Tak, lubię jesień. Zawsze lubiłam.
Zapachy, kolory, szczególne światło.
Dla mnie była i jest początkiem, nie końcem.
Krótkie dni na zewnątrz - ale długie w pracowni, zachęcają do malowania.
Więc nie o jesień chodzi, po prostu coś takiego jest w niedzieli, że jeśli dopada mnie smutek, albo raczej melancholia, to w 9ciu przypadkach na 10 właśnie w ostatni dzień tygodnia. Nie dlatego, że jutro poniedziałek, bo w poniedziałki się mobilizuję i ogarniam, chwytam zdecydowanym ruchem lejce w dłoń i nadaję bieg rozbrykanej rzeczywistości.
Nie, nie szkoda mi lata... lasu mi szkoda...
No ale... tu Warszawa, Warszawa.
Nie mogę narzekać, bo mieszkam w ładnym i nawet cichym miejscu, ale za zapach mchu, igliwia, za krzyk żurawi, krakanie kruków, dałabym... nie wiem, wiele bym dała...
I tak się, rozumiecie, zapadałam w melancholię, nie usiłując jej specjalnie powstrzymać - pomyślałam, że wygaśnie, ale nie i nie.
No i się, jak to mówią, wzięłam.
Black Orchid na szyję (perfumy Toma Forda) - i zobaczyłam JĄ
Położyłam wiele warstw czerni - efekt przeszedł moje oczekiwania.
To oczywiście dopiero początek, pewnie zwierzak sobie poczeka, bo jutro w planie Justynki, a lista dalszych obrazów długa, uporządkowana.
Tak więc, dobranoc, mój lesie ukochany.
Och, ta pantera to dla kogoś?
OdpowiedzUsuńTru
Wyczuwam w Tobie nabywcę :D
UsuńTru - jeszcze nie wiem, ale będzie na pewno nr 2, a może i 3 - namnożyło mi się pomysłów, oj namnożyło!
UsuńOlu - ja też wyczuwam, silnie
No jako właścicielka czarnej pantery jakoś mam słabość :D
UsuńTru
Też o Burku pomyślałam, mimo, że do zwinności pantery mu daleko :D
Usuńuczy sie, jest lepiej :D moze z nim przyjade teraz
Usuńtru
Absolutnie nie dziwię się temu uczuciu melancholii i tęsknoty. Fazy przejścia są zawsze najtrudniejsze, z czegokolwiek. W każdym aspekcie.
OdpowiedzUsuńPantera bardzo Black Orchidowa. Na mnie ten zapach nie leży dobrze, stąd odbieram go jako nieoswojony, niedający się okiełznać - mi przynajmniej ;). Dla mnie to zapach sprzeczności - drapieżna zapowiedź pomieszana ze słodkim, momentami lekko sfermentowanym składnikiem ponczu? Ja tę panterę widzę jak wtargnęła na imprezę na basenie jakiejś zblazowanej gwiazdy i sączy poncz. Wiem, surrealizm, ale to właśnie widzę :D Zwłaszcza, że zblazowane gwiazdy chyba nie poncz serwują na takich imprezkach ;)
Oj tak, fazy przejścia... bo ja chcę i nie chcę przechodzić! Chcę być pomiędzy!
UsuńBlack Orchid dla mnie jest jak dwustronna sukienka - z jednej strony z zamszu / skóry, prowokacyjna - ale bach! Wywracamy na drugą stronę i jest nieco tandetny podszewkowy materiał, z efekciarskimi kryształkami i przetarciami na złoto, które się ciut łuszczą...
Czyli podobnie go odbieramy, sprzeczności. Zapowiedź czegoś rasowego i charakternego kontra "udawacz" tego czegoś ;)
UsuńJeszcze odnośnie obrazu - dzięki warstwom widać sierść!!!!! Piękne to.
OdpowiedzUsuńTak! I na dodatek mimo wyschnięcia ten sierściowy deseń został - skakałam dziś niemal z radości!
UsuńZachwycam się tą fakturą. Aż mam ochotę ruszać monitorem i patrzeć, czy zacznie połyskiwać jak sierść ;)
UsuńPantera piękna ! Black Orchid niestety nie ;) na nie pachnie kropka w kropkę jak So Elixir YR , zapach od którego mam mdłości i który mnie dusi , więc niestety ani dwuznaczności , ani luksusu ni ma :P Taką panterą raczej bym Noir de Noir zilustorwała - ale to ja ;)
OdpowiedzUsuńNa mnie miało być .
Usuń