Szanowni Państwo,
uroczyście i z przejęciem zapraszam na premierę nowego duftartu - Angela Likierowego.
Żeby stopniować napięcie, zaprezentuję obraz w różnych rodzajach oświetlenia, w tym niemal w ciemności.
Zauważyłam, że Koń bardzo, bardzo się zmienia - od mrocznego i dzikiego poprzez spokojny i kojący do niemal wesołkowatego konika.
I tak też dzieje się z tym niezwykłym, wielowymiarowym zapachem.
Dzięki próbce od Zleceniodawczyni miałam okazję zaobserwować, jak Angel rożnie się układa.
Nie przedłużam wstępu.
Oto wersja mroczna - w dziennym świetle.
A tak wygląda w sztucznym oświetleniu tradycyjnych żarówek o niewielkiej mocy.
Poniżej - większa siła żółtawych żarówek.
I nareszcie czas na pełne dzienne światło - otwarte żaluzje. UWAGA, uwaga - wersja podstawowa.
Ale znowu inaczej przy nieco przymkniętych żaluzjach.
Zajmę się szczegółami.
Przede wszystkim skasowałam intensywność w czerwieniach i wprowadziłam złoto.
Starałam się, żeby ozdobniki nie były "specjalne", ale wynikały z formy same przez się - dzięki temu uzyskałam wrażenie zarówno żywiołowości, jak i dopracowania.
Ponadto, również dla zachowania wierności zapachowi, niezwykle ważne było dla mnie, by mimo natłoku elementów (przetarcia, plamy, cieniowania i bardzo różna grubość warstw farby) kompozycja stanowiła całość i zachowała konsekwencję w dynamice.
Na pierwszym zdjęciu - złoto. W bardzo dużym powiększeniu.
We łbie wprowadziłam więcej brązów, ocieplonych lekkim złoceniem, a przede wszystkim - oko.
Chciałam, żeby spojrzenie było jednocześnie szalone, ale też i miłe (jak perfumy).
Jestem bardzo dumna z zadu i motywu liny, po której kroczy Koń - delikatnie, ale stanowczo ją napinając.
I złote kopytka! Dzięki temu z diabelskich stały się troszkę kiczowate - ale granicy smakowitego kiczu nie przekroczyłam.
Na zdjęciu powyżej uchwyciłam błysk złotej farby.
No cóż, nieczęsto to mówię - z tym obrazkiem rozstaję się z prawdziwym żalem.
Zawarłam w nim wszystko, co chciałam. Proszę też zwrócić uwagę na to, że nie ma konturów, a linie zostały tylko tam, gdzie było to uzasadnione.
Jeszcze trochę sobie na niego popatrzę.
Bardzo jestem ciekawa, kiedy znajdę czas na namalowanie klasycznego Angela.
I czy ktoś mi go zleci, zapewne ograniczając rozmiar, czy...będę szaleć na powierzchni metr na 70 cm.
Wydaje mi się zresztą, ze w wypadku Likierowego mały rozmiar okazał się ciekawym wyzwaniem, któremu, wydaje mi się, sprostałam. Tzn. jeśli widz nie wiedziałby, że wielkość (albo małość) pracy to 19 na 29 cm, na podstawie zdjęć miałby wrażenie, że Koń jest znacznie większy. Mam rację?
No.
To teraz lecę do pracy na stroną, posiadającą już pierwszy katalog z Panienkami.
Super! Czekam na wenę napędzoną Alienem likierowym :D
OdpowiedzUsuńHa! Muszę usiąść do Łąki - mam nadzieję, że chmury przynajmniej będą szalone
UsuńNiesamowite, za każdym razem (a raczej - oświetleniem) obraz jest inny! :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie dlatego nie mogłam się powstrzymać przed tyloma zdjęciami, zastanawiałam się, czy nie za dużo ich...?
UsuńPonadprzepiękny jest.
OdpowiedzUsuńWojtek
czy mogę...?
UsuńKochanie! Ty tutaj? Dziękuję!
Wcale nie za dużo, dopiero teraz widać, jak wiele zmienia się wraz ze światłem :) Pozdrawiam osławionego Pana Wojtka, to chyba nasze pierwsze spotkanie tutaj ;)
OdpowiedzUsuńTo dobrze, miałam wrażenie, że gubię podstawową wersję przy tylu odsłonach. Z drugiej strony, zawsze przy obrazach, gdzie sąsiadują ciepłe i zimne barwy (szczególnie czerwienie i błękity), fascynująca jest ich zmienność.
OdpowiedzUsuńJa również z radością powitałam mojego osławionego męża - tak, to Jego pierwszy raz
Normalnie dech zapiera, przepiękny, sama chciałabym takiego mieć. I forma i treść. Gratuluję.! Saga
OdpowiedzUsuńWspaniale coś takiego przeczytać - szczególnie po ciężkiej nocy i przed kawą.
OdpowiedzUsuńDziękuję, Sago, bardzo sobie cenię twoje zdanie.
Justyno, jesteś nieocenioną kolorystką, już kiedyś o tym wspomniałam.
OdpowiedzUsuńMasz niezwykły dar wyczuwania i łączenia barw,
A i zgodność treści z formą na "szóstkę". Wanda
Wando - dziękuję! W nagrodę trzymam dla Ciebie flakon od Le Parfum Lalique :)
UsuńA na serio - przypomina mi się, jak Wojtek, kiedy pierwszy raz zobaczył moją wystawę, powiedział, że najbardziej utkwiły Mu w pamięci kolory (a ja myślałam, ze zwierzęta zwrócą Jego uwagę po pierwsze)
Z góry dziękuję za flakon. Sprawi mi on taką przyjemność, jak oglądanie "Ciebie". W.
UsuńJest przecudowny!!! Na zdjęciach wygląda jakby by co najmniej wielkości "Szału" :D Może poproszę o duuuużą wersję jak dorobię się mieszkania?
OdpowiedzUsuńTru
Tru - oczywiście, daj tylko znać!
UsuńOgromnie się cieszę, że Ci się podoba. To podstawa.
Ach, wiem co jeszcze miałam napisać - to czerwone cieniowanie daje wrażenie, jakby szedł po tej linie nad przepaścią, na dnie której wrze lawa, spojrzenie ma adekwatne do okoliczności :)
OdpowiedzUsuńTru
Dawałam już wcześniej sygnał, że będzie to jeden z moich ulubieńszych neymanowych obrazów. Tak też się stało. Co do treści i formy, tyle tu już powiedziano, i w poście i w komentarzach, że mnie wypada się tylko pod tym odpisać.
OdpowiedzUsuńNatomiast rozmiary obrazka wprowadziły mnie w osłupienie. Aż wyjęłam centymetrowy
przymiar, by bardziej pobudzić wyobraźnię.
Majstersztyk! Mistrzyni szczegółu!
Toć to prawie miniatura.:)
Szczegóły to jedno, a rozmach na małym formacie - drugie. I tę ostatnią cechę obrazka cenię najbardziej. no, może bardziej. Niż szczegóły.
UsuńDziękuję, bardzo dziękuję!
Gdy wspomnę sobie pewną czarną muchę, przy czarnym źdźble, w promieniach czarnego słońca, to myślę, że twórca może wykonywać dzieła piękne i mniej piękne. Ten obrazek jest bardzo piękny. Z chęcią nosiłbym go w portfelu. Utożsamiam moje wrażenia z wrażeniami przedmówców.
OdpowiedzUsuńElegancka, szykowna wypowiedź, z której się strasznie cieszę.
UsuńNoszenie w portfelu - wyobrażam sobie twój portfel. ale na serio - bardzo miły i niebanalny komplement dla Angela.
