WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

środa, 28 września 2016

Panienki, panienki - podsumowanie

Proszę Państwa, uznałam za stosowne napisać parę zdań na temat Panienek w ogóle.


Są to obrazy ilustracyjne, ściśle dedykowane Właścicielkom (i Właścicielom).
Zawsze, zanim wezmę się za robotę, przeprowadzam z osobą "portretowaną" wywiad - co lubi, w sensie kolorów, otoczenia, nawet muzyki. Staram się wejść w Jej (Jego) skórę - poznać jak najlepiej, a potem zobrazować. Sylwetka jest "tylko" nośnikiem - ubranie, barwy, pejzaż bądź wnętrze dostosowuję bardzo indywidualnie.


W ciągu tych dobrych paru lat panienkowych (bo maluję bodaj od 2011 albo nawet 2010 roku) nie zdarzyło mi się ani razu stworzyć obrazu, który nie przystawałby do Zleceniodawcy.


ALE biorę pod uwagę to, że może być różnie - i że moja wizja niekoniecznie musi odpowiadać.


Największą satysfakcją jest uczciwość - i teraz sama się zastanawiam, czy "anielskość" Agnieszki przypadnie Jej do gustu. Ha! Napisałam do Niej maila - czekam na werdykt. Bo to jest dla mnie najważniejsze - stworzyć obraz, z którego osoba zamawiająca będzie się cieszyć i wiedzieć, że jest JEJ, bardzo osobisty.


Jak już wspomniałam w którymś z komentarzy - ten temat niestety zdominował moje malowanie. Czas jest jeden - a więc tworząc takie ilustracyjne prace, nie maluję rzeczy innych - a chciałabym.
O tym, co bym chciała, napiszę wkrótce.



Przede mną Panienka Szalona - osoba niezwykle barwna, o wyrazistym charakterze, żywioł po prostu.
Może ostatnia, kto wie? Mnie aż roznosi - więc to zlecenie jest jak znalazł.


Co dalej? Sądzę, że do Panienek będę wracać, ale już nie tak często, jak dotychczas.
Cechą, która je łączy, jest wielkość. Są nieduże - max 25 na 35 cm. Co ciekawe, wiele osób mówiło mi, że spodziewały się, że obrazki te mają inny (większy) wymiar.


No nic - czekam, co przyniesie jutro.
Może się tak stać, że Agnieszce, która przestanie być Agnieszką, domaluję skrzydła, poddam jej postać małej obróbce i powstanie prawdziwy Anioł.
A może - oczywiście, jeśli obecna postać nie spodoba się Właścicielce - zmienię ją np... w brzozę? 
Mogę wszystko, i to jest wspaniałe i upajające.


Swojej Panienki nie namalowałam nigdy - i nie zamierzam, powstanie za to autoportret (odczuwany).
Co prawda powstał dawno temu obraz, na którym niby ja miałam figurować.
Początkowo był aktem. Obraz zamalowałam.
Mój śp. Tato nazwał go "Bez rozgrzeszenia"


A, no jeszcze był "portret", z którym się utożsamiałam


Wszystko przede mną. Również duże formaty.
I to jest dobre, bardzo dobre.


...na wyciągnięcie ręki!

17 komentarzy:

  1. Ju, wybacz, ale sama dokonałaś retrospekcji i - naprawdę nie widzisz różnicy...? Wcześniejsze Panienki są dopracowane, przepiękne, eleganckie, mają swój styl - Twój rozpoznawalny styl! Jakbym u obcej osoby zobaczyła Panienkę, wiedziałabym, ze to Twój obraz.

    A Agnieszka... przepraszam, ale jeśli miałabyś coś na tym obrazie domalować, to chyba stado owiec. Bo to, niestety, nie jest Panienka a Pastereczka. I nie, nie chodzi mi o odejście od "wiotkości" sylwetki, to po prostu jest ... no, nie to.

