Mucha w Zupie, poprzez to, ze zdobi teraz okładkę książki Pani Mai Dziedzic - Musca Domestica. Epifanie Tadeusza Różewicza, dostąpiła prawdziwego zaszczytu.
Chciało ją kupić z 5 osób - ale w ostatniej chwili się wycofywały.
Wisiała w Warszawie na dwóch wystawach ze zwierzętami, kiedy Panienki dopiero raczkowały, a duftart (Painted Scents) znajdował się w powijakach. Wiele razy, podczas malowania, stawiałam ją sobie za wzór w kwestii pieczołowitego potraktowania szczegółów.
Od początku wierzyłam w ten obraz, choć niewybredna krytyka twierdziła że jest "prymitywny i bez poczucia humoru". To tak, jakby skreślać wszystkie dowcipy o babie u lekarza.
Mucha - na jajku w zupie szczawiowej
Obok talerza chryzantema
Co tu dużo mówić - nie ma roku bez muchy.
Ten obraz - czeka na skończenie.
Obraz obrazem, a Epifanie tak mnie wciągnęły, że ledwo wysiadłam na właściwym przystanku.
Znacie na pewno to zjawisko, kiedy pisarz / badacz, obcując z wzniosłą dziedziną twórczą - poezją np, sam staje się wzniosły i przekracza wszelkie dopuszczalne normy pretensjonalności.
Ale nie Pani Maja Dziedzic - książka zaskoczyła mnie kompletnie - tym, jak autorka widzi poezję Różewicza, jak naturalnie i potoczyście o niej pisze, jakie rzeczy w wierszach poety przykuwają jej uwagę. Pasja badacza udzielająca się czytelnikowi - a do tego moja Mucha na okładce.
Tak się cieszę!
Brawo ! Gratulacje ! Mucha niech żyje !!! :D
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wpis
OdpowiedzUsuń