Ha ! I co mam powiedzieć , skoro będę się powtarzać ;) ? Ju - jestes ge-nial-na !!! Coraz bardziej podziwiam Twoją umiejętność widzenia i wyczuwania istoty zapachu - jak zwykle dokładniuśko w sam sedes , ale do tego jeszcze jest nowy duch - jakbyś złamała jakieś ograniczenia w sobie , przełamała barierę blokującą nieskrępowany sposób wypowiedzi :) Do licha , tak właśnie wygląda Likierowy Angel - na pograniczu szaleństwa , cyrku , piękna i nieopisanego wdzięku :)
OdpowiedzUsuńParabelko, a co ja mam powiedzieć na takie słowa?
UsuńNajbardziej się cieszę z tego, że zauważyłaś "nowego ducha" - mam nadzieję, że zawita na dobre. A może będzie tylko się pojawiał i znikał?
Bardzo się cieszę, bardzo.
Myślę , że zawitał na stałe - w każdym z obrazów to widać . Rzekłabym , że więcej widzisz i więcej czujesz i to automatycznie przekłada się na obraz - tak jakby Twoja osobowość rozszerzyła się na nowe obszary , które ją wzbogaciły i dodały jej środków wyrazu .
UsuńDopóki rozszerza się osobowość, a nie osoba, nie mam nic przeciw temu.
UsuńNiestety, osoba też zaczyna zajmować niepostrzeżenie nowe obszary...
Wiesz , potężna rozwijająca się osobowość wymaga przestrzeni , gdzieś ten duch mieszkać musi ;) nie martw się , to normalne na zimę :*
UsuńBrak słów! Piękny!
OdpowiedzUsuńZapomniałąm się podpisać:) To ja, Edytapa68
OdpowiedzUsuńEdytko - cieszę się, że skomentowałaś, jak miło!
UsuńO ja cie!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za kolokwializm ale trudno zdobyć się na coś bardziej konstruktywnego, kiedy człowiek zbiera szczękę z podłogi. Łał. No po prostu: ŁAŁ!
Jestem pod taaaaaakim wrażeniem. [Co ujawnia się daleko posunięta infantylnością wypowiedzi, jak widać]
Justyno, przyjmij proszę przeogromne gratulacje . Wspaniały obraz.
A teraz mogę iść spać - i nie ma mowy, żeby przyśniło mi się coś złego. ;) Nie po takim pięknie na dobranoc. :)
I czuję się zaszczycona, że najwyraźniej naprawdę przejęłaś się moją sugestią o kiczu-niekiczu.
UsuńTwoje słowa okazały się dokładnie tymi, na które czekałam - nawet o tym nie wiedząc.
UsuńWiedźmo - bardzo mi odpowiada, że wywołałam pośrednio taki efekt.
UsuńI dowiedziałam się dzięki Tobie, jak fajnie się przyjmuje gratulacje - choć pierwsza pogratulowałam sobie ja, jeszcze długo przed skończeniem - przeczuwałam, że będzie się działo!
W takim razie jest mi jeszcze bardziej miło. Czuję się prawie jak muza. ;))
UsuńSłuchaj ale to naprawdę jest świetny obraz, doskonale oddający istotę portretowanego zapachu: Angel podlega zmianom w zależności od tysiąca czynników; likierowy może nie tak bardzo, jak przedreformulacyjna edp, ale również. To zapach-efemeryda, powidok, zjawa; czasem nawet upiór (dla tych, którym pachnie śmiercią). Koń był świetnym odzwierciedleniem także i z tego powodu, że w kulturze ludowej to jedno ze zwierząt pośredniczących w kontaktach z zaświatami oraz symbol seksu i śmierci jednocześnie (Szał uniesień kłania się po raz kolejny ;) ) [ale o tym wolałam siedzieć cicho, żeby Cię przypadkiem nie sugerować jeszcze bardziej; szczególnie po uwadze odnośnie liny (BTW, dygresja w dygresji: lina oddzielająca od siebie dwa światy a na niej z gracją balansuje koń - symbol goni symbol a kontekst kontekst ;) )].
