WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

sobota, 12 października 2013

Gustaw - dawno (?) temu

Zbieram siły do następnego malowania - nie jest łatwo.
Będzie to obraz, złożony z czterech - Łąka. Każda część o innej porze dnia.
Więcej napiszę, kiedy już zacznę.

Tymczasem dzisiejszy wpis - leniwy - to zdjęcia Gustawa.
Pomyślałam, że są na tyle ładne ( w większości mojego autorstwa), że chyba nikt nie będzie mi miał za złe oddalenia się od tematu sztuki malarskiej.

A więc :

                                  1) My po wernisażu w Cafe Nonsens, lipiec 2010. Puszczamy bańki.


                                                            2) Gucio Wiking, marzec 2011


                                                3) Uszy nie przeszły - Łazienki, marzec 2011


                                                    4)  Przy oknie w domu, kwiecień 2011


                                                       5) W Łazienkach, kwiecień 2011



                        6) Gucio tuż przed poślizgiem w fontannie we Wrocławiu i po, sierpień 2011


                                                 7) My w sali tortur w zamku, sierpień 2011


 8) Gustaw po zjeździe perfumowym (lipiec 2011), obok kolacja dla piesków, zostawiona przez sąsiada zwanego Panem Mordercą (kiedyś w zimie, ten człowieczek drobnej postaci z czarnym wąsikiem, wyjechał z żoną postury trzydrzwiowej szafy, na działkę - wrócił sam, niewiastę znaleziono przy drodze nieopodal zamarzniętą. Za to Pan Morderca odżył - kupił sobie motocykl, klawisze, na których grywa wieczorami. W ich mieszkaniu jest teraz cicho - a zwykle wydobywał się stamtąd nieznośny jazgot żony śp.)


                                                    9) Wakacje na Warmii, sierpień 2011

                                                       10) A to Gucio z ostatniej chwili :


 Uprzedzę zgadywanie, do kogo podobny jest synek - albo raczej ułatwię. Oto mój szanowny małżonek.

 
Na koniec - hit guciowy, znany już z ogólnopolskich wiadomości (jak mówi Wojtek o fb).
Dwa dni temu, przy wychodzeniu do przedszkola, dałam Guciowi bluzę.
"Mamo, czy ta bluza jest DWORNA?"
"To znaczy...?"
"To znaczy, czy mogę ją włożyć, kiedy będziemy wychodzili na dwór".

Jesli wszystko dobrze pójdzie, Wojtek wróci do nas jeszcze w październiku. Powiedziałam, że proszę Go, żeby nie jechał na południe, że ważniejsze, żeby z nami był. Ważniejsze, niż niepewna kasa.
Zastanawia się.

16 komentarzy:

  1. Świetna, sentymentalna podróż w czasie, Gustaw rośnie jak na drożdżach. ;)
    Powodzenia z obrazem i w sprawach rodzinnych.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję, Weroniko.
    Mam nadzieję, że się wezmę.
    I że W. wróci, ale nie wcześniej, nim zakończę radykalne porządki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurczę, z tym sąsiadem to na serio? Bo domyślam się, że jakieś śledztwo w sprawie śmierci żony być musiało, z urzędu.
    A Fejzbuk o nie jest przypadkiem magiel (z znaczeniu przedwojennym)? ;) No ale. Nie nazwa się liczy, tylko treść. Tekst o wiadomościach też jest trafny. :)
    Zaś z Guciowych powiedzonek nie zamierzam sobie dworować, bo wcale nie byłam lepsza. [Plus: dla mnie trudno o bardziej przejrzystą logikę, niż konieczność znalezienia jednego konkretnego słowa na określenie ubrań do noszenie poza domem].

    OdpowiedzUsuń
  4. Ha. Neologizmy dziecięce:) Kiedyś usłyszałam bzdurne powiedzenie, że świadczą o nieporadności językowej dziecka. Właśnie odwrotnie. Są dowodem na intensywny rozwój słowotwórczy, oparty na wyraźnej logice znaczeniowej wyrazów. Zanikną, gdy dziecko pod wpływem kształcenia wszelakiego zacznie używać powszechnych reguł językowych.
    Zapamiętywanie neologizmów małego członka rodziny bardzo się przydaje później, podczas rodzinnych spotkań, wspominków. Wprowadza dużo humoru i miłych chwil.
    Zapamiętuj, Justynko, jak najwięcej.
    Osobiście lubię rozmawiać z ludźmi, już dorosłymi, którzy w luźnych rozmowach, stosują neologizmy znaczeniowe, bardzo podobne do tych dziecięcych. :)

    I niech mi kto powie, że zdjęcie siódme nie kojarzy mu się z jakimś malarstwem.:D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ha , bluza powinna być wręcz nadworna , skoro do noszenia na dworze ;)
    Ciekawych macie sąsiadów , hyhy ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. A jeszcze w nawiązaniu do wątku o sąsiedzie (skądinąd sympatyczny - lubi zwierzęta, muzykalny zmotoryzowany...) skojarzyła mi się pewna piosenka:
    http://www.youtube.com/watch?v=N0SD5emgEt8 :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja najbardziej na serio - tzn ja myślę, że on jej nie zabił, tylko się narąbali na tej działce. Ale że odżył po śmierci żony, to fakt. Ale nie dowód.
    Fb tak wg mnie to głównie galeria zdjęć, które się "lajkuje", są jednak koła zainteresowań - i tam jest magiel oraz tzw. baba zbiorcza, która wszystko wie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powyższa wypowiedź odnosi się do komentarza Wiedźmy.
      Tak, zapisywanie jest ważne - już wielu rzeczy żałuję, że nie zarejestrowałam.
      Mnie się też kojarzy - ale chyba z kadrem z filmu, a nie z malarstwem.
      Dziesiątka to zdecydowanie Wyspiański.

      Parabelko - jasne, bluza nadworna!

      Usuń
    2. Trochę Wyspiański , a trochę sceny rodzajowe van Halsa :)

      Usuń
  8. Dziecięce słowotwórstwo? Z przekazów rodzinnych - bajajaska i bajajatka, jak zwykłem nazywać kiełbasę i herbatę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rodzice wspominają, że kiedyś zapytali mnie, kiedy byłam berbeciem, czy mi się coś śniło. Kiwnęłam głową - "Marbla" i nie uzyskali ode mnie żadnych więcej informacji.
      Bajajaska i bajajatka skojarzyły mi się z Barbapapą.
      Były czasy!

      Usuń
  9. Gryxiu. Usprawiedliwia Cię Twój wiek. :D Tę rodzinkę znają ci, którzy w latach 70-tych już byli na świecie.:)
    http://www.dailymotion.com/video/xilps6_barbapapa-la-course-automobile_shortfilms

    OdpowiedzUsuń
  10. Pierwsze widzę ;) No, młody w końcu jestem, nie ma to tamto :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Zaglądam czasami i czytam. Masz, Justyno, chyba ciężki czas. On minie. Powiem tylko, że niepewna kasa jest dla faceta problemem. Jeżeli, w dodatku, jest odpowiedzialny nie tylko za siebie. Nie ma to tamto. Czasami trzeba stanąć na wysokości zadania. Każdy, w związku, musi w chwilach trudnych, podjąć pewien trud.

    OdpowiedzUsuń