No więc jeszcze się nie przestawiłam na normalne funkcjonowanie przy porannym wstawaniu. Na razie prowadzę gospodarkę rabunkową pod względem snu. Chodzę spać jak zwykle, czyli o skandalicznych porach, podnoszę o upiornej dla siebie godzinie, a kiedy nadchodzi taki dzień, że po odprowadzeniu Gucia do szkoły podpieram się brodą - padam i śpię, ale niedługo, bo zlecenia wołają.
Zresztą bardzo dobrze, bo malowanie mnie ładuje, weseli i daje satysfakcję.
Dwie Panienki - Justynki, zyskują określony kształt.
Justyna, zwana w kręgach perfumowych Anastazją, nakreśliła się wyszukaną, płynną linią.
Z założenia jej gibka postać ma łączyć się z pejzażem
Zadbałam o dynamikę postaci - jakby w zwolnionym tempie
Już się cieszę na myśl o wprowadzeniu koloru.
Druga Justynka - Ancyamonka, którą "rozwiążę" inaczej, skonkretyzowała się
Powoli nabiera barw - gdzieżby indziej. W kuchni.
Tymczasem synek wrócił ze szkoły z pierwszą w życiu zadaną pracą domową.
Chyba ja byłam bardziej przejęta sytuacją, pod wrażeniem jego skupienia i staranności.
A Dune znowu czeka...
Wcale mnie to nie martwi.
Dojrzewa.
Razem ze mną.
Jest piękna -:)
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńZgadzam się z tym co napisał MW.
OdpowiedzUsuńPonadto, faktycznie celnie portretujesz - kojarzę z jakimś zdjęciem Anastazji, jak spogląda na tereny wokół siebie, które tak uwielbia! No po prostu widzę ja!
Haha! Ancynamonka jest kozcka!
OdpowiedzUsuń