WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

wtorek, 22 listopada 2016

Żywioł portretowy - wyzwolenie!

Wiecie, myślałam, że jestem, jak to się mówi "zrobiona" do pejzaży, ale portrety nie dawały mi spokoju.
Przede wszystkim to, że o ile w rysunku czuję się swobodnie, jeśli chodzi o temat twarzy, to malarstwa głów nie próbowałam, natomiast zawsze podziwiałam jako sztukę, której nigdy nie będę uprawiać.
Ale teraz... kiedy każdy obraz jest nowy, jest wyzwaniem, portret nie dawał mi spokoju.
Najlepiej autoportret!
Przedwczoraj...piję sobie, rozumiecie, kawę, aż tu nagle serce mi zaczyna kołatać jak szalone.
Już wiem, że to oznacza, że mam podświadomą ochotę stanąć do walki z problemem malarskim.

Zatargałam z powrotem do pracowni sztalugi. A musicie wiedzieć, że przez ostatnie lata moim głównym meblem pracownianym był stół. Małe formaty, dwie pary okularów, precyzja, dłubanina.
Ale kiedy poczułam chęć, nieprzepartą, na rozmach, duży format, pędzle ławkowce (a nie zerówki o trzech włoskach) - sztalugi stały się niezbędne. Zwycięstwo!
"Dziś zacznę autoportret" mówiłam sobie i na przemian robiło mi się zimno i gorąco.
"Ale za chwilę" - podszeptywał głos, więc, żeby jeszcze nie zaczynać, sprzątnęłam, mieszkanie, zrobiłam pranie i w momencie, kiedy zaczęłam myśleć o szorowaniu klepki... puknęłam się w czoło i...
Postawiłam na sztalugach dużą dyktę.
Byle jaką, zagwazdaną jakimś przypadkowym odcieniem zieleni.
No przecież nie będzie mi żal, jak coś schrzanię. Podziałam na brudno! Takie proste.

Co prawda zbliżała się północ, ale co tam. Jak mus, to mus.

I powoli zaczęła wyłaniać się gęba. Moja gęba!



Szczerze? Aż się śmiałam, jaka brzydka!
Rano Gucio wyszeptał, że ma "straszne oczy", a W. stwierdził, że boi się tej baby.
"Ty nawet, jak się kłócisz, się wściekasz, nigdy nie jesteś odpychająca" (w przeciwieństwie do zielonej mordy). Pomyślcie, jak przyjemnie będzie się upiększać... na portrecie!

Tymczasem, już nie na brudno, rozpoczęłam drugie zlecenie od Andrzeja Bodycha (mistrza od oprawek). Najpierw tylko dwa kolory


W przeciwieństwie do poprzedniego obrazu, ten ma być kolorowy

Przy sztalugach poczułam się nareszcie tak bardzo na swoim miejscu, że aż mnie rozpierała (i wciąż rozpiera) radość.


Najpierw twarz bez okularów...


...ale już widać linie pomocnicze.
Cieszę się jak dziecko.
Sztalugi stoją przy łóżku - śnią mi się obrazy.
Nareszcie to, co uśpione, stłamszone, dochodzi do głosu.


Jestem szczęśliwa.

5 komentarzy:

  1. Linie pomocnicze, powiadasz? A ja myślałem, że to wina aparatu, widząc je już kilka razy wcześniej :torba:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdejm torbę, Gryxiu, tylko niebieskie linie to wina aparatu - szare są mojej produkcji

      Usuń
    2. Ufff! Czuję się (połowicznie) rozgrzeszony ;)

      Usuń
  2. Trzymam kciuki :))))))

    OdpowiedzUsuń