Kiedy po długiej przerwie posłaliśmy Gucia do przedszkola, okazało się, że dwa dni później dzieciaki będą miały karnawałowy bal, oczywiście bal przebierańców.
Z konkursem na najlepsze przebranie.
Myśleliśmy o wypożyczalni strojów, ale taka zabawa kosztuje za dobę 50zł, w związku z czym wczoraj, zamiast iść na Piłę w 3D, objechałam wszystkie skarbnice brakujących elementów odzieżowych i po dwóch godzinach byłam w posiadaniu przebrania za Marchewkę, Wilka i Kościotrupa (takiego, jak po prześwietleniu w bramce na lotnisku).
Oraz dorwałam dżinsy o fasonie dla normalnej osoby, za którą się uważam, a nie jakiegoś szczudłonogiego wykolejeńca, który ma łydki takiej samej grubości, co uda. "Wydarłam się" z podstawowej części swojej garderoby - czyli właśnie dżinsów. W sieciówkach szyją na szczudlaków i znów ciuchy używane poratowały mnie podstawowym, klasycznym fasonem (2) - proste nogawki i stan lekko obniżony, a nie poniżej kości biodrowych niemal.
Bzdurne "skinny"(1).
Nie pojmuję, jak można się aż tak oderwać od rzeczywistości, aby szyć - i to już od lat - jeden fason dżinsów, na ten sam typ figury. Podobno w KappAhlu ktoś widział odmianę. A może w ten sposób sztucznie napędza się modę - kiedy już wszystkich udręczy się i znudzi tym samym, wiadomo, że można zainicjować każdą niemal zmianę - i się przyjmie.
Nie trzeba być żadnym "transseterem" żeby to przewidzieć.
Tymczasem z marchewką, wilkiem i kościotrupem w torbie i ze spodniami pod pachą, zobaczyłam bar mleczny Złota Kurka i zamiast pakować sobie w rękaw sos z kebaba (przy okazji posilania się nim), skusiłam się na kaszę gryczaną z pieczarkami w śmietanie za całe cztery złote.
Złota Kurka poszła z duchem czasu i wydrukowała nawet jadłospisy po angielsku. Cudzoziemcy też bywają oszczędni.
Wnętrze baru zostało okaleczone - ręcznie malowane w zwierzątka płytki glazury, położone na całych ścianach, przykryto (mam nadzieję, że są pod spodem!) obrzydliwymi, plastikowymi, tłoczonymi, białymi panelami.
A tamte, stare ściany i niepowtarzalne wizerunki zwierzaków fascynowały mnie, jako dziecko, do tego stopnia, że byłam w stanie zjeść bez gadania rzeczy, uważane za siebie jako obrzydliwe. Typu gulasz z serc.
Do Złotej Kurki mam sentyment i tak, ale jeszcze z jednego powodu - bowiem tam, nad kotletem z jaj, Tato oświadczył się Mamie (i został przyjęty), wreczając Jej pierścionek z oczkiem z brylancikiem, szafirkiem i rubinkiem.
Jadając chętnie w barach mlecznych mam okazję zaobserwować, jak różnorodni są jego bywalcy. Oczywiście biedacy, studenci, ale też i różne wystylizowane typy.
Stylizowanie, jeśli jest silne, niesie zawsze za sobą ryzyko.
Jak każde szczególne staranie.
Tym razem podejrzałam egzemplarz, któremu się nie udało.
Gościu miał od dołu :
coś jakby wkłady do kaloszy, ale zrobione ze skóry, zdefasonowane, że podeszwa wypadała trochę z boku stopy
spodnie w typie luźnawe kalesony z obniżonym niby nonszalancko krokiem
dziwaczny, przymały surducik, z ciasnymi rękawkami (chyba z powodu zimna młodzian pod spód założył gruby sweter
zakopiańskie rękawiczki gryzące z jednym palcem
fryzura - typowy osełedec
kolor wszystkiego - brak, czyli czarnoszary
Gwóźdź stylizacyjny - "komin" obfity, z nadrukowanymi gęsto słowami AMANT.
Czyżby "amant" wypadł z obiegu?
A może to raczej takie "przymrużenie oka" - "Patrzcie, jaki jestem zdystansowany, dowcipny i pewny siebie"?
W domu Gucio ucieszył się tylko z jednego przebrania - z kościotrupa. Za nic nie chciał być marchewką.
Wilkiem też nie ("Nie chcę straszyć innych kiedy będę Wilkiem, chcę być miły" - kościotrupa nie uważał za strasznego).
O balu, tylko dla przedszkolaków (bo przy rodzicach dzieci nie bawią się dobrze), wiem od Gustawa, że było "Bardzo dobrze, ale nie tańczyłem, bo bolały mnie nogi i nie śpiewałem, bo muszę oszczędzać głos".
To nic, na zabawy jeszcze przyjdzie czas.
Najbardziej Gustawowi spodobał się "Ardian, on był przebrany za Spardejmena".
Już planuję nowy obrazek.
Z pieskiem!
A na mnie pasują wyłącznie dżinsy typu przez Ciebie znienawidzonego , znaczy łydka=udo , wszystkie szyte na klasyczną damską sylwetkę absolutnie nie pasują , dlatego wołam modo trwaj :P
OdpowiedzUsuńMam wrażenie , że tego samego gościa widziałam parę dni temu , tylko miał inny komin - szary melanżowy i marynarkę z dwoma rozcięciami , nie z jednym , ale buciki dziwnie podobne - takie jakby kalosze ktoś nierówno czarną farbą zamazał :)))
No, to masz szczęście i wzorcową haendemowską sylwetkę.
OdpowiedzUsuńo, to, to, to musiał być ten sam gość - następnym razem, dla pewności, można go zapytać o imię.
Facet w kominie do Łodzi nie zawitał albo przynajmniej przed oczy mi się nie pchał- ale takie kalosze na nogach męskich i damskich miałam już okazję zobaczyć. Coś potwornego.
OdpowiedzUsuńWidziałam je także w sklepie obuwniczym- za tą gumę, bo to chyba guma, winszują sobie tyle ile za porządne skórzane buty!
Na mnie nie pasują żadne spodnie z sieciówek. Projektanci nie przewidzieli, że istnieje ktoś, kto potrzebuje biodrówki długości minimum 116cm.
A jak już jakimś cudem znajdę odpowiednią długość to nagle okazuje się, że projektanci nie przewidzieli że kobiety mają biodra- i uparcie szyją spodnie o szerokości w talii równej tej w odwłoku.
PS Co to jest osełedec?
UsuńZacznę od końca - osełedec to fryzura noszona przez Kozaków - wygolone boki i czub na górze, taki na kucyk; ja tak nazywam w uproszczeniu uczes wygolone boki/długa góra.
UsuńŻe nie przewidzieli długości 116cm mnie nie dziwi, bo oni są słabo przewidujący, natomiast brak uwzględniania bioder/talii dotyczy każdego wzrostu.
A ja mam beznadziejnie przewidywalną figurę - typową i uważam, że nie powinnam mieć kłopotu ze znalezieniem przyodziewków.
Justyna
a ja właśnie potrzebuję spodni bez talii i bez bioder - uniseksów na 11-latkę i trafić takie to cud , jedynie chinskie budy bazarowe potrafią czasem spełnić moje wymagania ;] kiedyś Levis robił jeden model dżinsów , które na mnie dobrze leżały i co - wycofali >Zresztą i tak szybko się darły .
UsuńWniosek jest jeden i stale ten sam - producenci odzieży nadal nie wiedzą jak wygląda człowiek ;P
Czyli odzieży nie ma na nikogo - ani na typową, ani na nietypową osobę. Dobrze, że przynajmniej coś da się wygrzebać na ciuchach, ale przecież nie wszędzie jest taki raj pod tym względem, jak w Warszawie. Praktycznie w najczęściej występującym fasonie spodni damskich najlepiej wygląda młodzian, z tych rachitycznych, o krzywych nogach. Albo dziewczyna z taką figurą, że wszystko jej pasuje - czyli wieszak średniego wzrostu.
Usuń