WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

środa, 9 września 2015

Dwie Justyny - Panienki

Po wrześniowym hurraoptymistycznym początku - wysłaniu Gustawa do szkoły, artykule w Pani i przystąpieniu do duftartu Dune, nadeszło zmęczenie. Jednak wyraźnej zmiany trybu życia nie da się przejść bezboleśnie.
Notoryczne niewyspanie wskazało mi jednoznacznie, że nie pogodzę późnego chodzenia spać (druga w nocy) i wyprawiania synka do szkoły. Z tego smutnego wniosku wynika jedno - ponieważ nienawidzę odsypiania w dzień, muszę NIESTETY kłaść się wcześniej. Tymczasem wciąż nocna pora owocuje najwyższą aktywnością twórczą i intelektualną.
Transformacja więc trwa.

Tymczasem... tymczasem... znowu nowe zlecenie - więc nie ma to tamto, tylko ruszyłam do Panienek.
Ciekawe zagadnienie. Zawsze zdaję się, tworząc wizerunek portretowanej osoby, na intuicję. Mam "nosa" do ludzi, lubię dostrzegać charakterystyczne cechy osobowości.
Ale... czy nie stoi za tym coś więcej?
Kobiety. Jakaż fascynująca różnorodność typów! Kobiecość - ile odmian! Lubię kobiety.

I tak wzięłam na warsztat dwie Justyny.
Pierwsza - młodziutka dziewczyna, wesoła, kolorowa,  z zaraźliwym śmiechem, fantazją, mogłaby być widziana jako "postrzelona" - w najbardziej sympatycznym znaczeniu tego słowa. Tymczasem to naukowiec, dociekliwy odkrywca, na dodatek osoba pracująca nad dziedziną ważną dla całej ludzkości - i tu nic a nic nie przesadzam! Pełna energii i zapału.


Powyżej - roboczy szkic, fragment.
Justyna posiada dodatkowo zdolność rzadko spotykaną - świetnie się ubiera, barwnie, ciekawie, stosuje niekonwencjonalne połączenia po mistrzowsku. Przyznam się, że stanowi dla mnie inspirację "stylistyczną".

Druga Justyna - zupełnie inny typ. Serdeczna, pomocna. Kociara. Skupiona, ale i marzycielka. Nie daje się do końca poznać, jakby kryjąc jakąś tajemnicę, jednocześnie trudno byłoby ją określić jako zdystansowaną. Konsekwentnie dąży do celu, co nie przeszkadza jej widzieć potrzeby innych.
Mieszka w pięknej okolicy i potrafi to docenić.


O ile pierwszą Justynkę widzę w barwach pastelowych, lecz gdzieniegdzie ostrych, żeby nie powiedzieć "żarówiastych", Justyna nr 2 to nasycone czerwienie, fiolety, pomarańcze, zielenie.

Zaś co do Dune...
Bodaj pierwszy obraz, przy którym naprawdę podążam za intuicją. W praktyce oznacza to, że jeżeli coś mi mówi "nie dziś" (a ten głos słyszę od niedzieli) - to nie dotykam.
Odbieram to jako dobrodziejstwo - po prostu mogę sobie na taki luksus pozwolić.
Obraz ma być niezwykły - więc margines nieprzewidywalności jest baaaardzo szeroki.

Gustaw wciąż zadowolony ze szkoły - choć bywa bardzo zmęczony po zajęciach.


No i tak.

Co do Panienek - Magdalen, Beatko, Ewo, Agatko, Marzeno, Lucyno, Gosiu - ja o wszystkich pamiętam.

5 komentarzy:

  1. No cóż, realia są nieprzejednane - nie można mieć wszystkiego. :( Przekonałam się o tym nocnym trybie życie - jest albo, albo. :(

    To co piszesz o kobietach, to dobrze. Tak rzadko padają takie jasne deklaracje. A myślę, że warto je artykułować. :)

    Nie jestem twórcą, artystą, a już na pewno nie malarką ;) ale pachnąc pewnymi perfumami (dziś ponownie Dune) doskonale czuję wewnętrzne rozdarcie, i jak babcię kocham, czasem Ci współczuję tej części. (Ja wciąż widzę scenerię z Wichrowych Wzgórz. Dziś bym tak namalowała Dune)

    Jak dobrze że Gucio ma Pepę i na odwrót, na zdjęciu wyglądają jak nierozerwalny team. Jak dobrze, że ma takie dobre miejsce do regeneracji sił. Mnie szkoła przeraża. Nie powinno się musieć niczego regenerować :(

    No ale najważniejsze, że jest zadowolony!



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rejcz, właśnie próbuję mieć wszystko - tzn ciągnę, ile się da, z późnym chodzeniem spać (no, wcześniejszym o godzinę) i porządnym jednorazowym odespaniem jednego dnia.

      Ja czuję rozdarcie stylistyczne - nie wiem, co wybrać...

      Pepa to nasz domownik, jest psem zawsze blisko bedącym nas - wszystko widzi, wszędzie jest. I pozbawiona jest takiej, dla mnie przykrej, nadpobudliwości.

      Co do szkoły - never again.

      Usuń
  2. Podejrzewam choć nie bez pewnych wątpliwości, ze jestem pierwszą Justyną:) Gustaw rozpoczyna nowy ważny etap. Życzę Wam żeby wyjścia do szkoly byly wyczekiwane i ekscytujące jak wyjscia na spotkanie nowej przygody i poznania nowych przyjaciół! Czytając tego posta w dresie na urlopie bardzo sie usmiechalam pod nosem myśląc jaka to jestem zjawiskowo stylowa ;) uwaga - w tym roku skonczylam 30 lat i stwierdzilam ze bede miec w głębokim poważaniu czy ktos uzna moj stroj za smieszny i tak z upodobaniem zaczęłam rozbijać sie w bluzach w poniacze lub inne postaci kreskowkowe jesli tylko nie mam jakis oficjalnych wystąpień :) Wygrywam za każdym razem kiedy ktoś uśmiechnie sie na moj widok ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hehe, ja bez cienia wątpliwości wiedziałam, o które Justyny chodzi :D I w szkicach i w opisach - całe one :)

    Tru

    OdpowiedzUsuń