WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

piątek, 28 marca 2014

Miniduftart na biurku cz. II

No więc - po zrobieniu próby okazało się, że do papierowego obrazka musi być dołączony nośnik zapachu, dla wzmocnienia - i filc okazał się dobrym pomysłem.
Zapachowa nocna próba na trzech pakietach wypadła pomyślnie. Nic się nie skropliło, nie zburchliło, zapach po uchyleniu torebki całkiem wyrazisty.

W związku z tym, niemal zasypiając (bo oczywiście poprzedniej nocy nie byłam w stanie przejść w "tryb czuwania" przed 3cią), trzymałam pęsetką filcowe kółeczko, rozpylając na nim odpowiedni zapach.
Pepa od razu potruchtała do swojego "gniazda" w szafie, daleko od pola rażenia.

Wojtek, który robił mi kawę, oznajmił, że Go mdli, a w ogóle "śmierdzi, jakby ktoś słodko napierdział" (uwaga dotyczyła Shalimara), co zbyłam niewyraźnym mruknięciem i wzruszeniem ramion.

Nie osiągnąwszy zadowalającego rezultatu w maskowaniu cieni pod oczami i znowu pomstując, że nie mam okularów zerówek, wsiadłam z W. do samochodu i po krótkim sporze, czy skręcić w prawo czy w lewo, stanęłam pod gmachem Departamentu Ministerstwa (nazwa jest dłuższa i efektowniejsza, ale tylko tyle zapamiętałam) i rozpoczęłam mozolną wędrówkę na czwarte piętro.

Kondygnacje bardzo wysokie - na każdym półpiętrze ktoś, być może przewidujący, postawił fotele, żeby petent mógł się wysapać i otrzeć pot z czoła, i w ogóle doszedł do siebie na tyle, żeby wyrazić, o co mu się rozchodzi.



Celem wizyty w Ministerstwie miało być uzyskanie pozwolenia na dołączenie zapachów do prezentacji Duftartu (od pewnego czasu zaczęłam o nim pisać z dużej litery, taki się ważny zrobił).

I powiem Państwu, że nie musiałam się wcale starać - gdy tylko położyłam na biurku moje pachnące mini obrazki, zobaczyłam w oczach urzędniczek taki błysk, jaki może wywołać tylko nowa para butów czy torebka.
Nie wszystkie zapachy były przyjemne - powąchanie np Nogi (poniżej) zaskutkowało czymś w rodzaju grymasu z wzdrygnięciem.


I tak, jak przypuszczałam, moja zapachowa broń - Eden - rozwiał albo może raczej zdusił wszelkie wątpliwości dotyczące dołączenia zapachów do składanego wniosku.

Oczywiście to mi niczego nie gwarantuje - jest około 100 osób na miejsce.
ALE spotkanie się Duftartu z takim zainteresowaniem ze strony osób nie zwariowanych na punkcie perfum, na dodatek przerzucających setki projektów, uważam za doskonale zdany sprawdzian.

Wyobraźcie sobie, że po wszystkim spacerowałam po Krakowskim Przedmieściu i Nowym Świecie dla samej przyjemności, w tę i z powrotem - zresztą nie usiedziałabym nigdzie! Przy okazji spotkałam jedną z moich ulubionych Klientek.

Szkoda, że Zus zepsuł mi dzień - okazało się, że mój niby koniec starań jest dopiero początkiem i oczywiście znowu trzeba czekać - a stawką jest, przypomnę, twórcza emerytura W. Nie wiadomo nawet, czy w ogóle Mu cokolwiek przyznają.
Może tam też trzeba się uzbroić w zapach? Eden może okazać się zbyt lekki. 
O. Mam. Aromatics Elixir. 
Zrobią wszystko, żebym sobie poszła, razem z tymi perfumami (które - żeby nie było - uważam za wybitne).

Teraz pozwólcie, że pójdę w ślady Gustawa.


Mam na myśli sen, nie zżółknięcie.

Pozorne - oczywiście.

4 komentarze:

  1. Ju kciuki masz ręczne i nożne :)

    OdpowiedzUsuń
  2. nadrabiam wpisy.
    Ju, to naprawdę było niesamowite spotkanie, bo coś kazało mi wyśiąść trzy przystanki wcześniej, uwielbiam takie zbiegi okoliczności : )

    ściskam mocno i do szybkiego (może na Tamkę byśmy sie wybrały?)
    Dag.

    OdpowiedzUsuń