    Mimo wszystko serdecznie pozdrawiam,
    Margot

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Pierwsze Panienki, a obecne.... duża różnica.
      Moje zaciekawienie Twoją, Justynko, twórczością zaczęło się pd pieska jesiennego i panienki na pomoście. I od tej z cygarniczką. Je mam zawsze przed oczami.

      Usuń
    2. Pani Margot. Chyba się Pani czepia. :-)

      Usuń
    3. Margot, oczywiście że widzę różnice - przecież o to mi chodziło, żeby była inna. Już tym, ze poprosiła mnie o naturalną figurę złamała konwencję - a więc poszłam za ciosem.
      Tyle, że dla mnie ona jest impresją, właśnie to niedopracowanie, rozedrganie mi się spodobało. A owce może byłyby lepsze od brzozy!

      Aniu - pierwsze a obecne czy pierwsze a obecna? Bo poza Panienką Morską ja tej konwencji nie przełamałam, ale może coś mi umknęło.

      Piesek Jesienny - o, tak, to był bardzo dobry pies.

      Usuń
    4. Hmm.... Kosmiczna Miłość, Panienka Konna, Rowerzysta....

      Usuń
    5. Fakt! Chociaż dla mnie tylko Morska i Rowerzysta. Konna jednak nie.

      Usuń
  2. Ja nie tyle Podsumowuję, co Nawiązuję:
    Cykl "Panienki", to cykl niespotykany.
    Do mnie, z Warszawy, w przeciągu kilku lat, przywędrowało siedem "neymanów". Rozlokowane są w trzech miejscach. Dwie Panienki (jedna męska), dwa pieski (jeden na zamówienie, a drugi "z odzysku" - nie chciany), jeden o dużym formacie ( jakże często przez Justynę "publikowany"), jeden niedokończony (potraktowany jako "zabezpieczenie" dla poprzedniego) i jeden "specyficzny".
    Panienki wiszą gdzieś obok siebie i ilustrują moc bycia razem. Tam też wisi wzgardzony industrial, który ja kiedyś nazwałam "podszewką w groszki", a obecni własciciele nazwali go "balkonem" i powiesili przy oknie. Pieski są u mnie i u mnie wisi "dużoformatowy". Specyficzny natomiast spina, jeszcze gdzie indziej, dwie różnopłciowe Panienki.
    Każdy obraz cieszy, każdy ma swoją historię i każdy ma energię przekazaną od Twórcy.
    Nie mam żadnego duftaru. Nie jestem zapachowcem. Chociaż ciągle po głowie mi chodziło, że chciałabym mieć "zapach po burzy".
    Nie zamówiłam też, przez te lata Panienki dla siebie, ponieważ chyba chciałabym mieć "inną". Nie wyidealizowaną. Sama nie wiem. Nieraz myślałam, że może taką w wykoślawionych butach (jak w rysunkach satrycznych Justyny), kolorowo ubraną baryłkę, skaczącą między kroplami deszczu? Naprawdę, nie wiem.

    Masz potrzebę, Justynko, zmiany. To jest naturalne. Ja temu sekunduję. To jest Twoja potrzeba, to jest Twoja praca. To jest Twój rozwój. Jestem bardzo ciekawa. Dla mnie ważny jest też Twój szacunek dla siebie, jako Artyski. O szacunku dla odbiorcy nie wspominam, ponieważ to jest Twoją naturalną cechą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, cieszę się, że masz moje obrazy - i tak ciekawie o nich piszesz! Bardzo dobrze, że TE właśnie do Ciebie trafiły.
      Wykoślawione buty? Baryłka? No nie wiem... to by była przesada w drugą stronę. Chyba widzisz siebie w karykaturze, czy nie?

      Usuń
    2. Spokojnie. :D Ja mam takie specyficzne poczucie humoru.

