WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

niedziela, 5 marca 2017

Premiera i początek - CREDO

Zawsze mnie interesowało, jak doszło do tego, że np Klee czy Miro malowali to, co malowali. Czy nie umieli inaczej? Czy zrezygnowali? Czy to była naturalna ewolucja?

Zwierzęta zajęły mi 5 lat. Panienki...6? 7? W drugiej połowie zeszłego roku wszystkiego po trochu - pejzaż, portret. Zaczęłam malować obrazy, które chciałabym mieć na ścianie.
A jeśli wolę mieć pejzaż namalowany przez kogoś innego, to co?
Myślałam. Pracowałam. Szukałam. Znalazłam?
Przez dłuższy czas wydawało mi się, że uda mi się to wszystko połączyć. Bo żal mi było Panienek, w które włożyłam tyle serca...tęsknych pejzaży...
Potem z kolei uznałam, że trzeba wybrać.

I wiecie, nie miałam racji.
Okazało się, że wyboru nie mam. Na szczęście!
Po prostu już inaczej nie mogę. Gdy pierwszy raz zasmakowałam, co się ze mną dzieje podczas najpierw Autoportretu


...a teraz poniższego obrazka, jak bardzo jest "mój" - bo mnie wyraża.
Bo o mnie opowiada.
Bo to, co czuję, można porównać do jakiejś namiętności. Może i fatalnej, hehe.


Ktoś, kto zadaje sobie pytanie "Kocham...? czy nie za bardzo?" nie zna smaku miłości.
Lecz kiedy się z nią zetknie, nie będzie miał wątpliwości.

Moje credo brzmi : "Maluj tak, jakby ten właśnie obraz miał być twoim ostatnim". Kto wie, ile mam czasu? Nikt, ja też nie. A więc... to przez to, co robię TERAZ mam być zapamiętana.



To, co się dzieje, to w gruncie rzeczy powrót. Dlaczego zdawałam na grafikę? Wiecie, dlaczego? Nie dla ilustracji książkowej, tylko dla rysunku, dla rysunku węglem!
Dla szkiców piórkiem!




Tak więc - muzyka!


I mój nowy obraz. "Pod wiatr" :




Pędzelek o szerokości jednego mm zamieniłam na pięciocentymetrowy ławkowiec




Gdzieś, daleko w tle - zarys


Zauważcie, że biel nie jest tylko bielą - ma rożne odcienie, temperaturę.

Skutek uboczny - nie mam potrzeby ani ochoty pisać o obrazach, o malowaniu i procesie.
Wydaje mi się, że powstała praca ma mówić wszystko.

Nie zastanawiam się nad tym, kto to kupi, czy się komuś spodoba.
Odwołuję się tylko i wyłącznie do tego, co JA czuję.
W sumie... nie wiem, co będzie.

Ale mogę się pochwalić, że dostałam kolejne zaproszenie od galerii sztuki do uczestnictwa w aukcji.

Pozornie zmiana nastąpiła z miesiąca na miesiąc, jak nie szybciej, ale dojrzewała bardzo długo.

I to już, rozumiecie, wszystko.


Pozdrawiam Was bardzo serdecznie znad sztalug, na których stoi kolejny obraz, który mnie "zjada" emocjonalnie, żeby za chwilę uradować.
Stabilność w niestabilności, hej!

7 komentarzy:

  1. Wiesz dobrze, że trzymam kciuki - rozwój, rozwój i jeszcze raz rozwój - bardzo dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, Kasiu kochana! A wiesz, co jest najlepsze? Że spośród mnóstwa rzeczy, na które nie mam wpływu, TO zależy tylko ode mnie

      Usuń
  2. Mnie się bardzo podoba!

    OdpowiedzUsuń
  3. A wiesz co ? Zmieniłaś się . Wyprostowałaś się , patrzysz pewnie i śmiało i widać , że wiesz już dokładnie , czego chcesz . I tak już ma zostać :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Parabelko, jak się cieszę. Tak czuję, nawet wówczas, kiedy malowanie mnie wyczerpuje (taka nowa tradycja), a i owszem, wiem, czego chcę - ale bardziej pod względem sposobu pracy niż rezultatu. On jest w zasadzie skutkiem ubocznym i trochę niewiadomą.

      Usuń
  4. Ju, wietrzny obraz jest absolutnie piękny!
    tri

    OdpowiedzUsuń