WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

czwartek, 25 lipca 2013

Krytyczny Czwartek nr 6 - z Muzeum Sztuki Nowoczesnej cz. 3

Szanowni Państwo, jedni mają zdolność syntetyzowania, a inni, do których ja się niestety zaliczam, potrafią opowiadać tylko chronologicznie.
Tak więc dziś kolejny Czwartek z MSN i na początek obiekty z parteru, które nie znalazły się w poprzednich relacjach.


Tak, tak, dobrze widzicie, to dywan. Platforma, na której leży, została podświetlona na niebiesko, opisu brak - a nazywa się z angielska Slavs and Tatars i pochodzi z kącika wschodniego (czyli grupy twórców zza wschodniej granicy).
Plusem pracy jest to, że całkiem wygodnie się na niej siedzi, co zrobiłam ośmielona podobnym zachowaniem pana z ochrony.

Można sobie z dywanu popatrzeć na dzieło  - kto zgadnie, pod jakim tytułem? Zaskoczenia nie ma - Azja. Jak widać - jest duża. I czerwona.


Z lewej za pomocą markera na białej ścianie inny "artysta" stworzył Notatnik Warszawski - zamieszczam tylko 2 zdjęcia, choć prostackie skojarzenia i "żarty" zajmują dobre 10 metrów kwadratowych.
O nieudolności nie wspomnę.



Niedaleko rzeźba człowieka "z nazwiskiem" (nie Sasnal, tylko ten drugi), która kojarzy mi się z przerażającymi mnie jako dziecko manekinami w sklepie odzieżowym z zepsutym neonem "Upiory Dziecięce".
Twarz jest po prostu kiepsko zrobiona - na realizm za słaby warsztat, na kreację też nie ma miejsca. 


Nieopodal kurtynka we wnęce - co nieomylnie wskazuje miejsce pobytu projektora.
Wyobraźcie sobie Państwo, że kiedy zobaczyłam te szkaradne kukiełki na filmie, miałam ochotę natychmiast wyjść, nie otwierając oczu.
Ba! Nawet się przestraszyłam, że w mojej wyobraźni zostanie wspomnienie tej szpetoty - w dzieciństwie obejrzałam film animowany, którego się po prostu bałam, choć występował w nim tylko przechodzień z parasolem. A jednak nastrój był tak dojmująco smutny, a przy tym sugestywny - że filmik zaśmiecił mi wyobraźnię na lata!
W opisywanym przypadku przedstawienie kukiełkowe jest osnute wokół opowieści z zamierzchłych wieków (XI w.) - jedna np działa się w Jerozolimie. Fabuła raczej krwawa.


TU były zdjęcia ohydnych kukiełek




Zastanawiam się, czy - szczególnie przed wejściem do takich "jam", nie powinny być umieszczane ostrzeżenia typu "UWAGA! Niebezpieczna koncentracja Brzydoty" albo np "Uwaga! Członek" (dla matek z dziećmi czy miłośników/czek).

UPRZEDZAM - w niedzielę zdjęcia kukieł likwiduję z Brulionu. Nie życzę sobie, żeby coś tak wstrętnego znajdowało się na moim blogu (zrobione).

Powiem Wam, że z ulgą zeszłam do podziemi.

A tam, jak diabeł z pudełka...kwestia żydowska. Trzy WIELKIE sale, trzy filmy.
No niby można usiąść i oglądać, ale ja tak nie umiem - nie wiadomo, w którym miejscu taśmy mielibyśmy się znajdować, zazwyczaj ile trwa film, też zazwyczaj nie wiemy. Z jakiegoś powodu ten You Tube jest, jaki jest.

Poczytać sobie można za to. "Głównym tematem prac jest idea Ruchu Odrodzenia Żydowskiego w Polsce, stworzonego przez artystkę ruchu społeczno - politycznego, stawiającego sobie za cel powrót ponad 3 mln Żydów do ojczyzny ich przodków (?).
Splatają się tu wątki syjonistycznych marzeń, antysemityzmu, Holocaustu, izraelskiego ruchu osadniczego i palestyńskie prawa do ziemi.
To eksperymentalna forma grupowej psychoterapii, podczas której narodowe demony są budzone i wywlekane na światło dzienne".



Robię duże zdjęcie, żeby było widać symbole na flagach.

Ad kwestii żydowskiej - na piętrze gość od Arbeit Macht Frei pokazał swoją inną pracę.


To nie podpórka do pomidorów, tylko Krzyż dla Dwóch. Ponieważ "pracę" wykonał artysta żydowskiego pochodzenia, zastanawiam się, jakie ma ona znaczenie? Czyżby chciał w ten sposób powiedzieć, że istniał drugi Chrystus? Zaznaczam, to tylko domysły,  opisu bowiem brak.

Ale wracając do podziemi - w drugim ich końcu wchodzimy do sali, od góry do dołu wypełnionej "zbiorami" małżeństwa pani Kulik z panem Kwiekiem - nazwali się "KwieKulik" i w swoim mieszkaniu na warszawskiej Pradze uruchomili "artystyczną" działalność (lata 70te).
Przyznaję, miałam kiedyś blisko (zbyt) do czynienia z człowiekiem chorym na nerwicę natręctw i na widok tego "zbieractwa" mróz przeleciał mi po kościach.




Jak widać na załączonych obrazkach, nie przebierali specjalnie. Specyfiką ich działań było dokumentowanie - a więc mamy zdjęcia - Kulik lepi gliniany dzban, potem Kulik z gotowym dzbanem, ich dziecko na tle ściany, plamy po sikach na klatce schodowej - wyświetlają się na monitorze w nieskończoność.

Ale nie tylko karteczki wypełniają pomieszczenie- bo oto mamy całe ściany w rycinach, powycinanych (!) z niemieckiej encyklopedii z przełomu XIX/XXgo wieku.


I tu wstrząsnął mną dreszcz po raz drugi - na widok tak zniszczonego zabytku (!). Dwie duże ściany. W wycinankach.

Ale z jakiego powodu? Bowiem mamy do czynienia z protestem...przeciwko sprawcom II wojny światowej. Tak!
Jakby kto nie wierzył, zamieszczam opis.


Wyobrażają sobie Państwo? Kwiekulik gromadzi byle rysunasy swojego synka i własne, tapetując niemal nimi mieszkanie, a przychodzi im do głowy, że encyklopedię z XIX/XX w trzeba wyrzucić! A przynajmniej zniszczyć.

Co tam jeszcze mają do pokazania?
Pocztówkę z życzeniami "na miesiąc przed terminem", wg której malują obraz (typowe powielenie przy braku pomysłów).


W opisie mowa o tytule "Szczęśliwego Nowego Roku" - czyżby nie zauważyli, że napisali "Sczęsliwego"?
Ale co tam, kto to zobaczy? Otóż ja.

Pokój nie jest pusty - stoi w nim stół, przykryty kalką techniczną, na nim poustawiane nakrycia, a na talerzach zdjęcia z gazet - umierających z głodu dzieci. Nie wierzyłam, ale przesłanie brzmi - my jemy, a oni nie mogą. Tytuł - "Niech się stanie powszechne głodowanie" (1977).
Rozstać się z pomysłem za szybko nie można - więc zrobili również mały stół, z zabawkowymi talerzykami i sztućcami swojego synka. Na talerzykach - te same zdjęcia, co poprzednio.




Mając serdecznie dosyć mądrego i dowcipnego jak diabli duetu Kwiekulik, z ciekawości polazłam na ostatnie piętro - ale i tam zostawili swój ślad. "Sytuacja w studiu" - Kwiek chodzi od kamery do kamery.


Można posłuchać, co mówi. Nie skorzystałam.

A jeszcze, wychodząc, musiałam wychodząc przejść obok dwóch "dzieł sztuki".
Obraz jednej pani, który powstawał w latach 1998 - 2009(!). Patrzyłam, nawet pod spód, co w nim jest ukryte? Ale widziałam tylko jedną warstwę farby.


I na koniec - minęłam RYSUNAS (weszłam na piętro, żeby go sfotografować, taki jest wielki), pt. "Nasz aktualny wizerunek". Czyj, ja się pytam?


Można mieć odwagę (przy ograniczonym kontakcie z rzeczywistością), niektórzy nazwą ją bezczelnością, żeby coś takiego (nędznego) pokazywać na widok publiczny, ale pytam się ja, czy prawdziwą klęską nie jest fakt, że Muzeum Sztuki Nowoczesnej prezentuje to coś na wystawie?

Jak wspominałam, byłam na piętrze - Sasnale widziałam i dostałam ataku śmiechu na widok orła sikającego wodą przez rurki włożone do oczu. Były tam też rajstopy z jądrocyckami (i wiele innych osobliwych obiektów) - ale o tym - za tydzień.

61 komentarzy:

  1. Ożesz mater dei sacrebleu par exellance !!! no czegoś TAKIEGO to się nie spodziewałam - sztóka fspułczesna zaskoczyła mnie po raz kolejny , jednak potwierdza się znowu , że nie jestem przystosowana do obecnych czasów . Kolonoskopia to przy tym płycizna( Ju wie , o co chodzi ;) ). No to jadziem , panie Zielonka :D

    Dywan - z racji słabego wzroku w pierwszej chwili nie wiedziałam czy to dywan , czy nie do końca rozłożony materac z łóżka składanego , ale ideę popieram - jest gdzie spocząć przynajmniej , kiedy reszta ekspozycji człowieka powali :D

    Azja - proponuję zinterpretować to jako współczesny przestrzenny podpis Tuhajbejowicza , tylko mu się "tu byłem" już w pomieszczeniu nie zmieściło ; takie sięgnięcie do tradycji z echami wandalizacji struktur kulturowych :P

    Notatnik warszawski pożal się Boże - od kiedy to żulia bazgrząca po ścianach angielszczyzną się posługuje ;P ? I brakuje mi jakże szalenie popularnego skrótu - proszę o wybaczenie - HWDP , który zdobi co drugą ścianę .Chyba że gdzieś był , to cofam :P . Żenada , żenada i jeszcze raz żenada . CO to ma być w ogóle ? Rysunki ? Na poziomie czterolatków . Dowcip ? Jakoś nie ma z czego się śmiać . Odwzorowanie rzeczywistości , stylizacja na rzeczywiste bazgroły naścienne ? No ni dudu , bo prawdziwe bazgroły naścienne bywały i ciekawe i dowcipne . Mnie byłoby wstyd coś takiego pokazać - ale ja się nie znam .

    Pan manekin - jakoś od razu skojarzył mi się a) z rzetelnym , rasowym , szczerym pijaczkiem , b) moim zdaniem to antycypacja bohaterów filmu "World War Z" ( nie oglądałam jakby co :P ) czyli zombie , jest zielonkawy jak trzeba i twarz mu się wyraźnie rozkłada . A z czego on zrobiony ?

    Potworne kukiełki - czegoś tak obrzydliwego dawno nie widziałam , jeżeli w ogóle . Wyglądają jak spreparowane trofea łowców głów - ludzkie i małpie . Widziałam w jakiejś podróżniczej książce zdjęcia takich główek - wypisz wymaluj toto . Można się przestraszyć całkiem na serio . Epatowanie brzydotą do mnie nie przemawia , wręcz przeciwnie , natychmiast odrzuca i powoduje , że wymazuję takie rzeczy z pamięci .

    Kwestia żydowska - temat w istocie ciężki , trudny i jak myślę przekraczający ramy Brulionu , natomiast Krzyż dla Dwóch - mnie się zdawało ,że to kawałek płotka ogrodowego . Szkoda , że autor nie dołączył jakiegoś wyjaśnienia , bo nijak podpórka do roślinek nie pasuje mi do tytułu pracy ani do ekspozycji...

    Kwiekuliki - rozumiem , że rysunki dziecka są dla rodziców bezcennym skarbem ,ale na litość czy wszyscy muszą je oglądać ? To już nie żenada ,tylko zaburzenia kwalifikujące się do jakiejś terapii . Jeszcze żeby to były rysunki ale to zwykłe bazgroły .
    Za encyklopedię zniszczoną pokroiłabym ich w kawałki - szkoda słów .
    Pocztówka przed terminem - miało być zapewne dowcipnie , a wyszło jak wyszło . A gdyby nawet wyszło dowcipnie , to chyba lepszym miejscem dla czegoś takiego jest muzeum satyry na Koziej ( o ile jeszcze istnieje) . Albo "Szpilki" ( które chyba już nie istnieją ).
    Głodowanie - znaczy zamiast nakarmić głodnych , niech syci przestaną jeść i niech wszyscy głodują ? Baaaardzo humanitarne i mondre .


    Obrazu pani bym się nie czepiała , że długo powstawał , bo bardzo trudno jest prosto namalować tyle takich dużych literek :P

    Rysunas za to jest piękny , albowiem gdyż doskonale obrazuje poziom ekspozycji znaczy osobowość czy też poziom tfurcuf , pasuje jak ulał :DDD tylko mam wrażenie , że pysk rysunasa oprócz małpy przypomina mi Scoobiego ze znanej kreskówki - oprócz uszu oczywiście :DDD


    Też mnie zastanawia , jak można takie coś pokazywać . Ale może nic innego nie ma , a COŚ powiesić trzeba , bo zamkną muzeum ? Powaliło mnie to wszystko razem i chyba pójdę sobie pooglądać jeszcze jakieś brzydkie i nienowoczesne obrazy w albumie - jakiegoś Szyszkina , Melę Muter albo Mehoffera... Obawiam się , że bez tego będę mieć koszmary .

