Kolejne godziny przy Psie zaowocowały nowymi kolorami.
Przede wszystkim - zieleń, o której myślałam z obawą, bo najbardziej kusiły mnie liście jesienne, płomiennorude.Tymczasem po położeniu na listkach ok. pięciu warstw koloru, przetarciu i pocieniowaniu, efekt jest całkiem miły.
Brązy też wzbogaciłam o ledwie dostrzegalne rudości i popiele, psa wyodrębniłam z tła jeszcze bardziej.
Dostał też modną bródkę i brwi
Ale to jeszcze nie wszystko.
Wzmocnię światło i osłabię surowość niektórych plam.
Garść much by nie zaszkodziła...
Całości nie wklejam, bo już niewiele brakuje, a tak- pokażę już w pełni skończonego.
Teraz muszę trochę odpocząć i coś zjeść, bo zasuwam, od kiedy odprowadziłam Gucia do przedszkola- czyli od wpół do dziewiątej, tylko o kawie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz