WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

sobota, 10 września 2016

Złoty Kot

Dawno, dawno temu, kiedy nie było jeszcze Gucia na świecie, wyjechaliśmy - Ja i Wojtek, na wycieczkę do Kazimierza. Znaliśmy się od niedawna, zaczynaliśmy dopiero smakować zakochanie. Musiała to być bardzo romantyczna wycieczka.

Nie pamiętam prawie nic.

Poza kotem z mosiądzu, o którego cenę wytrwale się targowałam.


Może dał o sobie znać ileś lat później - w postaci chęci namalowania obrazka?
W każdym razie obecna wersja - kolejna - piąta, powstaje w bólach. Konkretnie boli co i rusz używanie zmywaka do naczyń (ostrzejszej strony), żeby wytrzeć co się zmalowało.
Oczy.
Brak.
Chwilowo.


Ale szachownica na dole zostanie.


Kot jest obrazem nocnym - bo maluję w dwóch odsłonach : kiedy Gustaw znajduje się w szkole i potem kiedy pójdzie spać.
Czerwono czarna płaszczyznę z pewnością trochę rozjaśnię, bo na razie smutno mi się robi, kiedy widzę te kolory owszem, piękne, ale ponure.


Tak to niestety wygląda z melancholijnym nastrojem - trzeba bardzo dobrze go uchwycić. Za mało, za dużo CZEGOŚ - i stanie się po prostu przygnębiający, zamiast marzycielski i kojący.

Mam wieści dotyczące Krytycznego wpisu - szykujcie się na ucztę. Pokażę wspaniałe malarstwo. Naprawdę. Współczesne. Autorka się zgodziła, dziś w nocy prześle mi obrazy szczególnie Jej bliskie.
Bardzo, bardzo się cieszę!

PS.Gdybym zachowała wszystkie pary oczu, które Kot miał, pewnie byłoby ich z 10 - a tak zostawiłam tylko jedno (nie jedną parę, tylko jedno oko), które na dodatek patrzy wzrokiem pt. "Co się gapisz, durniu, kota z jednym okiem nie widziałeś?"

2 komentarze: