Muzyka! Słuchajcie i oglądajcie uważnie - zarówno nagrania, jak i animacje tworzy sama Autorka (!!!)
Karolina Matyjaszkowicz - osoba, podobnie jak ja, pasjonująca się zapachami. Na jej prace trafiłam więc trochę przypadkiem - i teraz nie wyobrażam sobie, że mogłabym ich w ogóle nie zobaczyć, gdyby nie nasz wspólna pasja.
Tu - strona Karoliny : Zapraszam w zaświaty - pozwoliłam sobie nadać taki tytuł, będący nazwą ostatniej wystawy.
Legendy Gór Sowich (2013), akryl, płyta, 80 x 60cm
Oczywiście za chwilę sami się Państwo przekonają, że dla Autorki, podobnie, jak zresztą i dla mnie, nie istnieje tzw. Rzeczywistość Obiektywna, ale o ile ja czasem obawiam się zbyt wysoko bujać w obłokach, Karolina czuje się w świecie fantazji bezpiecznie i komfortowo.
Co to za świat? Świat wierzeń, słowiańskich podań, zaświatów wreszcie - świata umarłych, zanim osiągną wieczny spokój. Świat baśni, legend - niezwykle sugestywny.
* Ja tak naprawdę szukam barwy – nie tylko w sensie kolorystycznym. Barwy dźwięku, zapachu, nastroju. Moje formy muzyczne i malarskie mają dużo wspólnego. Muzyka jest bliska malarstwu prymitywistów, nie ma typowej kompozycji, nie jest to stricte utwór muzyczny, tylko szukanie dźwięku. To samo robię w malarstwie. Szukam sposobu uchwycenia chwili. Formy nie są przypadkowe – nie wierzę w przypadek. Daję się ponieść wyobraźni.
KOLORY!!!!
Przyjaciel komet (2015), akryl, płótno, 100 x 130 cm
"W ciągu ostatnich kilku lat większość moich najbliższych zmarła. Malarstwo mnie uspokajało, więc skupiłam się na nim, żeby nie zwariować. Wróciłam do dzieciństwa, zaczęłam malować w ten sposób instynktownie. Docierają do mnie słuchy, że mimo bogatej palety i dużej energii obrazów działają one na ludzi tak jak na mnie – kojąco."
Powiem szczerze, że dopóki nie zobaczyłam na zdjęciach z galerii obrazów KM na ścianie, sądziłam, że istnieją tylko w komputerze, Wojtek z kolei zapytał mnie "Czy te obrazy świecą? Wyglądają, jak malowane na szkle i podświetlone od tyłu".
Otóż nie, proszę Państwa!
Obrazy jak najbardziej realne, na płótnie lub płycie.
Brzezina, z cyklu Pejzaże Tkackie (2015), akryl, płótno 100 x 130 cm
*Skąd bierze się obraz? – "Najczęściej wypływa ze mnie w czasie pracy – u mnie tworzenie jest jak potrzeba fizjologiczna. Ale bywa, że pojawia się konkretna wizja, natchnienie – doświadczam tego, gdy jeżdżę na rowerze, podróżując z psem po podłowickich wioskach. Kiedy jestem tylko ja i przestrzeń wokół, mój mózg się uspokaja, pojawiają się nastroje, barwy, które muszę przenieść na obraz. Sam temat nie jest istotny – objawia się podczas malowania. Chociaż parę obrazów wymyśliłam sobie wcześniej: barwy, napięcia, kontrasty i temat, który łączył się z jakimś snem albo sytuacją – jednak te, z których jestem najbardziej zadowolona, same powiedziały mi w trakcie pracy, czego chcą, jak mają wyglądać."
Wg mnie wpływ pracy nad tkaniną jest w niektórych obrazach bardzo widoczny, i daje to niezwykle interesujący efekt.