      Usuń
    3. A, no to rozumiem! Te buty wciąż widzę - zielone, nie wiem, czemu

      Usuń
  3. A ja powiem , że Agnieszka jest tak samo Panienką jak Panienki nazwijmy linearne , ilustracyjno-rysunkowe, widać tę samą rękę, to samo spojrzenie , tę samą osobowość malarza , natomiast styl malowania zawsze, ale to zawsze każdemu się zienia z latami , z nabytą praktyką , z bagażem przeżytych doświadczeń ; tylko pacykarz będzie tworzył takiego samego jelonka na rykowisku w nieskończoność, bo raz, że nic innego nie umie, dwa , że nie ma środków wyrazu by coś innego pokazać, trzy - nie ma co pokazywać . Wystarczy zapoznać się z twórczością jakiegokolwiek artysty malarza godnego tego miana , prześledzić ją od początku do końca i zauważy się, że każdy zmieniał środki wyrazu , sposób malowania, paletę , przedstawianie światła, nawet tematykę . Albowiem jak wiadomo tylko krowa nie zmienia poglądów :P a każda forma w pewnym momencie się przeżywa i jeśli jest się uczciwym wobec siebie , to się to widzi i idzie się nową drogą .
    Malarstwo Justyny przez lata stale się zmienia , dojrzewa , nabiera głębi , wchodzi na nowe ścieżki i to właśnie świadczy o jej talencie - zmiany , a nie powielanie w kółko tego samego .
    Ju - idziesz w nowym kierunku i tak trzymaj , nie trzeba się wszystkim podobać , a tylko to ,co się robi ze szczerego serca jest wartościowe i prawdziwe , i to zawsze widać .
    A owieczki na łące gdzieś w dali bardzo by pasowały .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jeszcze jedna rzecz- Twój autoportret "Bez rozgrzeszenia" jest rozdzierający ; jest świetny , ale zawiera tyle bólu , że ja osobiście chętnie bym go spaliła ,żeby się od tego bólu uwolnić, bo mam wrażenie, że on jakoś się za Tobą ciągnie , że jakoś Cię hamuje i trzyma , cały czas emanując cierpieniem z przeszłości . Ale to tylko takie moje skojarzenia ;)

      Usuń
    2. Parabelko - miło mi, że tak to widzisz. Ja wiem tylko, że chcę pójść w paru kierunkach, na które nie mam czasu, właśnie z powodu Panienek.
      Co do Pani w Czerwieni - jego już nie ma... co prawda stoją oparte o ścianę dwa płótna - z psem i łabędziami i cholera, może pod nimi jest ta ruda baba? Jeśli tak, to natychmiast się jej pozbędę - z psem czy łabędziem an wierzchu.
      PS. Strasznie dawno nie malowałam jelonka na rykowisku

      Usuń
    3. Pozbądź się, bo taki obraz zawsze jest źródłem czegoś złego unoszącego się w powietrzu . A porządnego jelonka bardzo chętnie bym zobaczyła :D

      Usuń
  4. Ja chyba wezmę i sobie wydrukuję oraz zalaminuję te Panienki, bo w sieci tak łatwo wszystko znika, nośniki się tak szybko zmieniają, a takich obrazów nie chciałabym nigdy stracić. Tę z chartem powinnaś normalnie mieć na wizytówce lub co najmniej jako główny obrazek na stronie. Ona mówi baaaardzo baaaaaaaardzo wiele. Jest jedyna w swoim rodzaju. No dobra każda jest ;) ale TA, pokazuje coś więcej. Do niej komentarz jest po prostu zbędny. Mogłaby być sławna.

    Rejcz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak, zgadzam się - to była pierwsza Panienka, jeszcze nie na zamówienie. Lubię ją bardzo - wystylizowana silnie, widać, jak bliskie mi jest dwudziestolecie międzywojenne. Ma w sobie taką niezależność. Od niej się wszystko zaczęło.
      Z radością mogę oznajmić, że moja strona internetowa znowu działa!
      "Mogłaby być sławna" - to prawda, być może wrócę do takiego sposobu myślenia. Piszę "wrócę", ale to wszystko we mnie jest. Na szczęście.

      Usuń
    2. "Panienka z chartem" to Madziczka, prawda? :)

      Usuń