za trzy godziny wsiadam do sypialnego do Kołobrzegu, w miłym towarzystwie.
Ze spokojną głową - bowiem udało mi się w tym szalonym tygodniu zrealizować zamierzenia obrazkowe.
Najpierw coś na temat - jedna z najbardziej mnie kojących piosenek
Wracając do Mary - W ZASADZIE już przedwczoraj była gotowa, ale nie mogłam z ręką na sercu powiedzieć, że nic dodać, nic ująć.
Mimo świadomości zagrożenia, postanowiłam zaryzykować - i licząc na sprzyjający los, zabrałam się za (tak myślałam) drobne modyfikacje.
I ciągle mi się nie podobało - więc sięgnęłam po typowy od jakiegoś czasu, radykalny "sposób".
(Pani Aniu, proszę się nie denerwować)
A potem - wciąż kontrolując stopień przetarcia, kierunek pociągnięć, zaczęłam wydobywać warstwy spod spodu. Powiększyła mi się gromadka narzędzi ściernych, czasy jedynego zmywaka chyba odeszły w przeszłość.
Ku mojej wielkiej radości zobaczyłam, że obraz zyskał to nieuchwytne "COŚ", czego mu wcześniej brakowało - więc koniec był lekki, łatwy i przyjemny.
Nawet szpileczki nie sprawiły trudności (co prawda w okularach +3). Początkowo myślałam o wprowadzeniu większej ilości czerwonych szczegółów, tymczasem okazało się, że najlepiej wygląda ten jeden, pozornie maleńki, a jednak przykuwający wzrok.
Nawiasem mówiąc - aby uzyskać taką czerwień, użyłam trzech odcieni. Na zdjęciu w dwukrotnym powiększeniu.
Sama postać, stojąca na paluszkach, jest moją ulubienicą.
Zwróćcie Państwo uwagę na lekkie falki po lewej.
A na pierwszym planie - martwa natura z butem. Kijaszki i plecak - to nie było łatwe zadanie, bo owe elementy (zamieszczone na życzenie Zleceniodawczyni), mialy tendencję do zdominowywania obrazu.
Dlatego mocno się nagimnastykowałam, zanim uzyskałam odpowiedni kolor.
A obok, od niechcenia, rzuciłam może muszelkę, może perełkę.
No i nareszcie - całość Młodej Kobiety i Morza.
A teraz czym prędzej należy się NAPRAWDĘ tam wybierać, żeby się nie okazało, że zapomniałam istotnych rzeczy w rodzaju ładowarki do telefonu. Ale najważniejsze wzięłam
Paczki zostawiłam Wojtkowi do wysłania. Z powodu braku normalnego papieru zapakowane w sposób świąteczny.
I tym sympatycznym akcentem Szanowni Czytelnicy pozwolą, ze się pożegnam.
Wracam 16go.
Do zobaczenia!
Udanego wypoczynku i pięknej pogody! :)
OdpowiedzUsuńBaw się dobrze i pozdrowienia dla całej rodziny ! Saga
OdpowiedzUsuńPogodę macie murowaną. Spacery dalekie, nad morzem, możliwe. Chociaż w porównaniu z plażami na mierzei, nieco trudne. Ale jodu dostatek. A kurort, sam w sobie, też może dostarczyć atrakcji.
OdpowiedzUsuńJeżeli morze wyrzuci na brzeg morszczyn, warto zebrać, przywieźć do domu, umieścić na szafach i oddychać jodem jeszcze przez jakiś czas. :)