Wieszczki (2016), akryl, płótno, 80 x 120 cm
Guślarki (2016) akryl, płótno, 100 x 100 cm
Lecą w Zaświaty (2016), akryl, płótno, 80 x 120cm, obraz jeszcze nie ukończony.
*Karolina najbardziej lubi twórców naiwnych: ludowych, chorych
psychicznie, prymitywistów, jak Teofil Ociepka i inni artyści z Grupy
Janowskiej. – Oni tworzą na pograniczu oficjalnej kultury i dzięki
temu lepiej się wsłuchują w ważne dla nas sprawy. Bliżej mi do takiego
twórcy niż do artysty intelektualnego. Czy zatem akademicka wiedza nie przeszkadza jej w tworzeniu? – Cieszę
się, że ukończyłam łódzką uczelnię, wszystkie pracownie otworzyły mi
oczy na różne sprawy. Po szkole wyciszyłam intelekt i to, co sobie
wyobrażałam, zaczęło ze mnie wypływać. Już nie jest dla mnie problemem
łączenie umiejętności nabytych w szkole z instynktownym zewem. I teraz
wiem, że nie obraz jest najważniejszy, ale to, że ja go tworzę. Gdy
powstanie, już nie do końca jest mój.
Części obrazów pokazywanych przeze mnie nie ma jeszcze na stronie - wyboru dokonywałyśmy obie, choć żałuję, że nie zamieszczę tutaj wszystkich, które mnie urzekły - ale wówczas musiałoby być ich z 50. Jak nie lepiej.
Moi ulubieńcy :
Nim wulkan wybuchnie (2012), akryl, płótno, 85 x 85 cm
TEN :
Latawiec (2012), akryl, tkanina, 70 x 70 cm
TEN (kocham):
Utrata Wiary (2012), technika własna, płótno, 70 x 70 cm
*Gdy maluję coś wyobrażonego, jest to dla mnie normalne, to
napotkana sytuacja. Kiedy obserwuję nadciągającą burzę, staram się te
wrażenia przenieść do obrazu – może inaczej opowiadając tę historię, z
postaciami ze świata wyobrażonego, ale barwy, struktury są z prawdziwej
rzeczywistości.
Ma wrażenie przebywania zarazem w dwóch rzeczywistościach: normalnej i magicznej. – Zdarza
się, że mi się mylą. Naszym obowiązkiem jest hodować wyobraźnię. Nigdy
mnie nie interesowało odtwarzanie rzeczywistości. Życie w równoległej
rzeczywistości często mnie ratuje. Nie uciekam od problemów –
konfrontuję się z nimi, ale to mnie tak wykańcza, że gdyby nie moja
alternatywna rzeczywistość, zwariowałabym. Malarstwo daje mi chęć do
życia. Dlatego nie mogę tego traktować jako drogę do kariery. Chcę, żeby
to było czyste. Mam 36 lat i świadomość, że muszę z czegoś żyć, ale
staram się w tym, co robię, nie być sprytną, obrotną. Malując, muszę się
cały czas uwrażliwiać, żeby dostrzegać różne rzeczy, być czujna na
pewne bodźce. Widzę więcej niż zwykły człowiek, ale nie czuję się przez
to lepsza – traktuję to jako narzędzie pracy.
Południca (2016), akryl, płótno, 100 x 100 cm
Dla mnie jeszcze dodatkowym atutem jest fakt, że mimo nagromadzenia szczegółów widzę koncepcję, konsekwencję KM i obrazy pozornie wywołujące oczopląs mają swój porządek, kojący wręcz ład - nie mówiąc o świetle i absolutnie niedoścignionych "miękkich przejściach" (przechodzenie jednego koloru w drugi)
Magiczny (2009), technika własna, 100 x 100 cm
W ogrodzie (2016), akryl, płótno, 100 x 100cm
Wyprawa (2015), akryl, płótno, 70 x 109 cm
*Interesują mnie wszystkie (kultury): afrykańska, aborygeńska, indiańska, skandynawska, germańska. Prócz rodzimej najbardziej fascynuje mnie kultura Armenii, Azerbejdżanu, Afganistanu, Gruzji, Rumunii. Mam wrażenie, że gdy zabraknie rdzennych kultur, gdy umrą ci wszyscy szamani, którzy mają bezpośredni kontakt z planetą, to będzie koniec ludzkości.