Dzieje się dużo, bo Twój obraz na szum zasługuje! I tyle. :D
Wiedźmo, jak Ty pięknie piszesz o moich obrazach!
UsuńTo, że zdecydowałam się na konia, a nie jednorożca, było podyktowane właśnie znaczeniem, a właściwie mnogością znaczeń.
O pośrednictwie tego zwierzęcia między światem żywych i umarłych nie wiedziałam, seks, owszem, miałam na uwadze.
Przede wszystkim jednak chodziło mi o żywiołowość, piękno i siłę. Zad - ciężkość, ale na smukłych nogach baletnicy.
Lina i balansowanie na niej - symbol równowagi, utrzymywanej mimo wszystko - bo tak AL odbieram.
W każdym razie Konia odbieram jako obraz nasycony - formą, kontrastami, kolorami (maksymalnie zimnych i ciepłych). Złoto też ma swoją symbolikę - dlatego tu użyłam go oszczędnie, niemal graficznie.
Dziękuję! I znowu - kiedy będę wydawać katalog, to wiem, które osoby poproszę o recenzję.
Drążąc ostatnio, zupełnie dla mnie nowy, temat zapachowy, dotarłam do bloga pewnego znawcy tematu. Znalazłam tam recenzję Angela. Opis dotarł do mojej wyobraźni.
OdpowiedzUsuńChcę przytoczyć jedno zdanie: "Jeśli tak właśnie pachnie anioł, trudno chyba jest mu się wznieść w powietrze".
Wydało mi się to bardzo adekwatne do treści obrazu. To jest tylko moje odczucie:)
Zaskoczyłaś mnie bardzo tym cytatem!
OdpowiedzUsuńOwszem, jest adekwatny. Do obrazu - a zadu w szczególności.
To nie tylko twoje odczucie - moje również.
Dołączam do pochwał i zapytuję nieśmiało, czy teraz ja będę w kolejce? Dag. : )
OdpowiedzUsuńAleż oczywiście! Zajmiesz pierwsze miejsce, jeśli tylko uda nam się spotkać :)
UsuńLina! jedna kreska i TYLE ZMIENIA! Genialny zabieg, Justyno.
OdpowiedzUsuńBarwa, faktura, smukłe kopytka i kształtny, obfity, krągły zad - fantastycznie pasują do likierowego Anlega. To jedno z Twoich lepszych dzieł. Choć nie w snobistyczno - oszczędnym stylu, który urzekł mnie w scentowym drzewie. Ale też Angel takiego stylu nie dopuszcza.
Zacna rzecz, milady. :)
Tak, z liny jestem bardzo zadowolona. Ten pomysł pojawił się nagle - nie wiadomo, skąd. W takich momentach nagle tok moich myśli się zatrzymuję - i celebruję moment, kiedy minutę wcześniej pomysłu nie było - a teraz już jest. Czuję się wtedy, jakbym zjadła wielkie i zupełnie nietuczące, pyszne ciacho, a wszystko mi mówi - jak dobrze, jak wspaniale, że robię to, co robię, a nie np przesuwam napis na etykietce od margaryny.
UsuńJa również uważam, że Koń jest w ścisłej czołówce moich obrazów, mam też nadzieję, że otworzył mnie na nowe, żywiołowe możliwości.
Akurat uczesałam się "po pańsku", dostojnie, klasycznie i jeszcze mam makijaż, więc z lekkim skłonieniem głowy dziękuję za "milady".
Wiesz Ju, lubię Twoją szczerość. Zamiast krygowania się i certolenia, jakichś "nic takiego" i innych bzdur - piszesz otwarcie, ze jesteś zadowolona z pomysłu. I słusznie, bo jest świetny. I to jest super, bo gdybyś nawet napisała, że "nic takiego", to i tak wszyscy wiedzieliby, że to jest COŚ. I wiedzieliby przecież także, że ty też wiesz - inaczej być tego nie namalowała. :)
UsuńI też myślę, że dobrze, że robisz to, co robisz. :)