No więc stało się.
Skończyłam.
Mam tremę.
I padam z nóg - niemal śnię na jawie.
Dune.
Moja piękna. Dobrze znajoma postać.
Obraz łatwo fotografować fragmentami - w zasadzie każdy z nich mógłby stanowić całość.
Światło... ślizgające się, tańczące, jak w tygrysim oku.
...uwydatniające rysy twarzy - a propos : oko, tyle razy poprawiane.
Bo mi się nie podobało.
Takie owszem
Faktura podobna do tej w Habanicie (duftarcie), przypomina moje portretowe rysunki węglem, położonym na płasko - ulubiony sposób. Teraz przeniesiony na grunt malarski.
W ogóle tu aż roi się od faktur, linii - ale wszystko podporządkowane jest zgodności z zapachem. Moją wizją Dune. Przedstawia ją kobieta.
Czy rzeczywiście kobieta jest tutaj najważniejsza?
Nie. Najważniejszy jest nastrój, uzyskany światłem i kolorem.
No to... w ciemności
I całość - w wersji standard
No. I o to było tyle krzyku, potu i łez, przyspieszeń serca, gorączki, nudzenia każdego, kto się trafi, bezsenności. TERAZ czuję się jak inna osoba... albo nie : ta sama, ale jako artystka w innym miejscu. W ktorym bardzo chciałam się znaleźć.
Ten obraz malował się prawie rok.
Dokładnie tyle, ile mu (mnie) było trzeba.
A teraz, Mili Państwo, zapadam w sen i może na wiosnę się obudzę.
To jestes Ty i Twoj syn! Oj tam szkoda czasu na sen. Dawaj!!!!Dalej! Życie nas mija.Nie pozwol na to <3
OdpowiedzUsuńMnie zawsze szkoda czasu na sen - dlatego czasem trzeba odrobić, bo baterie się wyczerpują. Ale moja prognoza senna okazała się przesadzona - spałam, jak kamień, w granicach przyzwoitości (nie powiem, do której)i ostro myślę o nowym duftarcie. Plus zlecenia, rzecz jasna.Co do mijania - to ostatnio mam wrażenie, że doba wydłużyła się do 36ściu godzin - od poranka do nocy - przestwór cały. Mogę bowiem pozwolić sobie na brak pośpiechu, przy jednoczesnym intensywnym wypełnieniu.
Usuń