– Jung pisał o nieświadomości zbiorowej – że wszyscy jesteśmy
połączeni niewidzialną siecią. To zjawisko występuje w przyrodzie,
fizyce kwantowej, literaturze czy sztuce – Picasso i Malewicz w jednym
czasie niezależnie od siebie zaczęli tworzyć podobne rzeczy. Widzę
piękno tego połączenia.
Oczywiście w twórczości KM "widać" Łowicz - tradycję ludową, ale przefiltrowaną przez wrażliwość Malarki, co owocuje nowoczesnymi efektami
Niektóre obrazy zaskakują nietypowym kształtem - to wyraz fascynacji malarstwem tablicowym.
Zakwitłam (2015) akryl, płótno, 80 x 60 cm
Nadchodzi Zmierzch (2016) akryl, płótno, 100 x 100 cm
Widziadło (2016) akryl, płyta, 100 x 100
Nie wiem, czy wyczytali Państwo między wierszami - Karolina jest synestetyczką. Czyli odbiera bodźce nie tylko zmysłami za te bodźce odpowiedzialnymi - np zapachy mają kształt, muzyka - kolory, obrazy - rytm.
Dla mnie wręcz uderzające było, jak muzyczne są te prace
Wieczorna podróż - dyptyk (2015), akryl, płótno, 80 x 80 cm
Proszę Państwa, ten wpis uświadomił mi, jeszcze dobitniej, że pokutujące w sztuce współczesnej tzw. "rozmycie autorstwa" jest kompletną bzdurą i prowadzi na manowce - wszelkie. Intelektualne, estetyczne. To prosta droga do wynaturzeń i nadużyć - jak wspomniane już rozbite butelki czy inne skarpety w szklanej gablotce. Prawdziwą wartością Sztuki jest możliwość obcowania z dziełem, które jest naznaczone piętnem twórcy, wrażliwością, dzięki któremu to dziełu możemy na chwilę wejść do innego niż nasz świata - choćby takiego, jak z wyobraźni Karoliny Matyjaszkowicz.
Wyobraźcie sobie, że sale w CSW czy Zachęcie zajmują takie prace.
Oszalałabym.
Jabłoń (2010), technika własna, 110 x 130 cm
Kończąc już wpis - jeszcze raz zapraszam na stronę KM (link na początku) - i życzę podobnego oczarowania do mojego, a Autorce tego, co sobie... ale niech pozostanie to tajemnicą.
PS. Żeby unaocznić, że prace istnieją w realu, zamieszczam na dowód dwa zdjęcia (nawiasem mówiąc, Autorka maluje nawet 16 godzin dziennie!)
I teraz już naprawdę kończę mój wpis, mając nadzieję, że odczujecie chociaż w części to, co ja, kiedy widzę twórczość Karoliny Matyjaszkowicz.
Nie ukrywam, czekałam na ten wpis. A teraz słów mi brak. Jestem zachwycona, zachłyśnięta fenomenem dzieł Pani Karoliny Matyjaszkowicz. Są obezwładniająco ciekawe, piękne, dla kogoś może nawet szokujące. Dla mnie, są dowodem na to, że ona nie boi się "pokazać" co myśli, prezentując przy tym niezwykły talent.
OdpowiedzUsuńWojtek słusznie zauważył, obrazy sprawiają efekt podświetlenia. Są przepiękne, a jednocześnie mądre.
Nie mogę oderwać wzroku, nigdy ich nie zapomnę.
Rejcz.