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak, no tak, zgadzam się z każdym słowem. Wobec tego dodam, żeby wyjaśnić różne ważne kwestie - pan od notatnika nie jest Polakiem, z nazwiska jakby były Jugosłowianin. więc po angielsku mu wolno - bo po ichniemu widzowie nie zrozumieliby cieniutkiego i wyrafinowanego dowcipu.
    Na World War Z byłam, jak dla mnie strata czasu, natomiast tamtejsze zombie zawsze miały wystające zęby. Zrobiony z kauczuku czy gumy.
    Ad filmów o tematyce żydowskiej - poświęcono im trzy wielkie sale! Jakby nie można było zobaczyć tego w mniejszym formacie. Ja bym się nie czepiała w sumie (choć czytelność przekazu jest wątpliwa w takiej formie), ale zawsze powtarzam - to zabieranie miejsca innym.
    Kwiekulik w ogóle prezentuje wszem i wobec swoje "poczucie humoru" i wyobrażam sobie, jak nudnymi musieli być sąsiadami. Ich zadowolenie z siebie i nadawanie niby sensu wszystkiemu, nazwałabym...jest takie określenie dot. literatury - grafomania. A w sztuce? Nie wiem, jak się nazywa.No i wandalizm.
    Obraz długo powstawał - 11 lat. Tzn jak to wyglądało " w robocie"? Naciągnięcie tak wielkiego płótna na ramę jest bardzo pracochłonne, a potem przewieźć trzeba. Itd, itp. Samo malowanie - może nie o nie chodzi, tylko o wymyślenie tych słów? Czyli koncepcję?
    Niemożliwe, żeby nie było nic innego. Może kluczową kwestią jest to, że prace w Muzeum były gromadzone od 2005go roku? Może z darów?
    Tak czy inaczej - zasmuciła mnie dzisiejsza wizyta i przygnębiła.
    Gdyby nie atak histerycznego chichotu, który mnie w sumie rozbawił, gdyż nie uważałam na zwiedzających. Bardzo się starałam bezgłośnie zachowywać - ale było jeszcze gorzej.



    OdpowiedzUsuń
  3. Widziałaś płaczącego orła?! Widziałaś?! :D No i chłopiec też był, mam nadzieję? Pan manekin w zielonym wdzianku to hołd oddany jakiemuś wielce znanemu żulowi z Pragi, albo też "archetyp" takowego (mam nadzieję, że niczego nie pokręciłem, ale kojarzę eksponat z tego dokumentu w tv).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam (chłopca też) - specjalnie się wdrapałam na schody, choć osłabiona nawałą brzydoty, żeby zobaczyć i uwierzyć, że jest coś takiego. Będzie za tydzień.

      Usuń
  4. To Pan Guma, jednak dobrze kojarzyłem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niechby sobie był, szkoda, że rzeźba nie jest na poziomie (twarz, bo reszta całkiem, całkiem).

      Usuń
  5. Oooo Justynko to ja już wiem, gdzie zwinęli mojego praskiego "koloryta" czyli Pana Gumę :] - protestuję!! Jego miejsce jest przed monopolowym na Stalowej!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spodziewam się, że nawet bez niego jest tam dość żywych.

      Usuń
    2. O właśnie , przed monopolem powinien stać ! Jakże rasowy ma wygląd :D !

      Myślę że notatnik warszawski w języku twórcy mógłby być zabawniejszy - w ogóle chociaż odrobinę mógłby wtedy być zabawny . Chociaż czy ja wiem ? Czy tam w ogóle może być coś zabawnego ?

      Usuń
  6. Po raz kolejny jestem pod wrażeniem.

    Rysunki na ścianie ...no po prostu brak słów. Praca "muralowa" średnio uzdolnionego i średnio inteligentnego ucznia ostatnich klas podstawówki, który usiłuje pochwalić się przed światem swoim miernym poczuciem humoru i opanowaną angielszczyzną. Jeśli jest w tym jakiś głębszy sens to najwyraźniej mnie przerasta.

    Kukiełki i rzeźba, ohyda. Nadają się do straszenia dzieci, oczywiście jeśli ktoś na tyle nie lubi dzieci by fundować im trwałą traumę.
    Być może dzięki brzydocie można przeżyć khatarsis. Można też przebiec maraton ciągnąć za sobą fortepian.

    Kwiekulik i ich kompulsywne zbiory, hmm. Pracowałam kiedyś w opiece społecznej i miałam wątpliwą przyjemność obcowania z osobami z syllogomanią, czyli z patologicznymi zbieraczami. Ich przebogate zbiory były na ogół bardziej różnorodne niż te, które tutaj zaprezentowałaś. Zwykle też pachniały, raczej nieprzyjemnie.
    Reszta się zgadza. Tyle że owoców pracy i trudu moich syllogomaniaków nie wystawiano w galeriach.
    Poza tym mam wrażenie że ktoś tu kpi z II wojny.

    Podpórka na pomidory, świata ale mało oryginalna. Mój Ojciec używa takich od wielu lat na działce. Nie wiedziałam że w celach ogrodniczych posługuje się dziełami sztuki.
    A poważniej: może to krzyż dla tego Mesjasza, którego uznają chrześcijanie i tego, na którego czekają Żydzi? Może dla Boga i dla człowieka w Bogu? A może na odwrót?
    Jakoś na siłę szukam interpretacji by uporać się z tym absurdem.

    A na koniec najlepsze: dzieło z nawracaniem, oswajaniem i tresowaniem dobrych kilka lat temu wisiało na bilbordach na ulicach mojego miasta. Zapadało mi w pamięć ze względu na jedną suto zakrapianą imprezę na której zastanawialiśmy się co to u diabła znaczy i o co w tym chodzi. Wnioski do których dochodziliśmy były coraz to bardziej interesujące i abstrakcyjne, tym bardziej im więcej alkoholu piliśmy.
    Impreza ta miała dla mnie daleko posunięte konsekwencje osobiste, pewna jestem że odbyła się przed rokiem 2008 czyli przed oficjalną datą ukończenia "dzieła".

