WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

piątek, 23 listopada 2012

Kota w żywopłocie

Myślałam, myślałam i doszłam do wniosku, że żywopłot jako otoczenie Koty będzie najlepszy.
Nawet ostatnio, kiedy się spotkałyśmy, siedziała sobie w płytkiej wnęce wyciętej na ławkę.
Na tle żywopłotu wyglądała tak filigranowo, niewielka, drobna postać.
Zresztą każdy w zetknięciu z tą "figurą" z drzew robi wrażenie mniejszego, niż jest.


Jednak obrazek ma swoje prawa, które szczęśliwie ja ustalam, dlatego chcąc zachować określoną wielkość postaci, zrobię żywopłot nieogarniony, z niewidocznym szczytem.
Obawiałam się trochę, że taka masa liści i gałęzi przytłoczy Kotę, ale i na to znalazłam sposób.
W szkicu nie ma sensu tego ujmować, ale chcę, żeby roślinna bryła miała w sobie lekkość, wręcz przejrzystość.
Krotko mówiąc - czeka mnie koronkowa robota.
Najwygodniej bedzie zacząć od tła i na nie nanosić precyzyjne kontury.
Oczywiście, możnaby puste fragmenty wypełniać farbą, ale wówczas przypuszczam, że nie zdążyłabym z obrazkiem przed końcem roku, a efekt wcale nie byłby lepszy.

Nie zdecydowałam, czy zastosuję technikę z ostatniego "portretu", polegającą na szybkim zmywaniu położonego koloru, wiem tylko, że całość ma sprawiać pogodne, liryczne wrażenie, nie pozbawione tajemniczości.

Dodam jeszcze, co istotne - i ja, i Kota, mamy wielkie upodobanie do zapachów klasycznych, ze starej, dobrej, perfumiarskiej szkoły, dlatego też w takich właśnie perfumach mam zamiar malować.
Diane von Furstenberg (miodowy, ale świeży), Birmane (ananasowo słodki, marzycielski) i Lady Caron (sympatyczny szypr, ale z charakterkiem - jak to szypr) będą idealne.

6 komentarzy:

  1. Wierzę, że oachnąc klasycznie Ewa wyjawi się jak Wenus z piany ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze to podoba mi się wizja Koty w żywopłocie ;)

    Niestety żadnego z wymienionych zapachów nie znam :( Z opisu wiem, że muszę poznać ;) A znasz Botrytis Eau de Toilette by Ginestet? Uwielbiam ten zapach :D Przypomina mi jedno z moich ulubionych win z Tokaju - Aszu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz, Reniu, to są zapachy, które nie robią raczej oszałamiającego wrażenia. W mojej "kolekcji" najcichsze - ale to mi właśnie pasuje do nastroju. Botrytisa poznałam i strasznie się na mnie wysłodził, w taki nienoszalny sposób. Choć, kto wie, może teraz chemia skóry mi się zmieniła? Znajomości z perfumami trzeba czasem nawiązywać i weryfikować wielokrotnie, szczególnie w moim przypadku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Justyno czasami takie dobrze nam robią ;)

      Ja raczej unikam słodziaków, ale Botrytis to wyjątek, który kocham pewnie z powodu jego podobieństwa do wina ;)

      A ze znajomością z perfumami to masz rację :)

      Usuń
  4. No właśnie nie wiem... to eksperyment...bo uwielbiam potwory zapachowe!

    OdpowiedzUsuń