WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

niedziela, 7 lipca 2019

Zjawa w parku i Topielica

Bardzo lubię nazywać różne rzeczy (szczególnie nadawać imiona), wymyśliłam więc określenie na swoją pracę nad obrazami. Jest to tzw ździerstwo - czyli po pokryciu płyty paroma warstwami koloru wycieram warstwy i w zależności od siły uzyskuję różne efekty.
Byłam przekonana, że płótno się do tego nie nadaje - i tu niespodzianka!
Wymaga innego, delikatniejszego obchodzenia się, ale efekty są bardzo ciekawe. Blejtramy potrzebują czułości. Wierzcie lub nie, ale kiedy maluje się postać lub portret, tworzy się jakby nowy byt i  ma znaczenie, czy tę "osobę" się głaszcze, czy też się nad nią znęca.

Zjawa w parku.


...w parku



Naparstnica na pierwszym planie jest rośliną trującą Może zatrzymać akcję serca.



Czy doświadczyliście kiedyś OBECNOŚCI?
Ja nie.
Poza jakimś kształtem zamazanym czy szelestem nieznanego pochodzenia lub nagłym przeciągiem, mimo, że powietrze stoi - nic.




Dłoń zapraszająco wskazuje miejsce obok "Choć, usiądź", a może wskazuje wodną toń pod mostkiem? Bo i tam ktoś jest.


Na mostku Zjawa a pod



Topielica, czy tylko? Na obrazie czai się ukryta postać



Może jeszcze ją podkreślę, ale nie wiem.
Co do podwodnych potworów, mam dużo do powiedzenia, ale nic do udowodnienia.
Jako zapalona wędkarka bez sukcesów, spędzając nad wodą mnóstwo nastoletnich chwil, pozwalałam wyobraźni szaleć.
Czasem przeszkadzało to w pływaniu, bo niemal czułam, jak zbliża się do mnie ciemny, nieznany kształt.


Z wiekiem stałam się wygodnicka i nie wejdę do zimnej wody za nic.
Nie dam się oszukać entuzjastom pływania, którzy sinymi ustami wykrzykują "uaaa, całkiem ciepła woda! Dawaj, przyzwyczaisz się!". Nie przyzwyczaję.

Oba obrazy malowałam do swoich kompozycji z Mo61, które będzie można powąchać na najbliższej, wrześniowej wystawie.
Najbliższe odcinki poświęcę dalszym plenerowym pracom.


2 komentarze:

  1. Topielica jest po prostu fantastyczna! Dwuznaczna, podszyta , mimo wszystko jakimś spokojem. Rewelacja!
    Raz w życiu poczułam zimne poty i jeżenie się włosów na głowie. Jako 19 latka spałam w swoim pokoju. Obudził mnie chaotyczny dźwięk gitary stojącej u wezglowia mojego łóżka. Instynktownie przesunęłam instrument, myśląc, że zahaczyłam o niego poduszką. Nic to nie dało, wiec po ciemku położyłam gitarę na podłodze. To mogła być mysz. Kiedy i to nie pomogło, wstałam i wlaczylam światło. Gitara leżała na podłodze, a struny poruszały się i wydawały dźwięki. Same. Uciekam do babci. Przez 2 dni nie wchodziałam do pokoju. Mama wyniosła gitarę do garażu. Nigdy tego nie zapomnę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale historia! Ciekawa jestem pochodzenia gitary. Nie byłaś jej później ciekawa? I tak jesteś dzielna, nie wiem, czy mi wystarczyłyby dwa dni, żeby oswoić teren

      Usuń