Kiedy patrzę na swoją dzisiejszą produkcję, przypomina mi się Babcia, która będąc już w bardzo zaawansowanym wieku, po obudzeniu siadała na brzegu łóżka i patrząc w dal mówiła : "Cóż dalej, szary człowieku?".
Nawiasem mówiąc, prawdopodobnie był to cytat, gdyż przed wojną z zapałem, razem z Dziadkiem, uczęszczała na zajęcia "Koła Żywego Słowa".
I ja też, widzę Kotę i pytam :cóż dalej...?
Jakim sposobem wplątałam się w tak mrówczą robotę, godną najlepszych kaligrafów?
Czy naprawdę długie listopadowe/grudniowe wieczory będę spędzać na zamalowywaniu "dziurek" w żywopłocie?
Jedyna nadzieja, że pójdzie mi szybciej, niż zwykle (a pisze to specjalistka od robótek ręcznych, szczególnie szydełka).
Zawsze umieszczam wymiar obrazka, ale i tak każdy, kto widzi moje "portrety" na żywo, dziwi się, że są takie malutkie.
Dlatego zrobiłam zdjęcie, w którym obok postaci położyłam pierścionek.
Czy teraz już rozumiecie dramatyzm sytuacji?
Gdybym nie miała pędzelków, które zresztą kupiłam od Koty oraz okularów +1,5, nie porwałabym się na takie zadanie.
Z ciekawostek - aby suknia miała gładką i nieprzezroczystą powierzchnię, położyłam 16 (!) warstw farby. To samo na twarz. Kotową.
Nie na swoją... ale...
Po wczorajszym zapewnieniu, że będę uważać, na spacerze po północy straszyłam ustami w kolorze "white ivory".
Scenka z Babcią - znakomita! :) Gryx
OdpowiedzUsuńDziękuję, nasza rodzina to inspirujące źródło, niewyczerpane, więc korzystam.
OdpowiedzUsuńBabcie to mądre kobiety są :D Trzeba słuchać i czerpać całymi garściami póki są przy nas i dzielą się swoją mądrością :)
OdpowiedzUsuńNie pytam co dalej bo jestem ciut "opóźniona" w czytaniu wpisów ;)