    OdpowiedzUsuń
  7. Ostatnie "dzieło", o którym wspomniałaś być może ma swoją historię związaną z tamtym zdarzeniem. Niewątpliwie powinnam zwiedzić MSN w towarzystwie przewodnika. Mam taki zamiar.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ju, zmarłam w połowie. Straszne/brzydkie, bezsensowne, marnotrawne, bylejakie i... w zasadzie to aroganckie. Robić badziewie i z butnością nazywać to sztuką. Chyba nigdy tego nie zrozumiem i podziwiam Cię za cierpliwość w oglądaniu tego ;]

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak, aroganckie, to dobre określenie.
    Nie masz co mnie podziwiać - przecież dla przyjemności tego nie robię. To MISJA! :)
    Wiem, na co się mogę narazić i w zasadzie jestem przygotowana na najgorsze.

    OdpowiedzUsuń
  10. Poczekajcie na fragment z biurkiem.
    http://www.youtube.com/watch?v=Q4rg1G7kavw

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co ja zapamiętałam (czyli trafiło w czuły punkt) - "Nie pytajcie, co autor miał na myśli, ale patrzcie, co WAM przychodzi do głowy" oraz "Szukajcie nowych dróg" - ad. pierwszej kwestii - czy ja tak zrobiłam, pisząc KT? Chyba niekoniecznie. Ponieważ mam świadomość, że gdzieś to jest napisane - może i przez samego autora. Mam w planie zwiedzanie z przewodnikiem. Czy lepiej korzystać z okazji, że nie mam dostępu do opisów i pofantazjować?
      Ad drugiego zdania - to wezwanie - do roboty!

      Na Stowarzyszeniu byłam jako nastolatka, po lekcjach w klasie o profilu biol - chem popędziłam do nieistniejącego Kina Skarpa. Pamiętam też Pożegnanie z Afryką, Niebezpieczne Związki z Malkowitchem, Amadeusza i Dirty Dancing. Ze wstydem przyznaję, że najbardziej podobał mi się ten ostatni i Związki.

      Usuń
    2. Mnie się najbardziej podobał Amadeusz i Dirty Dancing .
      Mam powiedzieć , co mi przychodzi do głowy ? Żenująca miernota , chłam i nieprawdopodobny tupet przy braku jakiejkolwiek "iskry bożej" czyli talentu , wszystko na siłę wymęczone , bez pomysłu , za to z silnym postanowieniem zostania sławnym artystą . Nazwać to sztuką to obraza dla sztuki .

      Usuń
    3. Mimo wszystko jestem ciekawa, w jaki sposób oprowadzanie przez Krytyka zmieni (bądź nie) mój odbiór. Jestem otwarta. Pytania zadawać zamierzam. I uważnie słuchać odpowiedzi.

      Usuń
    4. A oczywiście że tak - ja też jestem bardzo ciekawa , jak można uzasadnić wystawianie publiczne czegoś takiego , a nie daj Boże jeszcze ideologię i misję do tego dorobić , apage !

      Usuń
    5. Justyno! Wstyd zupełnie niezrozumiały. Każdy z tych filmów, które wymieniłaś zasługuje na "podobanie". Każdy jest inny i o czym innym, ale łączy je jedno: świetna realizacja i świetna gra aktorska. Każdy jest Sztuką Filmową.
      Stowarzyszenie Umarłych Poetów doskonale wyszło naprzeciw oczekiwaniom z początku lat dziewięćdziesiątych. Jednak, myślę, teraz też może poruszyć. Budzenie pasji przez mistrza, rozwijanie skrzydeł indywidualności, łamanie konwenansów oraz świadomość konieczności odwagi i konsekwencji z niej wynikających to jest to czego ciągle mało.

      Usuń
    6. A i owszem, mało, szczególnie, że wielu udaje, podszywa się pod kogoś, co ma coś nowego do powiedzenia - a w gruncie rzeczy "każdy jest wyjątkowy" dzięki temu, że kupi sobie Prince Polo.

      Usuń
  11. Zdecydowanie podoba mi się pomysł skorzystania z wiedzy przewodnika i ewentualnej z nim dyskusji. Myślę, że Twoje recenzje na tym skorzystają.
    Mówię to jako zwolennik rozmowy z kucharzem o recepturze i sposobie przygotowywania zupy szczawiowej oraz woli rozsmakowywania się w tej potrawie.
    Sztuka nowoczesna nie jest łatwa do zrozumienia i przyjęcia. Oczywiście zawsze można powiedzieć: nie lubię szczawiowej. Ale czy to nas rozwinie? Mnie na pewno nie.

    Bałwan cytatów.
    Ileż tu było na ten temat koncepcji. A okazało się, że istotą był nie tylko symboliczny bałwan, o którego należy dbać, ale treść cytatów (myśli ważnych) zapisanych na guzikach.

    Azja.
    Duża i czerwona. Zgadza się. Słowo przestrzenne symbolizujące imperium, które tłamsiło nas przez lata. Osobiście uważam, że praca jest nadal aktualna, tylko w innym kontekście. Azjatyckość zalewa nas.

    Nawracanie Oswajanie, Tresowanie.
    Słowa, których kontekst jest wszechobecny w obecnej przestrzeni publicznej jako słowa perswazji. "Nie" w każdym wyrazie jest protestem artysty na to zjawisko. To mi się podoba.

    Legowisko bezdomnego.
    Mogę przyjąć, że jest to zderzenie abstrakcyjnej architektoniki z tymczasowością zrobionego z tektury miejsca do spania. Ale teza, że jest to, wbrew przyziemnej nazwie legowiska, obiekt pełen delikatnego geometrycznego piękna, zupełnie do mnie nie przemawia.

    Krzyż dla Dwóch.
    Moja pierwsza myśl: dwóch za jednym zamachem. A może: razem raźniej, można potrzymać się za rękę (ironia oczywiście). A może: razem lżej nieść jest krzyż. Na pewno do głowy nie przyszła by mi podpórka dla roślinek.
    Mam w zamiarze dotrzeć do tego "co autor miał na myśli".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, że autor chciał wyrazić jakąś myśl, albo to, że odbiorca tak przypuszcza, rozpaczliwie usiłując przypisać jakiekolwiek znaczenie podpórce do pomidorów, nie oznacza, że mamy do czynienia ze sztuką. Woland uważa, że tak, ja uważam, że nie.

      Nawracanie Oswajanie Tresowanie jako wyraz protestu artysty kojarzy mi się, jeśli chodzi o środki wyrazu, oraz sam wyraz, z twórczością zbuntowanych nastolatków. Takich mniej więcej szesnastoletnich. Wtedy bywa się śmiertelnie poważnym, przekonanym o głębi własnych myśli,i o tym, że warte są poznania przez cały świat. W konsekwencji tych przekonań tworzy się potworne obrazki i grafomańskie wiersze (no, chyba, że się jest Arturem Rimbaud). Protestując stanowczo, oprotestowując, co się da.
      Byli tu, czy jak?
      Przedstawione prace nie wydają mi się trudne w interpretacji. Wydają mi się właśnie "nastoletnie" -środki wyrazu i myśli są na poziomie prostego grafitti.

