WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

piątek, 18 listopada 2016

Pejzażyk księżycowy - premiera

Dawno, dawno temu, ponad 10 lat będzie, malowałam naraz 3 obrazy.
Jeden - główny, drugi - żeby się nie zmarnowały farby, których zawsze wyciskam za dużo (syndrom sałatki ziemniaczanej, której objętość kończy się docelowo na misce wielkości miednicy), trzeci - bo mi coś nowego przyszło do głowy podczas pracy nad pierwszym.

I tak powstał pejzażyk księżycowy - podczas pracy nad poprzednio przedstawionym portretem (poniżej fragment).


Poza tym tło leżało od miesiąca... i leżało...i nic.
Teraz trochę teorii : załóżmy, że mamy do namalowania czarny kwadrat na białym tle. Możemy to zrobić na dwa sposoby : najpierw podłoże walnąć bielą i rzucić na nie czarną figurę ALBO zasmarować tło na czarno i bielą naokoło "wyciąć" kwadrat (podobnie, jak w rzeźbie - albo dolepiać z gliny albo obrabiać skrawaniem).
Metoda druga jest mi bliższa, dla mnie bardziej na luzie.
W Pejzażyku tło było kolorowe - a czernią "wycięłam" resztę.

Niby fajnie... ale... pejzaż nie tylko wyglądał na "głuchy", to na dodatek brakowało mu czytelności.
ZANIM trzasnęłam księżyc.


Jak ja to lubię! Znaczy się działanie, które trwa krótko a daje świetny efekt (wielka rzadkość).



Za oknem naprawdę świecił księżyc, to ułatwiło podpowiedź.

Ja zresztą jestem księżycolubna, w przeciwieństwie do mojej Mamy, nie darzącej go sympatią, żadnego tam wpływu Księżyca nie czuje. Pamiętam z dzieciństwa, że Tato, interesujący się ciałami niebieskimi i astronomią (oraz literaturą również piękną, gdzie miejscem akcji był kosmos), kiedy przy Mamie coś wspominał na ten temat, potwornie ją irytował "KAZIK! Jeżeli jeszcze powiesz, że jesteśmy kulką pędzącą przez przestwór, to cię uduszę!"
(nawiasem mówiąc, Tato tłumaczył mi, dziecku wtedy, teorię Czarnych Dziur, lubił też rzucić od niechcenia "Wyobraź sobie, córeczko, że przy tej nodze stołowej mknie teraz ileś tam Ziem z maleńkimi ludzikami, takimi samymi, jak my", przed  moim snem, zamiast bajek, wymyślał historie niesamowite... Kiedy dorosłam, zapytał z błyskiem w oku "Mam nadzieję, że wypaczyłem ci choć trochę wyobraźnię?" "O tak, Tato!" potwierdziłam gorąco).

Wracając do obrazu - malutki jest, 19 na 29 cm. Prosz, oto cały on :


Trochę komiksowy - albo jak z kreskówek.
Na koniec jeszcze powiem : nie stawiam sobie teraz żadnej tamy, co do tematyki i rodzaju obrazów. Nie ograniczam niczego. Tylko w ten sposób mogę się dowiedzieć, o co mi chodzi, o sobie samej też. To zupełnie inna droga, niż zlecenie za zleceniem.
Ja wiem, że to wszystko w pewnym momencie się połączy.
Jak? Kiedy?
Nie pytam.
Działam.
Odpowiedź znajdzie się - pewnie jak zwykle, w najmniej spodziewanym momencie, nie na żądanie.

1 komentarz:

  1. Bardzo ciekawy obraz, księżyc odegrał tutaj kluczową rolę, niewielka rzecz a wpływa diametralnie na całą pracę ;) Nie ma co stawiać sobie ograniczeń, a efekty mogę wyjść na prawdę niesamowite :P Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń