...tylko słupa brak.
Słupa wysokiego napięcia. Na razie wybieram odpowiedni kształt.
Tymczasem przez dwa dni chodziłam i myślałam, jakie niebo namalować.
Poza tym, że ma być BARDZO jakieś, nie miałam pomysłu.
Wreszcie zdałam sobie sprawę, że mogę tak w nieskończoność unikać malowania, robiąc przy okazji mnóstwo pożytecznych raczy - a to posprzątać, a to dorobić oczy do pokrowczyka na chiński herbaciany wytworny czajniczek dla Mamy, nie mówiąc o zakupach...
Krótko mówiąc - podjęłam dziś męską decyzję, aby zacząć, mimo to, że już jest ciemno.
Chmur mi się chciało, gęstych, bryłowatych, ołowianych.
I co?
I poszło!
Malowany w nocy i fotografowany w sztucznym świetle - nie mam w gruncie rzeczy pojęcia, jak wygląda mój ulubiony obraz. Jeśli światło słoneczne przyjmiemy za normę.
W rzeczywiśtości wieczornej ziemia jest jaśniejsza, bardziej niebieska.
Gucio spytał :
"Mamusiu, dlaczego tu jest niebiesko?"
"Bo to noc, kochanie."
"Ale noc to czarność i fioletowość" odpowiedział Gucio z poważną miną, a ja popatrzyłam na Niego zdumionym wzrokiem i przeszło mi przez głowę, że może nie jest jednak tak tępy plastycznie, jak przypuszczałam? A na pewno będzie ładnie używał języka polskiego. To już słychać.
Wracając do obrazu - chmury namalowałam farbą z dużą domieszką srebrnego, przez co są świetne w oglądaniu, ale fatalne w fotografowaniu.
No i co?
Jest klimacik!
A pachnę zapachem, który baaardzo mi tu pasuje - Jasmin Noir Bvlgari - czyli czarne, gumowe kwiaty.
PS. ciekawe, ile czasu będę teraz wymyślać słup...?
Czekam na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńWkrótce...
OdpowiedzUsuń