęście nie moja
"A tam w mech odziany kamień
Tam zaduma w wiatru graniu
Tam powietrze ma inny smak"


I tym się z Państwem żegnam - następny wpis - malarski.
Panienkowy.

2 komentarze:

  1. Co ja mogę powiedzieć - pięęęęęknie tam masz.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Parabelko! To prawda - ostatnio oswajam nowe okolice. Jeszcze nie odbieram ich jako "moje". Zostało 9 dni. Ciekawe. Ja się bardzo przywiązuję do miejsc - okazuje się, że mimo niewątpliwego piękna, potrzebuję czasu, by świeżo widziane obdarzyć uczuciem.
      Kiedyś o oswajaniu napisała znajoma - i miała rację. Wtedy Jej tej racji nie przyznałam

      Usuń