WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

piątek, 1 lipca 2016

Panienka Rejcz - premiera!

Szanowni Państwo, dziś przedstawiam nową Panienkę - Rejcz.
Rejcz naprawdę ma na imię Aurelia i jest jedną z bliższych mi osób. Nie mieszkamy niestety w jednym mieście, widziałyśmy się dwa razy, parę rozmów przez telefon (baaardzo długich), a jednak czuję się tak, jakbyśmy rozumiały się bez słów.
Podobna wrażliwość, również artystyczna, ważenie słów, myślę również, że obie mamy wielką skłonność do bujania w obłokach, łączy nas też poczucie humoru.
Sama określa się jako "mało wyrazista" (co za absurd!) i nie dostrzega swojej wybitnej urody. Nie wiem, czemu? Ja jestem olśniona.
Muzyka!


Kiedy przystąpiłam do pracy, wiedziałam, że w tej Panience chciałabym zawrzeć marzenie przyszłej właścicielki. A marzeniem jest Nowy Jork (nie jedynym, oczywiście, ale wielkim).
Nigdy tam nie była, ale to miasto - teraz i na mnie - działa bardzo sugestywnie.
Nie, nie całe - szczególnie architektura, ta dawniejsza, w nowszej niezwykły kontrast industrialu z zielenią.
Lubimy mieszkać na wyższych piętrach, lubimy wysokie wnętrza, wielkie okna, zapewniające światło również tam, gdzie są ściany z czerwonej cegły...

Dlatego też - i ja, jako osoba, hm, uwięziona na małej powierzchni, chciałam w obrazie pokazać przestrzeń.
Malarsko, jak już wspominałam, pracę "zbudowałam" na bogactwie faktur.




Powabną postać posadziłam na... walizce, która przy okazji stała się pretekstem do zamieszczenia maleńkich, lecz jaskrawych wysepek żywszych kolorów. Rejcz tu dopiero przyjechała, jeszcze nie rozpakowana, wyciąga rękę do białej drobinki śniegu - zdążyła przez zimą.


Muzyka!


Światło! Wielgachna tafla szkła powoduje, że światło bez przeszkód wpada do środka, zostawiając smugi błysku na powierzchni


Namalowanie widoku na drugim planie było sporym wyzwaniem. Nie chciałam, by przytłoczyły przestrzeń, dlatego problem rozwiązałam tak, jak się to zwykło robić w epoce Art Deco. Zaznaczone brzegi, środek "powietrzny"




A na dole - zieleń, już przyrdzewiała jesiennie.
Z przodu - blat z fragmentem talerzyka, zapewne deserowego, z którego właśnie znikło coś pysznego.
A więc - proszę, całość


Bardzo lubię ten obraz, chyba przede wszystkim dlatego, że chciałabym w nim być.
Tak, to ja zjadłam ten deser z talerzyka.

5 komentarzy:

  1. Rany boskie Ju!!!! Spełniłaś moje marzenie! Oczy mi zamokły ze wzruszenia i szczęścia! Coś pięknego! Ale wiesz CO jest dla mnie w tym najpiękniejsze? Że zobaczyłaś, że potrafisz widzieć DOKŁADNIE to samo co ja! To jest takie mieszkanie, TAKIE sceny widziane w filmach, na zdjęciach, TA przestrzeń, TE kolory, TA muzyka. Ach przy muzyce wymiękłam oczywiście. Jestem po prostu oblana szczęściem!!!!. Dziękuję Ci - ten obraz będzie mi dodawał wiele pozytywnej energii, ponieważ jest zmaterializowaniem moich myśli!!!!

    Jestem Ci też wdzięczna, za tak precyzyjny opis, że mój chaos potrafiłaś uporządkować w konkrety. No wszystko się zgadza.

    Jestem zachwycona! Wiem, że mogę w niego patrzeć w nieskończoność, i on żyje, ma w sobie taką masę różnych elementów, jak kalejdoskop, jak życie.

    Jestem szczęśliwa. Dobór muzyki wyrwał mnie z japonek ;) Najwyraźniej znasz mnie na wskroś, a raczej czujesz mnie. Teraz muszę znikać, ale dziś, i nie tylko dziś, się tej muzyce i wpatrywaniu w obraz będę oddawać bez granic.
    Wspaniałe przeżycie.

    Dziękuję. :)
    Rejcz.

    OdpowiedzUsuń
  2. To znowu ja - Rejcz :)
    Właśnie uskuteczniam, to co wyżej zapowiedziałam. Napawam sie, rozkoszuję muzyką i obrazem, patrząc na Twoje dzieło. Wszystko jest takie kompletne, spójne, nagle wszystko stało się całością. Gdy dotrze do mnie duftart Manic Love i Panienka NY ;) to będę chyba patrzeć się na nie bez końca i puszczać doń muzykę!

    Jest nawet nowojorska kolumna w mieszkaniu! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rejcz moja kochana, puchnę z dumy, czytając twoje słowa.
      Na początku bardzo uważnie, w nieskończoność oglądałam zdjęcia od Ciebie, potem zrozumiałam i poczułam - wiedziałam, co chcę oddać i co Ty chciałabyś zobaczyć. Faktycznie, nasze wizje stały się spójne.
      Co do muzyki - to już intuicyjnie wybierałam, chciałam uniknąć banału, zależało mi na muzyce podkreślającej i obraz, i osobowość postaci.
      I choć malowanie było do granic naładowane emocjami (a nawet je przekraczało), jednocześnie jego intensywność tyleż męczyła, co uszczęśliwiała.
      Bardzo, bardzo się cieszę - też i twoją radością.
      Ogromnie dziękuję Ci również za wszystkie komentarze, nie tylko te tutaj, dzisiaj, ale w ogóle, za wrażliwość, że dajesz jej wyraz.
      Jesteś po prostu wymarzonym odbiorcą.

      Usuń
  3. A gdzie uchwyt walizki ??? ;) Ju - świetnie ! Art deco i industrial w jednym , światło i przestrzeń . Piękna Panienka !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha :)))) Chowany do środka ;)

      Dokładnie o to mi chodziło, to kocham - Art deco i modernizm, industrial, geometrię, kanty, kąty, i inne trójkąty. To cała ja. No może nie cała ;) ale wiecie o co cho ;)

      Rejcz.

      Usuń