Dziękuję Rejcz, smutno mi było, przyznam się, że tyle czasu nikt nic o nich nie powiedział. Ale twoje słowa "nigdy ich nie zapomnę" - wynagradza wszystko.
UsuńTo tak, jak u mnie - a teraz wyobraź sobie, że te obrazy i ich Autorkę poznam w realu, bo w połowie listopada planuje wystawę w Warszawie.
No wspaniałe wieści! Nawet tak jakoś założyłam w głowie, że nie mogło by być inaczej. Nie możesz jej NIE poznać!
UsuńChoć zdaję sobie sprawę, że to wcale nie jest takie oczywiste do zrealizowania. Kibicuję wystawie i spotkaniu! :)
Rejcz.
Jeszcze dodam, że widać, że macie podobne, tylko nie wiem jak to nazwać, żeby tego nie spłaszczyć, postrzeganie? pogląd na malarstwo? Oraz coś, na czym się nie znam, czyli "sposób" przedstawiania treści. I przez podobne, mam na myśli, nie identyczne, tylko że widać ową "wspólną nić". Obrazy są inne, ale jakby z podobnych światów. Wybacz, że nie wyrażam się zbyt precyzyjnie, technicznie, ale chyba wiesz co mam na myśli, to "coś" co widzę. KLIMAT. ŚWIAT. BARWY?
OdpowiedzUsuńRejcz.
Synestezja , to jest to co łączy Ju i panią Karolinę , łączenie bodźców i przetwarzanie w sposób umykający innym ludziom , a wspólny dla synestetycznych mózgów .
UsuńJu - dopiero teraz zajrzałam i jestem pod wrażeniem , nie powiem . Kiedy przeczytałam , że autorka jest po wzornictwie na wydziale tkanin , od razu zrozumiałam, dlaczego obrazy skojarzyły mi się z patchworkowymi kołdrami z indyjskich tkanin;) ale serio mówiąc widać , że to jest świetne przetworzenie i synteza najrozmaitszych motywów z różnych kultur .
Dziewczyna zdolniacha i wspaniale wykorzystuje tę nietypową cechę własnego mózgu , jaką jest synestezja . Widać, że to co maluje jest jej własne, że są to twory jej wyobraźni , jej wrażliwości , że to jest wyraz jej osobowości . O warsztacie nie wspominając .I gdzie tu do tego malarstwu pana Sy....
Dziękuję za fachowe określenie. I zgadzam się z tym co piszesz, zwłaszcza z ostatnim paragrafem. :)
UsuńRejcz.
Ja też widzę, a właściwie bardziej czuję podobieństwo, te obrazy poruszają mnie, a skoro tak, musi istnieć podobieństwo. Niekoniecznie oczywiste - czasem pragnienie spróbowania czegoś, na co zawsze się miało ochotę.
UsuńParabelko - cieszę się, że zajrzałaś. Wydaje mi się, że potrafię z dużą dozą prawdopodobieństwa przewidzieć, czy autor / ka prac, szczególnie malarskich, ma synestezję.
Szczególnie muzyczność obrazów - ja widzę muzykę najpierw jako kształty, potem w kolorze, może dlatego zwracają moją uwagę pewne określone cechy - po pierwsze rytm (obrazów!)
Ja też się cieszę, bo to bardzo ciekawe , niesłychanie oryginalne malarstwo - sądzę ,że właśnie dzięki synestezji , która w kompletnie nieoczekiwany sposób łączy i przetwarza bodźce , a kiedy się dołoży - nazwijmy tak z braku lepszego określenia - folklorystyczne zainteresowania autorki , i jej wykształcenie, powstają naprawdę wyjątkowe i niepowtarzalne rzeczy .
UsuńNota bene zgadzam się z Tobą, że "Utrata wiary" jest przewspaniała .
Przepiękne i mam nadzieję, że jeszcze nie raz zawitają do Lublina ;)
OdpowiedzUsuńaska
Widziałaś je? Zazdroszczę!
Usuń