      Usuń
    2. No właśnie.
      nawet wtedy, gdy zupa szczawiowa jest zrobiona nieumiejętnie, źle, po amatorsku. Ale uzasadnienia, że śmietana była zwarzona specjalnie, można posłuchać
      Sztuka gotowania ma w tym względzie przewagę nad sztuką nowoczesną - jest jaśniej "weryfikowalna".
      Cytaty na guzikach były? To faktycznie rzuca nowe spojrzenie na głębię znaczeniową.
      Nie, no na serio zmienia rozumienie. Warto wiedzieć.

      Azja - po co tworzyć takie dzieło, jeśli przesłanie jest oczywiste? Powinno być duuuużo, dużo większe, żeby faktycznie działało. Skojarzenia że duże i czerwone uważam za prostackie.

      Nawracanie... czy to protest? Np przeciw kościołowi (bo nawracanie z wiarą się najprościej kojarzy). Tylko co wskazuje na protest? Forma liter - zwyczajna, cieniowane na łososiowy pomarańcz, ot, napisane, żeby w miarę ładnie wyglądało. Ale jakie zdanie na tego rodzaju proces ma artysta - możemy się domyślać, bo z pracy nie wynika. I tego mi brakuje.

      Podpórka dla roślinek przychodzi mi do głowy i bardzo dobrze, chcę mieć takie skojarzenia. Od tego jest się artystą a nie rzemieślnikiem, żeby wybrać odpowiednią formę i mieć świadomość, że jeśli większość widzi podpórki do groszku, to należałoby zmienić formę. Krzyż jest zawsze oczywisty - ale podwójny działa już inaczej.

      Jeszcze pamiętam zajęcia na ASP, gdzie pracowaliśmy nad tym, jak w pracy plastycznej wyrazić skojarzenie, przesłanie, protest - i dużo bardziej czytelne prace niż e w MSN były odrzucane jako niedopracowane pod względem działania, nieprecyzyjne w przekazie.
      I trzeba się było zdrowo nagimnastykować, żeby profesor dał pracy zaliczenie.
      A tutaj wystarczy, że się ma pomysł i już.

      Usuń
    3. Jednym słowem im bardziej się ściemnia tym lepiej ? Zrozumiałe jest niezrozumiałe , a niezrozumiałe jest prawidłowe ? Przepraszam , ale to jest rozumowanie ludzi , zdających sobie sprawę z własnej pustki umysłowej i twórczej , ale chcących koniecznie zaistnieć - wg starej zasady "krowa , która dużo ryczy , mało mleka daje" bądź w tym wypadku odwrotnie - jak nie ma mleka , głośno i dużo ryczy . Im mniej treści , tym więcej hałasu i bicia piany .

      Wolandzie - Nawracanie oswajanie tresowanie to rzeczowniki odczasownikowe i końcówka "nie" absolutnie nie może być przyjmowana jako przeczenie , no litości . Zresztą jakby spróbować , wyszedłby absurd - powiedzmy że nawraca-nie , oswaja-nie , tresowa-nie . O ile dwa pierwsze słowa można rozbić na pytanie/stwierdzenie i przeczącą odpowiedź , o tyle trzeciego się nie da . Artystka nie użyła słowa "nie" w konstrukcji pracy , co widać gołym okiem . Gdyby użyła - po każdym słowie byłby znak interpunkcyjny i odpowiedź "nie" , i wtedy ewentualnie można by się zastanowić o co jej chodziło . A tak to praca podaje trzy czynności bez żadnego komentarza ani tła pozwalającego na jakąkolwiek interpretację . Wymowa równie głęboka jak napisy "dupa" na ścianie klatki schodowej , tylko wykonanie lepsze .

      Usuń
    4. Pani Stettke! Miło mi usłyszeć Pani głos. Niezbyt odmienny, ale cenny w postaci przypomnienia Artura Rimbaud. Wybitny umysł i talent. Żyjący w czasach, gdy przedstawienie własnej indywidualności, łamanie konwenansów i liczenie się z konsekwencjami było wręcz bohaterstwem, ale dostrzegalnym. W związku z brakiem konkurencji (czasy dostępu do oświaty i sztuki dla nielicznych) zaistniał. Wiemy jak i kiedy. Był nastolatkiem.
      We wspomnianym wcześniej filmie wielu stanęło (ale nie wszyscy) na ławkach i krzyknęło" Kapitanie, mój kapitanie!". Pod wpływem emocji. Nieliczni (może żaden) powtórzyli ten gest w życiu.
      Dziś nie ma zupełnie warunków do zostania Arturami.
      W szkołach prywatnych mamy tradycję, dyscyplinę i doskonałość. W powszechniakach mamy przeciętność.
      Dlatego "swój wyraz" nastolatkowie sprowadzają głównie do grafitti. Twórczości, której Ty nie uważasz za sztukę, a ja się zastanawiam.

      Mój wywód nie ma związku z Autorką pracy NOT, która nastolatką już nie jest, a z której intencją ja się zgadzam, nie w wnikając na jakim poziomie jej praca jest. Oczywiście inni mają prawo mieć inne zdanie.:)

      Usuń
    5. Parabelko!
      Tak. Autorka/artystka mogła napisać po prostu referat.
      Widocznie z jakichś, jej i podejrzewam nie tylko jej znanych, powodów tego nie uczyniła.

      Usuń
    6. Parabelko - ja wiem, czy wykonanie lepsze? Powiedziałabym, że bardziej szczere, spontaniczne jest napisanie "dupa" na ścianie. No i do tego ryzyko przy tworzeniu.
      Poza tym "dupa" to już w zasadzie archetyp. No i ile ma ukrytych znaczeń!
      Poza tym - znacznie mniej bezpretensjonalna.
      Pamiętam, że na pierwszych zajęciach z grafiki warsztatowej dostaliśmy w obieg płytkę cynkową i każdy mógł na niej napisać/narysować co chciał.
      Podobno nigdy, nigdy się nie zdarzyło ( w ciągu kilkudziesięciu lat!), żeby nie znalazło się słowo "dupa". Nasz rocznik nie był wyjątkiem.

      Usuń
    7. "W szkołach prywatnych mamy tradycję, dyscyplinę i doskonałość. W powszechniakach mamy przeciętność." - naprawdę tak uważasz? Ja myślę, że to wcale nie jest takie oczywiste.

