WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

poniedziałek, 27 lipca 2015

"Bohomaz"

No więc, mimo kojących okoliczności przyrody i nieśpiesznego tempa, oraz, niestety, późnej pory (mija pierwsza w nocy) - wzięło mnie.
Na malowanie.
Ileż ja chwil, siedząc na pieńku lub zasypiając, spędziłam, wymyślając nową Panienkę! O ile postać istnieje (obrazkowa), i to od dawna, a nawet i tło - wciąż mi było mało. Szaleństwa tu trzeba, ryzyka, zniszczenia.
I koniec radosny.


Zaczęło się jak zwykle od postawienia wczoraj wybranych kolorów nieopodal przyszłego obrazka, blisko łóżka, żebym mogła na to wszystko rano spojrzeć.
Nie wiem, czy wrodzona (nauczona?) obowiązkowość, czy ciekawość, doprowadziły do kategorycznych działań (bez liczenia się z zużyciem farb).


Uprzedzając niepokój Szanownej Zleceniodawczyni (niespodzianka to ma być), oświadczam, ze wszystko się zmieniło i jeszcze wiele razy zmieni.
W pewnym momencie aż zachichotałam, bo stworzyłam prawdziwy bohomaz, jak Litwini na jednym z plenerów. Produkowali oni w dużych ilościach takie oto wytwory :


Po cichu wszyscy z nich drwiliśmy (my, znaczy reszta malarzy), ale Litwini (zdaje się, że była to niewiasta i mężczyzna, lecz "pani" podobna była do drwala i maniery posiadała również takie...leśne) z ponurymi minami wyrabiali dzienną normę - nie mniej niż 10 sztuk. Nie byli skłonni do żartów. Żadnych.

Kiedy już przyglądanie się stanowi Panienki na ww. zdjęciu przestało mnie bawić i upaprałam się po łokcie, pomógł zlew (woda) i wyeliminowanie wszystkich barw poza czerwienią (pierwsze zdjęcie).
Teraz, niestety, muszę czekać na światło dzienne, bo z farbami, jak z kamieniami - najżywsze są na mokro.
Lady in Red?

 .
Z pewnością nie.
W zamiarze ma być to obraz pełen energii, wielobarwny, dynamiczny - w końcu powinien odzwierciedlać osobowość "portretowanej". Będę negocjować, czy jednak mogę pokazywać i pisać co nieco tutaj.
A teraz wyjdę na dwór i sobie popatrzę. Ochłonę.


(kombinuję, żeby ten widoczek uwiecznić malarsko, nawiasem mówiąc)

2 komentarze: