WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

czwartek, 24 stycznia 2013

Kobieta - epilog - wersja ostateczna (na 100%)

WIĘC w dniu wernisażu, po odprowadzeniu Gucia do przedszkola, miałam jeszcze dwie godziny na ewentualne zmiany w Autoportrecie.
Poprzedniego dnia wieczorem, na spacerze z psami, wymysliłam, że kobietę (tę małą) przerobię nie na słup wysokiego napięcia, tylko zamaluję i zrobię oczy, takie, jak z moich obrazków ze zwierzętami.


I że to będzie zarówno wiele mówiące o mnie, jak i dyskretnie dowcipne. I w ogóle w dechę.

Ale spojrzałam na obraz, na małą postać z boku i pomyślałam sobie, że żal tracić taką koncepcję, że tchórzę po prostu i idę na łatwiznę, chcąc zlikwidować coś, co mi się nie podoba, nie próbując poprawek.

Na dodatek obraz w obrazie jest decydujący dla całości Kobiety.

Z drugiej strony tylko dwie godziny (a w tym jeszcze przydałoby się ogarnąć do wyjścia)...

Zaryzykowałam.
I udało się.

Po pierwsze, Mała miała przewalone proporcje - za mała głowa oraz nadmierna gruszkowatość.
Po drugie - zbyt schematycznie potraktowana twarz ( i te koralowe usteczka, brrr)
Po trzecie - za ostre kolory, przez co osóbka wygląda na wyciętą, nie wtapia się w tło.
Po czwarte - cały ten malutki obrazeczek powinien być potraktowany równie starannie, jak całość (czyli skończony, a nie, że rzucone cokolwiek na dyktę).

I wreszcie, w połowie trzeciej kawy, skończyłam.

Proszę bardzo:



Proszę zwrócić uwagę, jak bogatą fakturę uzyskałam wreszcie po 58miu przeróbkach.
Tyłek zmniejszyłam o przynajmniej 3 rozmiary, odchudziłam udo.

Wojtek, który to zobaczył, powiedział:
 "Czemu sobie zrobiłaś takie obwisłe brzuszysko? Nie masz takiego, przecież wiem, jak wyglądasz, muszę cię bronić przed sobą samą".
No przecież nie będę mężowi zaprzeczać.

Potem popracowałam nad otoczeniem małej postaci.
Nawet umieściłam okienko z widokiem na...słup.


Wreszcie uznałam Kobietę za skończoną.
Co prawda Gucio uważał, że ma włochatą twarz i jednak powinno być widać oczy, ale tej opinii nie podzielam (choć jest warta zainteresowania na przyszłość).

Kobieta jako pierwsza zawisła w Obrotach Rzeczy.


Dla porządku przypominam - akryl na dykcie, rozmiar 50 na 70cm.


I już na pewno nie zmienię nic, głównie dlatego, że nie mam obrazu pod ręką.

W następnym odcinku - relacja z wernisażu.

5 komentarzy:

  1. A mnie się obie wersje kobietki podobają - poprzednia była bardziej z 20-lecia , chociaż teraz bardziej jest odbiciem dużej kobiety . Ze słupem jest genialnie :)
    Poprzednio było bardzoej stylowo , teraz jest prawdziwiej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie. I o to mi chodziło - mniej wystylizowania, więcej prawdy. Niby odbicie - bo jednak duża jest ubrana, mała - naga.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo się cieszę, że nie zamalowałam kobietki, a było bardzo blisko, nawet przed wernisażowym rankiem aż mi się ręce trzęsły do wzięcia białej farby i pozbycia się kłopotu. Zniknęłaby istota obrazu.

    OdpowiedzUsuń
  4. No widzisz, a ja zawsze myślałem, że malarze siadają przy pustych sztalugach (czy to jest logiczne w ogóle? puste sztalugi, czy może lepiej puste płótno?) z gotowym obrazem w swojej głowie (no, co najwyżej robiąc korekty podczas procesu malowania, ale nigdy po ;) Z drugiej strony, kiedy jest już "po" okresie malowania? Mam nadzieję, że tu zbytnio nie filozofuję (a i godzina późna). Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękna- choć mała kobieta ma dziwnie społoszony wyraz twarzy, czuję się trochę nieswojo gdy patrzę na jej zbliżenie bo mam wrażenie że albo ją przestraszyłam albo wzbudziłam taki absmak że ucieka spojrzeniem.

    OdpowiedzUsuń