      Usuń
    8. Oczywiście, ta opinia jest bardzo ogólna. Zaryzykuję i powiem: dość powszechna. Trywializm powiedzenia, że "każdy wyjątek potwierdza regułę" nie powinien być ilustracją do tego, że powiem, iż są szkoły inne. Pewnie liczne, ale nie na tyle, by każde "inne", wybitne dziecko tam się znalazło i nabrało ODWAGI.
      Czas dla współczesnych Arturów jest trudny.
      Dlatego dobrze porozmawiać nieraz z graficiarzem. :)

      Usuń
    9. Moim zdaniem jedną z największych zmian, jakie zaszły od czasów Artura jest to, że do głosu w niespotykanej skali do głosu doszła miernota.

      Usuń
    10. Własnie!
      Warto zastanowić się dlaczego?
      Warto też pomyśleć, że nie wszystko, czego nie rozumiemy i nie jest ładne jest miernotą.

      Usuń
    11. Dlaczego? bo jest taka możliwość, powszechny dostęp. bo parcie na szkło, bo...przyjemność z dzielenia się tym, czy zupa była z koperkiem, czy z pietruszką. I o tym już tomy napisano.
      Oczywiście, nie mam monopolu na rozumienie. I brzydotę jako środek przekazu uznaję, jeśli jest uzasadniona (jak z nagością w filmie).
      Ale...uważam, że potrafię rozpoznać, przy ewidentnych oznakach, czy dana rzecz jest na poziomie - i kiedy wobec tego dyskusja jest stratą czasu.

      Usuń
    12. Tak. Ty potrafisz. Oczywiście monopolu nie masz, jak nie ma nikt.
      Masz prawo, jak każdy i masz podstawy, jak nie każdy.
      Uzasadnienie pokazania brzydoty, tak jak nagości w filmie, nie jest sprawą "określarną" dokładnie. Trzeba wyczuć.
      Masz prawo oceniać, czy rzecz jest na poziomie i może nie wymaga dyskusji ( wszystkim się podoba hura!!), ale czy warto zamykać furtkę i zabronić durniom podyskutować, mimo straty czasu?

      Usuń
    13. Zabronić nie mogę - pokazuję wszystko. Nikt nie broni RYSUNASU czy Notatnika Warszawskiego.
      Ale...tak, uważam, że Instytucje, szczególnie kulturalne, które mają ambicje opiniotwórcze, powinny robić selekcję. Tak, jak aktorzy, spikerzy i radiowcy powinni mieć dykcję, a stewardesy wyglądać, tak do MSN czy innego CSW pewne prace nie powinny mieć dostępu.
      Tylko...kto niby tę selekcję ma robić, skoro wiemy, jakie tam są wystawy (w większości)
      Niech sobie durnie dyskutują...w MDKach, gdzie zresztą dzieje się wiele dobrego.

      Usuń
    14. Jeszcze jedno - są prace dyskusyjne, chociaż ich nie uznaję (Upadek Powietrza) a są po prostu marne (Notatnik)

      Usuń
    15. Dlaczego doszła do głosu miernota ? Dlatego że zniknęły zasady rządzące społeczeństwem , w którym tylko tacy jak Rimbaud mogli się przebić . Zniknęły ostre kanony moralne , estetyczne , społeczne , upadły zasady , zniknęły podziały - zatarto wszystkie granice i dzięki temu zwyciężyła entropia , czyli takie wymieszanie elementów układu , by powstała jednorodna mieszanina , układ energetycznie najkorzystniejszy . Wolno wszystko i wszystkim , a wiadomo , że miernot jest więcej niż geniuszy , to i zwyciężają .

      Usuń
    16. Bo powstał internet. Narzędzie wypowiedzi dla każdego - jeśli ma się coś do powiedzenia, to dzięki za net, a jeśli nie, a i tak się mówi - to jest chłam.
      Oczywiście pytanie - dlaczego chce się być wyjątkowym? Albo utalentowanym? Czy to rzeczywista potrzeba, czy wmówiona?

      Usuń
  12. Wolandzie - tak, autorka mogła napisać referat - tylko, czy by umiała? A jeśli tak, naraziła by się na wymierną krytykę. Prościej namalować coś, trochę niedomówienia i nie ma w zasadzie możliwości udowodnienia, że to słabe jest.
    Tego rodzaju prawidłowość zachodzi zresztą w wypadku mnóstwa "dzieł" - autorzy mieszają się w nieswoje dziedziny i wychodzi amatorszczyzna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na wymierną krytykę i owszem. Ze strony tych, którzy nie zgadzają się z Jej poglądami Nie przyjmują jej sprzeciwu dla wszech obecnie mądrych i wszech obecnie istniejących w przestrzeni publicznej, którzy wiedzą na pewno JAK MA BYĆ.
      Którzy manipulując nawracają nas w stronę swoich idei, oswajają z nimi tresują w odpowiednim myśleniu i zachowaniu.

      Jako laik w dziedzinie warsztatu nie wypowiadam się w sprawie formy przekazu (kolory, cieniowanie, czcionka..). Do mnie przemawia treść.

      Usuń
    2. Ja treść jej obrazu odbieram jako banał. Nie widzę specjalnych oznak, że zajęła konkretne stanowisko.
      Dlaczego niektóre literki są puste w środku? czy to przypadek, że wypełnienie wymaga wysiłku? Skoro całość zajęła jej 11 lat... a i owszem, z białymi detalami obraz wygląda lepiej, niż bez nich. Niemniej jest to wprowadzenie nowego elementu. Wówczas przekaz schodzi na plan dalszy, bez szkody zresztą dla niego.

      Usuń
    3. Właśnie przekaz wchodzi na plan pierwszy. Nie wierzę, że tego nie widzisz. Jeżeli jest to prowokacja czyli robienie jaj , to rozumiem.
      Ja jajo w szczawiowej już widzę. Do muchy jeszcze daleko.

      Usuń
    4. To teraz ja nie rozumiem.
      Przekaz widzę - stanowiska wobec niego - nie.
      Zarówno zupa, jak i mucha oraz chryzantema oraz skrzypce i parę innych obiektów jest tak samo pieczołowicie potraktowanych. Różnią się tylko wielkością.
      Chyba, że , Wolandzie, nie mówisz o mojej Zupie. Tak, z pewnością nie o moim obrazie - tylko metaforycznie.

