WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

wtorek, 9 lutego 2016

Aż tu nagle Święta Anna

Szanowni Państwo, za mną parę dni, jakich nie chciałabym jeszcze raz przeżyć.
Tempo plus kiepska forma fizyczna a do tego chyba przesilenie jakieś, mam nadzieję, wiosenne. Ciężko...
Nie pierwszy to raz, więc w najgorszych chwilach pocieszam się, że miną. Bo zawsze mijają. Najgorsze jest coś takiego, co nazywam odrealnieniem. Sny wówczas wydają się bardziej prawdziwe niż TO, co mnie otacza. Żołądek kurczy się ze stresu, prześladuje obrzydliwa świadomość, że coś na pewno się wali bądź już zawaliło. Biorę to oczywiście na karb artystycznego temperamentu i staram się w tych kiepskich momentach śmiać z siebie - bo w istocie czy wszystko nie jest trochę komiczne?

Zawsze pomaga robota - tym razem super pilna sprawa - Święta Anna.
Chciałam natchnienia i pomocy z góry - i chyba dostałam.

Początek dość nieśmiały...



Wiecie, myślałam o dłoniach złożonych do modlitwy, ale odstający kciuk świętej postaci spowodował, że ten gest jest jakiś taki miły i szczególny. Jakby trzymała w rękach coś cennego, najdroższego sercu - i chyba tak zostawię.

Tymczasem - hehe - stara śpiewka - zaczęło się ściemniać, ale co mi tam (jak mówi Gucio)



Obraz oczywiście jeszcze nieskończony - lecz na jutro zapowiadam finał.
Czas najwyższy, gdyż po pierwsze, we czwartek odjeżdżam z Gustawem do Krakowa (będzie relacja) i okolic. Zobaczę Lanckoronę. Po drugie - zlecenia już nie gonią, tylko galopują jak szalone, a do tego duftarty depczą po piętach!
Tak więc teraz idę do Świętego Obrazu.
CDN.

1 komentarz:

  1. Mam nadzieję, że uda się spotkać, mimmo że w tym tygodniu u mnie tempo obłąkane
    Tru

    OdpowiedzUsuń