(i w tym miejscu bardzo poproszę o włączenie muzyki tam, gdzie zasugerowałam, czyli pod zdjęciem)
Obraz malowałam bardzo długo i z przerwami.
Na początku w kolorze - jeszcze na jesieni zeszłego roku. Potem przeszedł radykalną zmianę i zdarzało się, że myślałam o tym, żeby go w ogóle nie kończyć. Albo w ogóle zniszczyć.
Ale jej oko tak patrzyło, jakby prosiło : "Namaluj resztę, no, maluj!"
I pracowałam jak w transie, po kilkanaście godzin dziennie. Jak tylko Gucio znikał w szkole, sama w domu, zazwyczaj w ciszy, kładłam pojedyncze cienie i światełka.
Ukazało się spojrzenie
Twarz wyglądała na zmęczoną i smutną - pewnie podobnie, jak moja.
I nagle - parę ruchów pędzlem... uśmiech.
I ja się uśmiechnęłam.
Przyznam się Wam do czegoś. Kiedy wychodziłam z domu, mówiłam jej "do widzenia".
Wojtek stwierdził : "To nie jest anonimowa osoba, to ktoś, kto istnieje".
Po dwóch dniach, choć niczego nie ruszałam, powiedział :
"Nie wiem, jak to możliwe, ale ona się zmienia. Raz wydaje mi się starsza, raz młodsza i to o wiele lat".
Ktoś, kogo lubię... raczej z przeszłości
Jednak portret wciąż wydawał mi się niepełny... Po prawej widać biała zasłonę, ale po lewej...?
Gorączkowo zaczęłam domalowywać drugi bok. aż mrowiło mnie w palcach.
Ciemna strona
W pewnym momencie obraz zaczął jakby istnieć sam w sobie, własnym życiem. Przestałam patrzeć na niego - na nią, pod kątem "Co poprawić, co zmienić, jak ulepszyć" - lecz uznałam, że taki, jak TERAZ, ma właśnie być.
Karolina Matyjaszkowicz, wybitna malarka, powiedziała kiedyś "Podczas pracy słucham, co obraz do mnie mówi, podążam za nim". Wtedy nie do końca rozumiałam, o co Jej chodzi - aż nagle, w myślach, usłyszałam te słowa.
powiedziała : "Możesz mnie już zostawić. Jestem gotowa".
Jedna twarz - a trzy twarze.
Działa na mnie kojąco. To zabrzmi dziwnie, ale nie czuję się, jak autorka tego obrazu - raczej tak, jakbym pomogła się ukazać Komuś, kogo lubię.
Lubię i tę ciemną stronę - nie obawiam się jej. "Nie bój się cienia, on zawsze oznacza, że światło jest blisko".
Format 50 x 70, akryl na dykcie. Na tylnej stronie płyty.
No to... tego... do zobaczenia wkrótce.
Jest wspaniały!
OdpowiedzUsuńTru
dziękuję, Tru!!!
UsuńJustyno! Oczywiście, że ta osoba istnieje! żyje! Absolutnie się zgadzam z wrażeniami Wojtka. Przeszywające ale krzepiące uczucie. Bardzo dobra osoba na mnie patrzy. :) I ją uwielbiam.
OdpowiedzUsuńDla mnie to jest aż niewiarygodne, jak takie "życie" mogło powstać od pędzla. To jest fenomenalny talent!!!!
Rejcz.
Rejcz, jak się cieszę!
UsuńTakie słowa zawsze mnie krzepią w trudnej drodze pod prąd - chociaż Ty prawie zawsze chwaliłaś moje malowanie hehe
To bardzo miłe!
Nic nie mogę na to poradzić, że ono (Twoje malarstwo) wywołuje we mnie zachwyt większości przypadków, a zwłaszcza ostatnio. Z zachwytem, jest jak z radością, ze szczęściem - nie można tego powstrzymać. To pomyśl sobie jak miłe jest obcowanie z Takimi dziełami dla odbiorców. :)
UsuńRejcz.
Przecudny! Troszkę Anna Polony jakby...
OdpowiedzUsuńa może jednak ktoś inny? ;)
Jejku, wiesz, Gryxiu, że już mnie pytali o jedną aktorkę porno, psychopatkę z "kobiet, które zabijają", teraz Polony - w sumie jest do niej podobna, ale ja nie malowałam nikogo konkretnego.
UsuńWięc pewnie ktoś inny!