      Usuń
    5. Wolandzie , a gdzie autorka ujawniła jakiekolwiek poglądy ? Napisała trzy słowa i koniec . To nie są poglądy . Albowiem na takiej zasadzie jak ona i ja zaraz stworzę podwaliny dzieła , wystarczy tylko potem odpowiednio długo przenosić je na płótno/karton/ścianę /cokolwiek , byle duże :
      INSTRUKCJA
      OBSTRUKCJA
      KONSTRUKCJA
      zauważ , że wszystkie kończą się na -JA - wobec tego według Twojej interpretacji te trzy słowa oznaczają , iż czuję się pępkiem świata bądź jestem egoistką czy coś podobnie stawiającego mnie w centrum wydarzeń ??
      Mogę jeszcze dodać następne :
      REZUREKCJA
      LEKCJA
      KONFEKCJA
      Takie "dzieła" można mnożyć w nieskończoność...
      Np. jeżeli napiszemy
      ARCHETYP
      LINOTYP
      ZSYP
      - wszystko kończy się na -yp i co to znaczy - że artysta ma czkawkę ?

      Usuń
    6. No tak...Hm...

      Usuń
    7. Dodam jeszcze, że cały czas jestem świadom nastawienia komentujących do Wolanda, ilustrowanego głęboką myślą zawartą w zdaniu "Tu się z Tobą nie dyskutuje, Kolego - tu się z Ciebie toczy bekę".
      Nie przeszkadza mi to.
      Występowanie na tym blogu daje mi wiele korzyści.
      Gdybym z ukochaną pojechał do Warszawy dwa miesiące temu i przyszło by nam zwiedzać CSW, Zachętę, czy MSN, pewnie mijalibyśmy eksponaty bardziej w milczeniu, w większości ze skrzywionymi nosami, wyszlibyśmy i tyle. Całkiem prawdopodobne, że nie zawitalibyśmy w żadnym z tych miejsc.
      Teraz będzie inaczej. Zawitamy z pełną świadomością. Jestem pewien, że nie będzie to strata czasu. Wiem, że inni myślą inaczej. Mają prawo.

      Usuń
    8. Mogę mówić za siebie - rozmawiam z Tobą na poważnie. Myślę, że nie tylko ja.


      Co do "straty czasu", która nie będzie miała miejsca - nie dziwi mnie to.
      Mam wrażenie, że lubisz mieć inne zdanie, niż reszta.

      Usuń
    9. Cała reszta? Nie sądzę. Znajdzie się kilku takich odmieńców, jak Woland.

      Usuń
    10. Czyli dobrze przypuszczałam.
      Nie chodziło mi o proporcje - tylko o prawidłowość. O sprzeciw w stos. do innych. Sprzeciw po pierwsze. Racja...na dalszym planie.
      Owszem, nie jesteś jedyny. I w gruncie rzeczy to pożyteczne.

      Usuń
  13. Justyno! Nawet Pani nie wie, jak jestem zadowolony z przypadkowego trafienia na Pani blog. Dziękuję.
    Bytność tu, od czasu do czasu, bardzo mnie stymuluje. Stymuluje w dziedzinie orientacji w sztuce współczesnej, słabo dostępnej dla durnowatego tłumu w naszym kraju.
    Przyznaję, że dzięki temu blogowi poznałem charakter i zarys twórczości Zbigniewa Libery ( jestem jeszcze w trakcie drążenia).

    Teraz KwieKulik. Zasłyszani kiedyś i nieznani.
    Też w trakcie drążenia.
    Zbieractwo karteczek zostawiam. Na razie nie mam zdania. Chociaż każda babcia w szafie trzyma "karteczki wnuków" zbierane przez siebie plus przez rodziców wnucząt, którzy po remoncie nie chcieli wyrzucić na śmietnik twórczości (pierwsze bazgroty, laurki, rysunki okolicznościowe, zeszyty z pierwszej klasy, dyplomy...) pociech i dali mamie na przechowanie, bo ona ma miejsce i już wielkich remontów nie przewiduje.

    Dreszcz na widok zniszczonego zabytku - encyklopedii niemieckiej z przełomu XIX/XX wieku.
    Swoiste rozliczenie z dziełem narodu, który w sposób niewyobrażalny i na niewyobrażalną skalę niszczył wszystko, co miało odpowiednik słowny w Tej wspaniałej encyklopedii. Niszczył, nie na swoim niemieckim terenie. Miał prawo!? Nie miał, ale to zrobił.
    Dlaczego KwieKulikom teraz tego nie wolno?
    Zniszczyli swoje mienie, z niemiecką treścią. Właściwie nie unicestwili, tylko w innej formie niż książka wykorzystali do swego dzieła.
    Sam doświadczyłem podobnego działania, gdy w wyniku pewnych okoliczności stałem się kiedyś posiadaczem 30-to tomowej Wielkiej Encyklopedii Radzieckiej. Bez skrupułów część oddałem na makulaturę, część spłonęła w piecu, część służyła za taborety. Nie mam żadnych wyrzutów sumienia i dreszczy. To też był prawie zabytek - z 1948 roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wolandzie. Ja też się cieszę, że Pan tu trafił. W przyszłym tygodniu będzie bardzo śmiesznie.
      Co do Kwiekulik - Niemcom nie wolno i Kwiekulikowi też nie wolno. Niemcy to robili i byli rozliczani Kwiekulik też powinien. Gromadzić karteczki każdemu wolno, ale nie jest to przecież tożsame z robieniem z tego wystawy. Mechanizm selekcji nie działa u Kwiekulika. Wcale.
      Co do encyklopedii - też mi szkoda.
      Ale...Pana rozumiem. Znacznie bardziej, niż nieszczęsne małżeństwo ogarnięte syllogomanią.

      Usuń
    2. Mnie też encyklopedii szkoda - dzisiaj to już jest zabytek .
      Co do gromadzenia rysunków dzieci - każdy normalny człowiek je gromadzi , ale na litość boską nie wszystkie , tylko te , które na to zasługują wykonaniem czy okazją z jakiej zostały wykonane , np.laurki imieninowe . Ale zwykłe bazgroły ulegają wyrzuceniu , i uczy się dziecko oceniania własnej twórczości , żeby i ono przeprowadzało selekcję , umiało ocenić własną pracę i dążyło do rozwijania swoich umiejętności ..Inaczej mamy właśnie zalew miernot i przekonanie , że wszystko co się robi jest superwyjątkowe .
      Pierwsza niezgrabna laurka dla mamy - przechowanie do końca życia , ale 10 kartek z takimi samymi bazgrołąmi w kółko ?

      Usuń
  14. Już finis.
    Nie zakłócam do czwartku.

