WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

wtorek, 10 marca 2020

Tryptyk Onkologiczny - część pierwsza

Zbliża się Konkurs imienia Wyczółkowskiego. Konkurs, w którym dwa lata temu odrzucono mój obraz.
Zmieniłam się, zmieniło się też moje malowanie. Na to liczę, hej!
Prawda, szczerość - to cenię w sztuce najbardziej i to postawiłam sobie za cel. Reszta to poszukiwanie środków, narzędzi, których używam. Tematy, które lubię i łączenie z zapachami.


Kiedy pojawił się w mojej głowie tytuł "Tryptyk Onkologiczny", stało się to moją obsesją. Cholernie trudna sprawa. Konieczność powrotu i grzebania się w traumatycznych przeżyciach. Centrum Onkologii odwiedzam często, więc obrazki widziane kątem oka (bo nie chcę się przyglądać) mam na bieżąco.


Wreszcie, kiedy pełna lęku, gdy śniło mi się czekanie na wyniki, zadałam sobie pytanie, czy chcę zmierzyć się z tym tematem. Tak, bezwzględnie tak. No to w takim razie trzeba zacząć, przywołać wszystkie siły, twórczą werwę.

Z chwilą, kiedy podeszłam do sztalug i zrobiłam wstępny szkic, znikło wszystko, co straszne - a "problemem" stało się jedynie (:) ) JAK to przekazać. Nagle konfrontacja z onkologiczną rzeczywistością stała się materiałem do namalowania. Czasami jednak było bardzo, bardzo ciężko, ale wiedziałam, że się nie wycofam. Ciężko też pod względem decyzji, przez co obraz jest ciężki, znaczy się waży swoje, bo ma dużo warstw.


Kwestia, z którą zmaga się każdy pacjent onkologiczny, to śmierć. Co prawda mój znajomy uważa, że i tak nie wiadomo, kiedy kogokolwiek szlag trafi, ale ja się nie zgadzam. Nie po to zachorowałam, żeby mi teraz ktoś mówił, że jestem w takiej samej sytuacji jak każdy szary obywatel.
Z drugiej strony, moja pani dozorczyni też przesadziła. Kiedy usłyszała o moim zdrowiu, krzyknęła : "No wie pani! Przecież pani ma DZIECKO! Jak tak można!"


Chyba najgorsze, nie, nie chyba, na pewno, jest czekanie. Jest w Centrum Onk.  taka część, zwana przez mnie Upiornym Korytarzykiem, gdzie kobiety z podejrzeniem raka piersi czekają na wyrok. Raz naprawdę wydawało mi się, że zaraz wszystko się zapadnie, zrobi się dziura w ziemi i pochłonie mnie i cały Instytut Onkologii.


Ale kiedy pierwszy raz wchodziłam po wyniki do "piątki", przypadkiem włączyło mi się to :
...i nie mogłam tego nagrania zatrzymać. Więc pan doktor, przezwany przeze mnie Doktorem Dorszem (z racji spojrzenia), rozumiecie, czyta mi wyniki, że niestety przede mną chemioterapia, operacja... a z kieszeni słychać


Michaela Jacksona na parowej steampunkowej katarynce.
Takie jest c'est la vie, jak dowcipnie mówił mój śp pierwszy mąż.
(zamordowany w 2008 roku, o czym dowiedziałam się z telewizji, ale to zupełnie inna historia)

Jest to część środkowa Tryptyku Onk. Duża rzecz. 100 na 70 rozmiar każdej z części.
Na pewno jeszcze nie skończony, wszystkie 3 części pokażę w niedziellę 15go.
Wczoraj o czwartej (w nocy) skończyłam twarz trzeciej osoby w Poczekalni.

7 komentarzy:

  1. Zdjęcia się nie wgrały...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o rety. Były i znikły. Niby nie ma przypadków, tylko ZNAKI, ale czego to znak? :)

      Usuń
    2. Pojęcia nie mam ;) Ten konkurs to w Bydgoszczy? Wyczółkowski był silnie związany z moim regionem - pod koniec życia zamieszkał na wsi, kilka kilometrów od mojego miasteczka (pochowany jest zresztą na wiejskim cmentarzu). Powodzenia!

      Usuń
  2. Bez względu na to, gdzie się usadowi, w głowę trafia zawsze. I często na zawsze. Powodzenia na konkursie. Trzymam mocno kciuki

    OdpowiedzUsuń
  3. Aż mnie ciarki przeszły, robi wrażenie ten obraz
    tru

    OdpowiedzUsuń