    Co Pani, Justynko, robi z pracami plastycznymi, i nie tylko, swojego synka?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robię selekcję. Przechodzi 1 na 10 rysunków - niektóre są po prostu robione "bo pani kazała" i to widać. Trzymam w teczce.
      Jeśli mogę Pana prosić, to niechże Pan pozakłóca. Do czwartku mam zamiar pokazać na łamach Brulionu swój pierwszy obraz nowoczesny, utrzymany w stylu lirycznej abstrakcji,
      No i oczywiście bardzo jestem ciekawa, jak ten przypadek wyglądał, który pchnął Pana w stronę Krytyvcznych Czwartków (inne wpisy Pan czyta?)

      Usuń
  15. Jednak jeszcze na koniec.
    Pan Guma.
    Chodzi mi po głowie. Wiele dzielnic, miejscowości ma lub miało swojego Pana Gumę. Człowieka z marginesu, alkoholika, czasami przestępcę. Człowieka wykolejonego, który jednak jakąś cechą stawał się "ważną" częścią krajobrazu społecznego danego miejsca. Albo specyficzny ubiór, albo talent wokalny, albo miłość do zwierząt, albo autorytet w sprawach lokalnego kodeksu honorowego (jak Guma). Różnie. Z jednej strony budzą często dezaprobatę, nawet wstręt. Z drugiej strony, po śmierci, często wracają w rozmowach sąsiedzkich. Wspominani są zazwyczaj ciepło, nawet z czułością. Ot, życie.
    Warto dodać, że Paweł Althamer stworzył rzeźbę przy współpracy dzieci i opiekunów grupy pedagogiki i animacji społecznej Pragi Północ.

    Rysunas.
    Nasz aktualny wizerunek"
    Pani się pyta czyj? Odpowiadam: ten konkretnie to Alejandra, krewna artysty.
    Mnie rysunas się też nie podoba.
    Jednak (według mnie) ciekawe jest to, że jest to jeden z rysunków małp człekokształtnych rysowanych na papierze za pomocą miotły.
    Zrozumienia sensu rysowania małp przez artystę należałoby chyba szukać w uwarunkowaniach społecznych Meksyku, ponieważ stamtąd artysta się wywodzi.
    Mnie rozbawił pomysł szukania podobieństwa poszczególnych małp do członków rodziny i nadawanie im imion.
    Też bym sobie namalował kilka małp.......:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedna sprawa, to znaczenie.
      Druga - jakość.
      Przy żenującej jakości bojkotuję znaczenie. Czy Pan Guma nie zasługiwałby na indywidualne potraktowanie twarzy, a nie jak kukły z amatorskiego teatru, pozbawionej wyrazu, martwej, ze spojrzeniem niczego nie wyrażającym.
      Wielka mi rzecz - ciotka - małpa. U mnie znalazłby się i koczkodan, skunks (to ja)..itd. Szukać uwarunkowań, czemu małpy a nie nic innego, czemu miotły.
      Wolę poświęcić czas sztuce, która jest wartościowa.

      Usuń
  16. Wolandzie , ja też mówię całkowicie poważnie . Nie napisałam ani jednego słowa odnoszącego się do Ciebie jako Wolanda , wykazuję tylko to , co w Twojej argumentacji wg mnie nie wytrzymuje konfrontacji z logiką i zdrowym rozsądkiem . Tak samo Ty możesz zaatakować moje zdanie - ale podaj jakieś rzeczowe "przeciw" . Bo sam sprzeciw dla sprzeciwu bez podparcia rzeczowym argumentem , w dyskusji na nic się nie przyda .

    Co do rysunasa - rozumiem , że miotłą ciężko się rysuje , ale na litość ta małpa naprawdę ma pysk Scoobiego - małpy nie mają takich wielkich kartoflowatych nochali :D no chyba że ciotka jest mieszanką międzygatunkową , to faktycznie ewenement zasługujący na uwiecznienie ;P . Nie wiem tylko czy określenie "ty małpo" zasługuje na to , żeby je przenosić na papier i umieszczać w galerii...


    Nie udało mi się umieścić tej odpowiedzi pod odpowiednim akapitem w dyskusji , bo wszędzie mi blog pokazywał tylko malutki napisik javascript i nie chciał pokazać pola do umieszczenia komentarza :( Upał go rozleniwił ;) ?

    OdpowiedzUsuń
  17. Justysiu!
    Czytam Twojego bloga od dawna. Link do niego podwiesił kiedyś mój kolega, też piszący, na swoim blogu.
    To była i jest nadal przyjemność. Zgrabne teksty, humor, wątki osobiste, zdjęcia, obrazki, rysunki. Rysunki mnie rozśmieszały, obrazki zachwycały, zwierzęta rozczulały, fazy powstawania obrazów edukowały.
    Blogi interesujące najczęściej czytam bez zaglądania do komentarzy.
    Pojawienie się Krytycznych Czwartków trochę zmieniło wagę bloga. Ciśnie mi się na usta, może niezbyt eleganckie wyrażenie - zmieniło ciężar gatunkowy.:)Ja, w tym przypadku, zaczęłam czytać też komentarze.

    Wspomniany kolega powiedział kiedyś, że ma wrażenie, iż blog jest jakby innym życiem. Coś na rzeczy pewnie jest. Życie się zmienia. Może inaczej: W życiu zachodzi wiele zmian. Tak też bywa z blogami. Blog kolegi powoli gaśnie, pewnie niedługo umrze.
    Tobie tego nie życzę i poprzez to, także sobie. Zresztą nie zapowiada się, mam nadzieję.
    Ale tęsknię za miłą atmosferą niegdysiejszych postów, za estetyką, która mi odpowiada, za lekkim humorem.:)

    Dodam, że od jakiegoś czasu noszę się z myślą zamówienia u Ciebie obrazka i decyzja dojrzała w chwili ujrzenia dzieła dla Psa Nadprzewodnika.
    Ale w tej kwestii skontaktuję się drogą mejlową, jeżeli pozwolisz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też trochę brakuje beztroskich wpisów (swoich własnych), szczególnie komiksowych rysunków. Ale mam zamiar do tego wrócić z dawną intensywnością. Ale Czwartki zostaną. Przynajmniej, póki jest co recenzować. Jedno drugiemu nie przeszkadza.
      JA to nie tylko lekkie wpisy - ale i oburzenie, ironia i sarkazm.
      Nie wiem, co znaczy, że blog jest innym życiem. On w ogóle nie jest życiem.
      Gdyby Szanowni Czytelnicy wiedzieli, co się dzieje aktualnie w moim życiu, pewnie podziwialiby, że w ogóle coś piszę.
      I tym sensacyjnym akcentem kończę swoją wypowiedź.

      Usuń
    2. Z całego serca życzę, by było Dobrze.

      Usuń
  18. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  19. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń